Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Gdyby nie oni

Data publikacji 02.12.2007

Gdyby nie oni, nie byłoby Mateusza i Pawełka. Robert mógł się nie obudzić po wstrzyknięciu sobie trucizny, a dzieci Amfisy i Lucyny znów nie miałyby prawdziwego Bożego Narodzenia. Dziś wszyscy ci uratowani, odratowani i zauważeni dziękują im. O tych i o innych wspaniałych ludziach w niebieskich mundurach pisze Anna Krawczyńska w świątecznym, grudniowym numerze miesięcznika Policja997, w dystrybucji już od środy 5 grudnia.

– Niech pani mi nie dziękuje – sierż. Piotr Wilsz, żeby ukryć zmieszanie, odwraca się na pięcie i przyspiesza kroku, jakby uciekał. Amfisa Zielińska i jej konkubent Jan drepczą za nim. Dumni pokazują nowe okna, drzwi i toaletę z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej sedes stał w pokoju, tuż obok fotela i ławy. Dziś jest za ścianą. Elegancko.

WDZIĘCZNI ROMOWIE
– To wszystko dzięki panu dzielnicowemu – mówią. – Bez pana nikt by nie pomógł. Wszyscy o nas zapomnieli.
O nich, czyli o czterech romskich rodzinach z ulicy Słowackiego w Głubczycach. Wilgoć, grzyb, powybijane okna, dziury w podłogach i sufitach, którymi wędrowały szczury, brak kanalizacji, smród i brud. Tak mieszkali. Razem z dziećmi.
Sierżant Piotr Wilsz postanowił im pomóc. Nie dla sławy, nie po to, by oni teraz byli wdzięczni i kłaniali mu się w pas. Zrobił to, bo są biedni i traktowani jak margines. Nikt się nimi nie przejmuje. Nawet w Boże Narodzenie, gdy w ich mieszkaniach hula wiatr, korytarz zasypany jest śniegiem, a woda w rurach zamarza. Żeby zrobić dzieciom wigilię, Amfisa i Lucyna musiały nosić wodę z miasta.
– Gdy przyszły do mnie i zaczęły o tym wszystkim opowiadać, byłem w szoku. Ścisnęło mnie w sercu – mówi sierż. Wilsz.
Od techników z komendy wziął aparat. Zrobił kilkadziesiąt zdjęć i napisał pisma. Do Zarządu Budynków Komunalnych, do burmistrza i do sanepidu (...)

LEKARSTWO DLA PAWEŁKA
– A gdyby go nie było? – Andrzej Okwieka pokazuje na kom. Andrzeja Rynga i patrzy na syna. (...)
Policjant postanowił pominąć drogę służbową i osobiście zadzwonić do dyrektora opolskiego NFZ. Włączył w telefonie opcję „głośnomówiący”, tak, żeby ojciec Pawełka słyszał rozmowę.
– Zbywali go, kazali czekać, dzwonić później – opowiada Okwieka. – Za trzecim razem powiedział, że nie odłoży słuchawki.
– Sekretarka mówi, że dyrektor ze mną nie porozmawia, bo zaraz wyjeżdża. To ja jej na to, że tym bardziej muszę z nim rozmawiać – wspomina Ryng. I połączyli go.
– Wcześniej wyrzucili mnie z budynku, a teraz miałem się spotkać z dyrektorem. Godzinę później u niego byłem – mówi Okwieka.
Po południu zniecierpliwiony kom. Ryng zadzwonił do ojca Pawełka. Usłyszał wzruszony głos: – To, co dziś dostałem... nigdy w życiu tyle nie dostałem. Normalnie ruszył pan sprawę. Wreszcie mam nadzieję, mogę spokojnie spać. (...)

REANIMACJA NA DRODZE
Mateusz lizaki ma dwa. Jeden odblaskowy, drugi na baterię. Ma też delfinka – policyjną maskotkę i marzy o przejażdżce prawdziwym, policyjnym motorem.
– No to pokaż, jak się zatrzymuje tym lizakiem – sierż. Andrzej Buch z Sekcji Ruchu Drogowego KPP w Inowrocławiu bawi się z trzyletnim chłopcem. Mateusz ustawia lizak na wprost swojej twarzy. – Nie, nie tak. Musisz wyciągnąć rękę w bok. O! Tak właśnie!
Widzą się trzeci raz w życiu. Pierwszy raz był w maju. Sierż. Andrzej Buch z kolegą sierż. sztab. Rafałem Pokorskim kończyli właśnie służbę w Gniewkowie. Było przed 15.00. Buch się spieszył do przedszkola na festyn rodzinny, gdy nagle do ich radiowozu podjechał fiat 170 z rodzicami i małym dzieckiem.
– Mateusz był sztywny, przestał oddychać, ja krzyczałam – opowiada Małgorzata Tomczak, matka chłopca. – Wzywaliśmy pogotowie, ale nie chcieli przyjechać.
Tamten dzień pamięta dokładnie. Gdy Buch poprosił, żeby dała dziecko, rzuciła chłopca. W szoku, w nerwach. Czuła, że umiera na jej rękach. Puls miał słaby, nie oddychał, był siny, z wysoką gorączką i szczękościskiem. Pamięta, jak policjant otworzył mu buzię i wyciągał język, a potem robił sztuczne oddychanie i masaż serca.
– Kiedy zemdlałam, ratował mnie drugi policjant. Trochę trwało, nim Mateusz doszedł do siebie – opowiada matka. (...)

O tych i o innych wspaniałych ludziach w niebieskich mundurach pisze Anna Krawczyńska w świątecznym, grudniowym numerze miesięcznika Policja997, w dystrybucji już od środy 5 grudnia.

  • Sierżant Piotr Wilsz z Głubczyc pomaga romskiej rodzinie. Dzieci biegają za nim i pytają, kiedy zrobi im plac zabaw/ fot. Andrzej Mitura
  • Komisarz Andrzej Rynga próbował drogą służbową pomóc w zdobyciu zagranicznych lekarstw dla Pawełka. Kiedy ta metoda zawiodła, osobiście poszedł do NFZ. – Wreszcie mam nadzieję – mówi Andrzej Okwieka, ojciec dziecka/ fot. Andrzej Mitura
  • Sierżant Andrzej Buch reanimował na drodze małego Mateusza. W tym czasie jego koledzy na motocyklach pilotowali ambulans. - Tamtego dnia nawet im nie podziękowałam – mówi matka uratowanego chłopca/ fot. Andrzej Mitura
Powrót na górę strony