Szybka reakcja i zaangażowanie policjantów zapobiegły tragediom
Informacja od pracownika monitoringu oraz szybka reakcja wilanowskich policjantów uratowały życie nietrzeźwemu mężczyźnie, który stoczył się z nasypu i wpadł do kanałku. Dzięki zdecydowanej postawie asp. sztab. Marka Izdebskiego i sierż.sztab. Huberta Węgielskiego nie doszło do tragedii. 37-letni mężczyzna trafił pod opiekę rodziny. Policjanci z Torunia z kolei po Po półtoragodzinnych poszukiwaniach mundurowi odnaleźli zziębniętego zgłaszającego, który siedział na zamarzniętej kałuży ze złamaną nogą. W porę odnalezionym 44-latkiem zajęła się załoga pogotowia. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu.
W miniony piątek, 03.02.br., około 23:00, zastępca oficera dyżurnego Komisariatu Policji Warszawa Wilanów otrzymał zgłoszenie od pracownika monitoringu o mężczyźnie, który wchodził na jezdnię wprost pod nadjeżdżające pojazdy stwarzając zagrożenie dla siebie, jak również innych uczestników ruchu. Nieskoordynowane ruchy i zataczanie się mężczyzny wskazywały, że znajduje się on pod wpływem alkoholu. Zastępca dyżurnego na swoim monitorze zauważył opisywanego mężczyznę. Jednak w pewnym momencie zniknął on z zasięgu kamer i wszystko wskazywało na to, że skierował się on w stronę kanałku przepływającego wzdłuż Al. Wilanowskiej.
Asp. sztab. Marek Izdebski znając dokładnie ten teren i bojąc się, że mężczyzna może wpaść do kanałku zdecydował natychmiast udać się w to miejsce. Asystował mu sierż.sztab. Hubert Węgielski. Kiedy po kilkunastu minutach funkcjonariusze byli na miejscu mężczyzna był już zanurzony częściowo w wodzie. Z uwagi na swój stan upojenia alkoholowego, oblodzenie oraz stromość skarpy nie byłby on w stanie sam wydostać się z wody. Na szczęście pomoc nadeszła na czas. Mężczyzna został przewieziony do komisariatu, gdzie został przekazany pod opiekę swojej rodzinie.
Szybka reakcja policjantów z wilanowskiego komisariatu i ich zaangażowanie w akcję ratunkową zapobiegły tragedii. Mężczyzna w porę uzyskał niezbędną pomoc.
***
W nocy z piątku na sobotę, z3/4.02.br., tuż po 1:00, na numer alarmowy dyżurnego toruńskiej policji zadzwonił mężczyzna, który oświadczył, że jest osobą niewidomą i nie może trafić do domu. Proszący o pomoc podał też, że znajduje się przy jednym z lokali przy ul. Gagarina. Dyżurny na pomoc wysłał patrol. Policjanci dokładnie sprawdzili tę okolicę jednak nie odnaleźli zgłaszającego. Powiadomili o tym dyżurnego, który ponownie skontaktował się z mężczyzną. Ten jednak nadal nie potrafił określić, gdzie dokładnie się znajduje. Wówczas dyżurny skierował w tę okolicę trzy kolejne patrole.
Policjanci wiedzieli, że nie ma czasu do stracenia, bo na zewnątrz panowała ujemna temperatura. Rozmowa ze zgłaszającym nie wniosła niczego nowego. Funkcjonariusze dowiedzieli się tylko, że "siedzi on na ławce, ale nie wie gdzie i jest mu już tak zimno, że nie może się ruszyć". Policjanci zaczęli skrupulatnie sprawdzać zatem kolejne ulice znajdującej się w pobliżu tej, którą wskazał mężczyzna. W końcu, po trwających półtorej godziny poszukiwaniach, patrol, który pojechał na tę interwencję jako pierwszy, odnalazł poszukiwanego.
Mężczyzna znajdował się w ciemnym miejscu pomiędzy garażami i, jak się okazało, zamiast na ławce siedział na zamarzniętej kałuży. Stwierdził, że nie może się ruszyć, bo coś mu się stało w nogę. Stróże prawa uznali, że niezbędna jest interwencja pogotowia. Przybyli na miejsce ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala.
44-latek sam przyznał się funkcjonariuszom, że wypił ze znajomym zbyt dużą ilość alkoholu.
(KSP / KWP w Bydgoszczy/ mw)