Zgłosili napad bo bali się reakcji rodziców
Świętokrzyscy policjanci nie dali się przechytrzyć dwóm nastolatkom, którzy zgłosili im, że zostali napadnięci. Podejrzenia funkcjonariuszy wzbudził fakt, że ani 17 ani 18-latek nie są w stanie dokładnie opisać wyglądu żadnego ze sprawców napadu. Pieniądze, które dostali od rodziców na telefon i opłacenie egzaminu na prawo jazdy przegrali w jednym z miejscowych lokali. Za powiadomienie o przestępstwie, którego nie było grozi im nawet do 2 lat pozbawienia wolności.
Kiedy dwaj chłopcy zgłosili policjantom, że na jednej z ulic Buska - Zdroju zostali napadnięci i okradzeni przez pięciu mężczyzn, ci natychmiast ruszyli im na pomoc. Razem z nastolatkami sprawdzali okoliczne ulice. Chłopcy nikogo jednak nie rozpoznali. Podejrzenia policjantów wzbudził fakt, że ani 17 ani 18-latek nie są w stanie dokładnie opisać wyglądu żadnego ze sprawców napadu. Żaden z nich nie miał również widocznych śladów pobicia czy zniszczonej odzieży mimo, że początkowo zgłaszali także fakt pobicia. Po rozmowie z "poszkodowanymi" okazało się, że całą historię zmyślili. Pieniądze, które dostali od rodziców na telefon i opłacenie egzaminu na prawo jazdy przegrali w jednym z miejscowych lokali, grając w gry zręcznościowe. Wspólnie doszli do wniosku, że zawiadomią policję o napadzie i w ten sposób uda im się uniknąć problemów w domach. Postanowili być sprytni i rzekomo skradziony telefon ukryli w trawie, w pobliżu miejsca "rozboju".
Teraz, oprócz problemów w domach czekają ich również problemy z wymiarem sprawiedliwości.