Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Policjanci wykrywają „zgłoszeniówki”

Data publikacji 14.07.2010

Zwykle ktoś zgłasza kradzież, np. auta, laptopa czy telefonu komórkowego. Nieraz sprawcy zawiadamiają, że padli ofiarą rozboju lub oszustwa i stracili pieniądze – za każdym razem opowiadają niezwykle przekonujące historie. Szybko jednak wychodzi na jaw, że składali fałszywe zeznania - żadnej kradzieży ani rozboju czy oszustwa nie było. W rzeczywistości, najczęściej chodzi o próbę wyłudzenia odszkodowania lub ukrycie problemów finansowych np. przed rodziną.

36-letnia Anna B. usłyszała od żoliborskich dochodzeniowców zarzut zawiadomienia Policji o niepopełnionym przestępstwie i składania fałszywych zeznań. Kobieta, aby uniknąć płacenia wysokiego rachunku telefonicznego, złożyła fałszywe zawiadomienie o dokonaniu oszustwa na jej szkodę. Zeznała, że została oszukana przez nieznanego jej hakera, który obciążył jej rachunek telefoniczny na kwotę 808,78 zł. Oczywiście żadnego hakera nie było. Kobieta podczas kolejnego przesłuchania przyznała się, że w ten sposób chciała uniknąć płacenia wysokiego rachunku za połączenia audiotele.

W innym przypadku, 19-letni Adrian P. nie chciał pójść do szkoły, więc wymyślił napad, o którym powiadomił nauczyciela. Był przekonany, że dzięki temu zostanie zwolniony do domu. Ku zaskoczeniu 19-latka, dyrekcja szkoły powiadomiła o zdarzeniu bemowskich policjantów. Adrian P., bojąc się konsekwencji, kłamał dalej. Funkcjonariusze nie dali się jednak zwieść. Udowodnili młodemu człowiekowi oszustwo. Teraz za składanie fałszywych zeznań grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.

Tyle samo grozi Sławomirowi R., który w komendzie na Żoliborzu zgłosił kradzież telefonu komórkowego wartego tysiąc złotych. Rzekoma kradzież miała mieć miejsce na terenie Luksemburga, przy granicy z Niemcami. Podczas składania zeznań mężczyzna był bardzo zdenerwowany. Sprawiał wrażenie, jakby chciał coś ukryć. To wzbudziło podejrzenia policjanta przyjmującego zgłoszenie. Swoimi spostrzeżeniami natychmiast podzielił się z kryminalnymi. Szybko ustalono, że mężczyzna ubezpieczył swój telefon na kwotę dwóch tysięcy złotych. Na Policji zgłosił kradzież po to, aby uzyskać odpowiednie zaświadczenie o kradzieży, które przedstawiłby ubezpieczycielowi.

Szybki sposób na zdobycie pieniędzy znalazł również 26-letni Marcin C. Kupił karoserię audi i miał sam sobie skompletować samochód. Niestety koszty okazały się znacznie wyższe niż przewidywał. Aby więc szybko wyrejestrować samochód, zgłosił kradzież Policji. Funkcjonariusze od razu zorientowali się, że mężczyzna kłamie. Udowodnili mu, że złożył fałszywe zeznania – żadnej kradzieży audi nie było.

Z kolei kryminalni z Pragi Południe nie dali się zwieść opowieściom 31-letniego Daniela B., który złożył zawiadomienie o tym, że stał się ofiarą rozboju, w wyniku którego utracił 40 tys. złotych. Wystarczyły zaledwie cztery dni, by udowodnić, że żadnego rozboju nie było, a rzekomy pokrzywdzony miał poważne problemy finansowe. 31-latek prowadził firmę, zatrudniał pracowników, ale nie miał pieniędzy, by wypłacić im pensje. Wydawało mu się, że kiedy upozoruje napad, rozwiąże to jego kłopoty. Bardzo się mylił.

Mylił się również 25-letni Piotr G., który przegrał na automatach ponad 34 tys. złotych – pieniądze powierzył mu kolega z pracy. Bojąc się odpowiedzialności, powiadomił raszyńską Policję, jakoby został napadnięty przez dwóch zamaskowanych mężczyzn, z których jeden groził mu nożem. Już następnego dnia usłyszał zarzuty. 25-latek poddał się dobrowolnie karze sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres próby dwóch lat. Zobowiązał się też oddać pieniądze.

Z fałszywym zawiadomieniem o kradzieży mieli też do czynienia policjanci z Nadarzyna. Na komisariat zgłosił się 32-letni Mariusz T., który zawiadomił o kradzieży fiata uno. O kradzież oskarżył kolegę z pracy. Gdy policjanci zaczęli pytać o szczegóły, mężczyzna zmieniał wersje. Początkowo twierdził, że to kolega z pracy ukradł mu kluczyki i zabrał auto z parkingu. Prawda jednak wyglądała zupełnie inaczej. Okazało się, że znajomy z pracy, na terenie firmowego parkingu, uszkodził pojazd zgłaszającego i choć zobowiązał się naprawić auto na własny koszt, nie uczynił tego, zwlekając z oddaniem samochodu. 32-latek, chcąc przyśpieszyć naprawę i odzyskanie samochodu, zgłosił jego kradzież na Policję. Pojazd został odnaleziony w warsztacie samochodowym na terenie gminy Nadarzyn. Mężczyzna usłyszał zarzuty.

W innym przypadku „zgłoszeniówkę” wykryto już po godzinie od zgłoszenia. Historia o tym, że mężczyzna przyjechał do Wesołej pograć w piłkę, potem zostawił tam na noc audi, bo sam wypił piwo i nie mógł prowadzić, a w tym czasie auto zniknęło, od razu wydała się policjantom podejrzana. 22-latkowi udowodniono składanie fałszywych zeznań.

Takie same zarzuty usłyszał 22-letni Andrzej G. Mężczyzna opowiedział policjantom na Śródmieściu, że został napadnięty i pobity, gdy wracał wieczorem do domu. Jak się okazało, wszystko wymyślił, bo nie chciał mieć problemów z wyrobieniem nowych dokumentów.

Trzy lata wiezienia grozi także 36-letniemu Andrzejowi S., który zgłosił kradzież swojego fiata seicento ze szpitalnego parkingu. Kiedy po około dwóch godzinach odwiedzin u chorej wrócił – auta już nie było. Podczas przesłuchania mężczyzny pojawiły się nieścisłości. Szczególne wątpliwości budził fakt, że kradzież zgłoszono dopiero po dwóch miesiącach.

Opisane przypadki to dowód na to, że osoby, które zgłaszają fikcyjne przestępstwa, ponoszą odpowiedzialność karną. Sprawcom nie pomaga nawet najlepiej przygotowana wersja wydarzeń. Wszystko wychodzi na jaw podczas drobiazgowych przesłuchań. Policjanci szybko weryfikują zebrane materiały i przedstawiają oszustom zarzuty. Za składanie fałszywych zeznań i zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie, grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

W ubiegłym roku tylko policjanci z wydziału dw. z przestępczością samochodową KSP ujawnili w całym garnizonie stołecznym 77 "zgłoszeniówek" (w 2008 r. - odkryto 88, w 2007 r. - 137, a w 2006 r. - 248). W tym roku z kolei w I półroczu policjanci komendy stołecznej prowadzili 52 sprawy, w których zgłaszano fałszywie m.in. rozboje (10), włamania i kradzieże aut (26), włamania do samochodów (2), kradzieże pojazdów (6), oszustwo. Często chodziło o wyłudzenie nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zatrzymywano zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Wykrycie tych spraw to zasługa dochodzeniowców, kryminalnych i wykorzystania przez nich monitoringu.

(KSP / pp)
 

Powrót na górę strony