Służba, która ma sens
- Kiedy dowiadujemy się, że pacjent po przeszczepie żyje, że jego stan jest stabilny, że wraca do rodziny – to dla nas największa nagroda – podkreślają policyjni lotnicy, którzy tylko w maju i czerwcu sześciokrotnie na pokładzie Belli-407GXi transportowali organy do transplantacji. Loty realizowane były na prośbę koordynatorów transplantacyjnych w sytuacjach, gdy liczył się czas, a inne formy transportu nie dawały szans na wykonanie misji ratującej życie.
Nie ma miejsca na błąd
Wszystko zaczyna się od telefonu - często późnym wieczorem lub nocą. Pora jednak nie ma znaczenia. Znaczenia nie ma też, czy jest to dzień powszedni czy weekend. Gdy tylko zostają wyczerpane inne możliwości, ratunkiem może być załoga policyjnego śmigłowca. Przez ostatnie kilka lat dopracowano procedury i zasady współpracy z ośrodkami transplantacyjnymi. To niezwykle ważne, gdy liczy się każda minuta.
Każda misja to wiele godzin przygotowań, choć same loty trwają zaledwie kilkadziesiąt minut. Na pokładzie transportowany jest specjalistycznie zabezpieczony pojemnik z organem. Piloci wiedzą, że nie mogą pozwolić sobie na błąd. Czas, warunki pogodowe, trasa, współpraca z lotniskami, szpitalami i koordynatorami transplantologicznymi - wszystko musi zadziałać perfekcyjnie.
Stawką jest ludzkie życie
Kiedy policyjny śmigłowiec odrywa się od ziemi, zaczyna się misja, w której stawką jest ludzkie życie. - Z perspektywy lotu wygląda to jednak bardzo spokojnie - lecimy trasą jak każdą inną. Na pokład zabieramy niepozorny pojemnik. W środku - szansa, często jedyna. Ale my wiemy, że gdzieś na dole, na bloku operacyjnym, ktoś czeka na nowe życie. I wiemy, że operacja nie zacznie się bez nas. I choć czas płynie nieubłaganie, najważniejszy jest bezpieczeństwo - mówi jeden z lotników.
- W transporcie organów mamy ściśle określone okna czasowe. Serce trzeba przeszczepić w ciągu czterech godzin. Wątrobę - nieco więcej. Ale nie możemy ryzykować. Dzięki służbom, takim jak Policja zyskujemy czas i pewność, że zdążymy na czas. Transport organu do przeszczepu to nie tylko wyzwanie medyczne. To również wyzwanie logistyczne i organizacyjne. Gdyby nie wsparcie, wiele z tych przeszczepów nie byłoby możliwych - mówi Mateusz Rakowski, koordynator ds. transplantacji serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Mapa życia: sześć tras - sześć historii
Tylko w maju i czerwcu policyjne śmigłowce sześciokrotnie brały udział w transportach organów do przeszczepów. Transportowane były: serca, nerki, płuca, wątroby. Za każdym razem policyjne załogi lotnicze działały pod presją czasu. Do pokonania były setki kilometrów (z granicy z Litwą do Warszawy, z Mazowsza do Gdańska i do Wrocławia, z Lubuskiego do Warszawy i z Opolszczyzny do Poznania).
Od kilku lat policyjne śmigłowce regularnie pomagają ratować ludzkie życie. Dotychczas wykonano 63 loty z organami. To nie statystyka. To 63 osoby, które dostały drugą szansę. To kilkadziesiąt rodzin, które mogły powiedzieć „zostań z nami”. Ostatni taki lot, tym razem z województwa opolskiego do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Poznaniu miał miejsce 23 czerwca w wyjątkowy dzień - Dzień Ojca. - Stan 61-letniego pacjenta po przeszczepie serca jest aktualnie stabilny - poinformował nas po zabiegu koordynator ds. transplantacji serca dr hab. n. med. Tomasz Urbanowicz z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Poznaniu.
- Kiedy dowiadujemy się, że pacjent po przeszczepie żyje, że jego stan jest stabilny, że wraca do rodziny – to dla nas największa nagroda - podkreśla insp. pil. Rober Sitek, naczelnik Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP i dodaje: wtedy wiemy, że to nie był tylko lot. To była służba, która ma sens.
Tekst: mł. insp. Anna Kędzierzawska/BKS KGP
Foto/Film: KWP w Białymstoku, Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim, Opolu, Poznaniu i Radomiu
Montaż: podkom. Tomasz Lis/BKS KGP