Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Żarty, które zakończą się w sądzie

Data publikacji 18.04.2008

Jeden twierdził, że podłożył ładunek wybuchowy w szkole, drugi groził zdetonowaniem bomby w centrum Radomia, a trzeciemu nudziło się w szkole, do której chodził – wszyscy są już w rękach policjantów z Radomia. Za swoje głupie żarty odpowiedzą przed sądem. Rodzice dwóch nastolatków muszą się liczyć z pokryciem kilkutysięcznych kosztów udziału służb ratowniczych w zabezpieczeniu budynków, a sami żartownisie z kłopotami w szkole. Podobna sytuacja miała miejsce w Kętrzynie.

W ostatnim czasie w Radomiu było kilka fałszywych alarmów bombowych. Ewakuowane były m.in. gimnazja i licea. Jednak wszyscy autorzy głupich i kosztowych żartów systematycznie są zatrzymywani przez radomską policję. Najczęściej są to młodzi ludzie. Ich rodzice muszą się liczyć z pokryciem kilkutysięcznych kosztów udziału służb ratowniczych w zabezpieczeniu budynków, a sami żartownisie mają potem kłopoty w szkole. W przyszłości mogą mieć także problemy ze znalezieniem pracy, gdyż obecnie pracodawcy zawsze pytają o karalność.

Wczoraj policjanci zatrzymali kolejnych dwóch młodzieńców, którzy postanowili sobie zażartować w ten nieodpowiedzialny sposób. Jeden z nich wpadł w kilka minut po telefonie o bombie.

Tuż po godz.15 oficer dyżurny otrzymał telefon od młodego człowieka, który stwierdził, że "ma przy sobie zapalnik i jeżeli zaraz ktoś nie przyjedzie na ulicę Traugutta, to zginie masa ludzi". Od razu do centrum miasta skierowano policyjne patrole. Sprawdzono także skąd był telefon z informacją. Okazało się, że osoba dzwoniła ze szkolnego automatu telefonicznego w Jedlińsku. Do szkoły skierowano policjantów z posterunku w Jedlińsku. Po kilku minutach zatrzymano niespełna 15-letniego ucznia gimnazjum. Podczas rozmowy przyznał, że zrobił to dla żartu. Z rąk policjantów odebrali go rodzice. Teraz zajmie się nim też sąd dla nieletnich.



Przed sądem będzie się także musiał tłumaczyć 17-latek, którego telefon o ładunku wybuchowym postawił 1 kwietnia na nogi wszystkie służby ratownicze w Radomiu. Tuż po godz.8 zadzwonił do sekretariatu gimnazjum przy ul. Kruczej i poinformował o ładunku wybuchowym. Na miejsce pojechali policjanci, strażacy, strażnicy miejscy, pogotowie energetyczne i gazowe oraz ratunkowe. Ewakuowano 400 osób. Policyjni pirotechnicy ze specjalnie przeszkolonym psem sprawdzili budynek. W budynku oczywiście żadnego ładunku nie było. Sprawa trafiła do sekcji kryminalnej radomskiej policji. Kryminalni namierzyli "żartownisia" wczoraj popołudniu. Nastolatek wpadł na pomysł z telefonem, aby w prima aprilis zrobić niespodziankę swojej dziewczynie, która jest uczennicą tego gimnazjum.



Przed sądem, ale dla dorosłych odpowie kolejny sprawca fałszywego alarmu bombowego. Dzisiaj rano kryminalni zatrzymali 18-latka, który w miniony poniedziałek poinformował o ładunku wybuchowym w Zespole Szkół Przemysłu Skórzanego w Radomiu. Sprawdzanie bardzo dużego budynku trwało kilka godzin, w tym czasie 600 ewakuowanych osób czekało na dworze. Żadnego ładunku oczywiście też nie było, a młodzieniec razem z kolegami przyglądał się akcji służb ratowniczych.

Tymczasem kilkunastu kętrzyńskich policjantów przez ponad 2 godziny sprawdzało budynek szpitala miejskiego po anonimowym telefonie o podłożonej bombie. Alarm okazał się fałszywy a jego autor - 16 letni Szymon A. odpowie przed sądem rodzinnym i nieletnich.

W środę około godziny 14.30 dyspozytorka pogotowia ratunkowego powiadomiła oficera dyżurnego komendy powiatowej Policji w Kętrzynie, że chwilę wcześniej zadzwonił do niej mężczyzna z informacją, że w szpitalu jest podłożona bomba. Natychmiast na miejsce zostało skierowanych kilkunastu policjantów, którzy zabezpieczyli przyległy teren oraz szczegółowo sprawdzili cały budynek szpitala. Na szczęście udało się uniknąć ewakuacji pacjentów, a alarm okazał się fałszywy. Ustalenie autora głupiego żartu nie było trudne i już następnego dnia policjanci wiedzieli, że telefon wykonał 16-letni Szymon A. Podczas przesłuchania chłopak przyznał się do winy, jednak nie potrafił racjonalnie wyjaśnić policjantom motywów swojego nieodpowiedzialnego zachowania.


Fałszywy alarm stanowi wykroczenie, za które grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo kara grzywny do 1500 złotych. Sąd może orzec także nawiązkę do wysokości 1000 złotych.

Gdyby zapadła decyzja o ewakuacji szpitala sprawca mógłby odpowiadać za przestępstwo narażenia na niebezpieczeństwo życia i zdrowia pacjentów, za które grozi nawet do 3 lat więzienia.


Zdobycze współczesnej techniki pozwalają policjantom skutecznie walczyć z takimi przypadkami. Funkcjonariusze zatrzymują i przedstawiają zarzuty "dowcipnisiom", którzy następnie trafiają przed oblicze sądu.

Powrót na górę strony