Funkcjonariusz wraz z kolegami uratował mężczyznę, który zniknął pod wodą
To był piękny, słoneczny dzień. Komisarz Krzysztof Majewski, funkcjonariusz z Komisariatu Policji w Morągu, miał urlop. Spędzał go razem z rodziną nad jeziorem w Bogaczewie. W pewnym momencie usłyszał rozpaczliwe wołanie o pomoc, które dobiegało z pobliskiego pomostu. Okazało się, że brat mężczyzny, który krzyczał, zniknął pod wodą. Tak zaczęła się dramatyczna walka o życie, która na szczęście zakończyła się zwycięsko.
Komisarz Krzysztof Majewski, który w Policji pracuje od 17 lat, jest oficerem dyżurnym. Często pomaga ludziom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. To człowiek niezwykle uczynny, pełen empatii. Kilka miesięcy temu „postawił na nogi” kilkadziesiąt osób, by pomóc zrozpaczonej właścicielce psa odnaleźć jej ukochanego pupila. Tym razem niespodziewanie stanął przed o wiele trudniejszym zadaniem. Pod wodą zniknął człowiek, do dna było ponad 3 metry głębokości i mętna woda, utrudniająca widoczność. Tak zaczęła się trwająca kilka minut walka o życie człowieka, który zniknął pod wodą.
- Usłyszałem krzyk, wołanie o pomoc. Mężczyzna z pomostu wskazywał oddalone o kilkadziesiąt metrów miejsce, gdzie pod wodą zniknął jego brat. Natychmiast popłynąłem w tamtą stronę, za mną dwóch moich kolegów. W pewnym momencie kiedy zanurkowałem, cudem chyba, zobaczyłem leżące na dnie ciało. Zanurkowałem ponownie, jednak nie mogłem go sięgnąć. Było bardzo głęboko. Po chwili dopłynęli moi koledzy, Tadeusz i Wojtek Maykowscy. Na zmianę nurkowaliśmy, żeby go poderwać z dna. Wreszcie się udało i doholowaliśmy go do brzegu. Był siny, bez oznak życia. Moja żona była na brzegu, krzyczałem, by pobiegła wskazać drogę karetce pogotowia, liczyła się każda sekunda. Na zmianę z kolegami reanimowaliśmy go. Wtedy się zorientowałem, że znam go z widzenia. Kiedy zaczął się krztusić, wiedziałem już, że jest nadzieja. Nieprzytomny mężczyzna zaczął ciężko oddychać. Cały czas kontrolowałem jego czynności życiowe. Po kilkunastu minutach przyjechała karetka, zabrała go do szpitala. Staliśmy na tej plaży jak sparaliżowani. Kiedy nadeszła informacja, że żyje, odetchnęliśmy z ulgą. – powiedział kom. Krzysztof Majewski. Powiedział dopiero teraz, ponieważ koledzy z pracy nic nie wiedzieli o jego bohaterskim czynie. I pewnie by się nie dowiedzieli, gdyby nie podziękowania, które wpłynęły do komendy od człowieka, który dzięki niemu i jego dwóm kolegom otrzymał, jak mówi, drugie życie.
(KWP w Olsztynie / mw)