Policjanci zapobiegli tragediom
23-latek, który groził, że skoczy z kładki dla pieszych biegnącej nad torowiskiem został z niej w kontrolowany sposób ściągnięty przez funkcjonariuszy. Trafił do szpitala na obserwację. Mężczyzna, który po kłótni z żoną wyszedł z domu z zamiarem popełnienia samobójstwa, został odnaleziony leżący w śniegu przy temperaturze na zewnątrz sięgającej –15 stopni. Pomoc przyszła na czas również do 49-latka i 60-latka, którzy chcieli targnąć się na swoje życie. We wszystkich tych przypadkach dzięki natychmiastowej reakcji i sprawnej interwencji funkcjonariuszy oraz pomocy lekarskiej nie doszło do tragedii.
W sylwestrową noc płońscy policjanci wysłani zostali przez dyżurnego na stację PKP w Płońsku, gdzie, jak wynikało ze zgłoszenia, z kładki dla pieszych biegnącej nad torami chciał skoczyć mężczyzna. Na miejscu policjanci zastali zapłakaną młodą kobietę, która prosiła ich o pomoc. Wskazała funkcjonariuszom mężczyznę, który znajdował się po zewnętrznej stronie barierki, na kładce biegnącej nad torowiskiem. Mężczyzna siedział na przerdzewiałym kawałku blachy, ponad metr od kładki. Nie zareagował na prośby, aby przeszedł z powrotem w bezpieczne miejsce. Nie pozwolił im również zbliżyć się do siebie, cały czas grożąc, że skoczy.
Funkcjonariusze nie tracąc czasu wezwali na miejsce karetkę pogotowia i straż pożarną. Strażacy na torowisku, bezpośrednio pod mężczyzną, rozłożyli poduszkę powietrzną. Gdy tylko poduszka została napełniona, przy współdziałaniu ze strażakami znajdującymi się na dole, policjanci weszli za barierkę kładki i doprowadzili do kontrolowanego osunięcia się młodego mężczyzny na poduszkę. Zaraz po „upadku” 23-latek został przewieziony do szpitala, gdzie pozostał na obserwacji.
Z kolei 2 stycznia br. ok. godz. 23.00 policjanci Oddziału Prewencji z Wrocławia zostali powiadomieni o zaginięciu mężczyzny. Z otrzymanych informacji wynikało, że mieszkający we Wrocławiu mężczyzna po kłótni z żoną wyszedł z domu z zamiarem popełnienia samobójstwa. Złe warunki atmosferyczne, temperatura, która spadła do –15 stopni, stwarzały realne zagrożenie dla życia desperata. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania mężczyzny.
Na podstawie posiadanych informacji policjanci ustalili, gdzie może przebywać zdesperowany człowiek. Sprawdzili teren ogródków działkowych znajdujących się na terenie Grabiszynka. Policjanci nikogo tam nie znaleźli. Jednak w pewnym momencie zauważyli ognisko znajdujące się w innym rejonie. Gdy podeszli bliżej spostrzegli leżącego na śniegu poszukiwanego 37-latka.
Na miejsce natychmiast wezwano pogotowie ratunkowe. Mężczyzna był przemarznięty, wyziębiony, czuć było od niego woń alkoholu. Ratownicy po przyjeździe zabrali mężczyznę do szpitala. Po stwierdzeniu, że 37-latkowi nic nie zagraża, ze względu na jego stan nietrzeźwości został przewieziony do ośrodka opiekuńczego do wytrzeźwienia.
Zambrowscy policjanci w porę dotarli do osoby, która chciała targnąć się na swoje życie. Na szczęście dzięki szybkiej i sprawnej interwencji mundurowych nie doszło do tragedii.
Inny tego typu przypadek miał miejsce w minioną sobotę, 2 stycznia br. Wieczorem dyżurny zambrowskiej Policji odebrał telefon od zdesperowanego mężczyzny. 49-latek poinformował, że jego sytuacja jest beznadziejna i chce skończyć ze swoim życiem. Policjant kontynuując rozmowę, wiedząc jedynie, że jego rozmówca jest mieszkańcem Zambrowa, dzięki wieloletniemu doświadczeniu szybko ustalił dokładny adres desperata. Mundurowi już po kilkunastu minutach byli na miejscu, gdzie zastali 49-letniego mężczyznę. Dzięki natychmiastowej reakcji i sprawnej interwencji funkcjonariuszy oraz pomocy lekarskiej nie doszło do tragedii.
Z kolei 1 stycznia br. w godzinach wieczornych do Komisariatu Policji w Sulechowie zadzwonił mężczyzna i poinformował oficera dyżurnego, że chce popełnić samobójstwo. Dyżurny komisariatu w rozmowie telefonicznej próbował dowiedzieć się jak najwięcej od mężczyzny i jednocześnie natychmiast skierował patrol Policji w miejsce, skąd ten dzwonił.
Po wejściu do pomieszczenia mundurowi zauważyli mężczyznę, który już zdecydował się na desperacki krok. Wydawało się, że policjanci przybyli za późno, ponieważ człowiek ten nie dawał żadnych oznak życia. Niewyczuwalny był puls. Pomimo tego policjanci natychmiast podjęli reanimację i po kilku chwilach przywrócili jego funkcje życiowe i monitorowali je do czasu przybycia pogotowia ratunkowego. 60-latek został przewieziony do szpitala w Zielonej Górze. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że powodem tego desperackiego kroku były najprawdopodobniej niepowodzenia osobiste.
(KWP w Radomiu, KWP we Wrocławiu, KWP w Białymstoku, KWP w Gorzowie / mw)