Pacjent zadzwonił, że w szpitalu jest bomba
Niespełna kilka godzin zajęło bielskim policjantom ustalenie sprawcy, który w piątek po południu wywołał fałszywy alarm bombowy w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej. Okazał się nim 45-letni pacjent, który sądził, że dzięki zamieszaniu i ewakuacji opuści wcześniej placówkę. Za przestępstwo to grozi mu teraz do 8 lat za kratami.
W piątek tuż przed 17.00 na telefon pogotowia ratunkowego zadzwonił mężczyzna, który poinformował dyspozytorkę, że w Szpitalu Wojewódzkim jest bomba, która lada moment wybuchnie. Postawił na nogi personel i służby ratunkowe. Na miejsce natychmiast skierowano patrole policyjne, pirotechników, a także przewodników wraz z psami szkolonymi do wykrywania materiałów wybuchowych. Odwiedzających poproszono o opuszczenie oddziałów i sali chorych. Policjanci zabezpieczyli budynek i pobliskie ulice.
Po kilkugodzinnym sprawdzeniu obiektu przez policyjnych pirotechników okazało się, że był to fałszywy alarm. Na miejscu nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych. W tym samym czasie policjanci zajęli się poszukiwaniem sprawcy alarmu. Bardzo szybko ustalili, że związek z tym zdarzeniem może mieć 45-letni pacjent tego szpitala. Mężczyzna przyznał się do wywołania fałszywego alarmu. Ponieważ hospitalizowany jest od dłuższego czasu, sądził że dzięki zamieszaniu, które wywołał oraz ewentualnej ewakuacji, będzie mógł wrócić do domu. Za przestępstwo to grozi mu do 8 lat więzienia.
Przypominamy, że sprawcy przestępstw nie mogą czuć się bezkarni. Dysponujemy coraz nowszymi metodami ich wykrywania. Również ustalenie autorów fałszywych alarmów bombowych jest tylko kwestią czasu. Oprócz odpowiedzialności karnej, podejrzani o takie przestępstwa mogą zostać obciążeni sporymi kosztami akcji wszystkich służb ratunkowych. Dlatego też przestrzegamy przed podobnymi zachowaniami, które mogą mieć bardzo poważne następstwa.
KWP Katowice / KGP / mg