Odnaleźli i uratowali
Policjanci ze Stalowej Woli uratowali mężczyznę, który próbował odebrać sobie życie. Dzięki szybkiej reakcji policjantów mężczyzna został odnaleziony i przekazany pod opiekę lekarzy. Z kolei dzielnicowy z Komisariatu Policji w Stoczku Łukowskim odnalazł 24-latka, który pozostawił rodzinie list pożegnalny i wyszedł z domu. Dzięki swojemu doświadczeniu policjant znalazł młodego mężczyznę na strychu budynku gospodarczego. Brodniccy policjanci, wspólnie z jednym z krewnych, uratowali 58-latka, który targnął się na swoje życie. Dzielnicowy pełniący służbę wraz ze strażnikiem miejskim na terenie Nowogrodu Bobrzańskiego również uratował życie niedoszłemu samobójcy. Policjanci z Torunia wspólnie ze strażnikami Państwowej Straży Rybackiej i strażakami przeprowadzili akcję i uratowali desperata.
Było po godz. 19:00, kiedy dyżurny stalowowolskiej komendy odebrał wczoraj, 19.04.br., połączenie z telefonu alarmowego. W słuchawce usłyszał męski głos. Dzwoniący poinformował, że chce popełnić samobójstwo. Mężczyzna powiedział dyżurnemu, że czuje się samotny, nie ma po co żyć i idzie na tory rzucić się pod pociąg. Policjant ustalił, że dzwonił do niego 33-letni mieszkaniec powiatu stalowowolskiego
Dyżurny natychmiast wysłał na miejsce policyjny patrol. Funkcjonariusze znaleźli mężczyznę, który był pod wpływem alkoholu. W rozmowie z policjantami przyznał, że dzwonił na Policję, bo chciał popełnić samobójstwo.
33-letni mężczyzna został przekazany pod opiekę lekarzy. Policjanci wyjaśniają przyczyny, dla których 33-latek chciał się targnąć na swoje życie.
***
Wczoraj, 19.04.br., przed godziną 20:00, dyżurny łukowskiej komendy policji został powiadomiony o zaginięciu 24-latka z gminy Wola Mysłowska. Z przekazanej informacji wynikało, że młody mężczyzna pozostawił list pożegnalny i wyszedł z domu. Początkowo poszukiwali go jego najbliżsi, jednak mimo ich starań nie udało się go odnaleźć.
Do poszukiwań młodego mężczyzny zostali skierowani wszyscy pełniący służbę policjanci, a także przewodnik z psem tropiącym. Do działań włączył się też dzielnicowy z Komisariatu Policji w Stoczku Łukowskim.
Funkcjonariusz rozmawiając z członkami rodziny zaginionego ustalił, że ci sprawdzili już wszystkie zabudowania gospodarcze. Mimo ich zapewnień, policjant sam zaczął sprawdzać wszystkie pomieszczenia i zakamarki na terenie posesji. Nagle zauważył, że drzwi jednego z nich zamknięte są na kłódkę od zewnątrz. Funkcjonariusz poprosił domowników o otworzenie kłódki. Wchodząc do pomieszczenia zauważył otwór w suficie, prowadzący na strych. Pomimo zapewnień rodziny, że 24-latek raczej nie byłby w stanie tam się dostać, policjant nie dał za wygraną. Przystawił stolik i krzesło i wszedł na strych. Tam zauważył leżącą na podłodze kurtkę, w jaką miał być ubrany zaginiony 24-latek. W pobliżu leżały fiolki po lekach i zużyte strzykawki.
Po chwili policjant zauważył leżącego na betonowej posadzce nieprzytomnego młodego mężczyznę. Ponieważ nie dawał oznak życia, funkcjonariusz rozpoczął reanimację. Po chwili młodzieniec zaczął oddychać i odzyskał przytomność. Po kilkunastu minutach 24-latkiem zajął się już personel medyczny, który zabrał go do szpitala.
Niewątpliwie dzięki dociekliwości i uporowi st. asp. Andrzeja Ostrowskiego życiu i zdrowiu 24-latka nie zagraża już niebezpieczeństwo.
***
Dzisiejszej nocy, 20.04.br., około 1:30 brodnicki dyżurny otrzymał zgłoszenie od zaniepokojonej kobiety, że jej nietrzeźwy mąż wziął linkę, wyszedł z domu i oznajmił, że "chce się zabić".
Natychmiast do odległej kilkadziesiąt kilometrów od Brodnicy miejscowości dyżurny wysłał wszystkie patrole. Funkcjonariusze, wspólnie z członkami rodziny, zaczęli przeczesywać lasy, pola, łąki. Po ponad godzinnych poszukiwaniach jeden z patroli usłyszał dziwne dźwięki. Policjanci, st.sierż. Maciej Rosiński i st.sierż. Robert Musiał wraz z jednym z krewnych desperata zlokalizowali skąd dochodzą odgłosy. Poszli więc w tym kierunku i po chwili zauważyli wiszącego na słupie 58-latka.
Natychmiast odcięli sznur i przystąpili do resuscytacji, powiadamiając jednocześnie pogotowie. Uratowany mężczyzna trafił pod opiekę lekarzy.
***
W środę, 19.04.br., w Nowogrodzie Bobrzańskim, dzielnicowy st.asp. Jerzy Spychała pełniąc służbę w patrolu wspólnie z funkcjonariuszem Straży Miejskiej Józefem Cichowiczem, zauważył mężczyznę, który siedział na barierce mostu nad rzeką Bóbr. Wyglądało to tak, jakby za chwilę chciał skoczyć z mostu. Policjant natychmiast zatrzymał radiowóz i podbiegł w stronę desperata. Gdy ten zauważył policjanta zaczął krzyczeć w jego stronę, żeby nie podchodził bo skoczy. Dzielnicowy zaczął rozmowę z mężczyzną, próbował go uspokoić i jednocześnie zbliżał się do niego cały czas bacznie go obserwując. W pewnym momencie, gdy mężczyzna na chwilę się odwrócił, policjant skoczył w jego stronę, chwycił go mocno i zdjął z barierki uniemożliwiając skok. Desperat był zaskoczony i oszołomiony.
Policjant zaprowadził mężczyznę do radiowozu i wezwał karetkę. Osobą potrzebującą pomocy okazał się 55-letni mieszkaniec Nowogrodu Bobrzańskiego. Badanie na zawartość alkoholu w organizmie wykazało, że mężczyzna ma ponad 2 promile. Trudno było z nim nawiązać kontakt. Lekarz pogotowia ratunkowego, które przyjechało na miejsce, zadecydował, że do czasu wytrzeźwienia mężczyzna może przebywać w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych zielonogórskiej komendy. Po sprawdzeniu okazało się, że nie była to pierwsza próba odebrania sobie życia przez mężczyznę. Dotychczas w porę reagowali członkowie rodziny. Tym razem mężczyzna miał szczęście, że w pobliżu przejeżdżali policjant ze strażnikiem, którzy zapobiegli tragedii.
St. asp. Jerzy Spychała to doświadczony policjant, który dzielnicowym w Nowogrodzie Bobrzańskim jest od kilkunastu lat. Jego reakcja i decyzja, którą podjął ratując desperata w tak dynamiczny sposób, świadczy nie tylko o dużym doświadczeniu policjanta, ale także o zaangażowaniu. Jego zachowanie z pewnością może być wzorem do naśladowania. St.asp. Jerzy Spychała 21 marca br. został awansowany na stanowisko starszego dzielnicowego.
***
Kilka różnych służb ratowało 21-latka, który skoczył z mostu do rzeki. Początkowo próbowała mu pomóc trenująca na łodzi zawodniczka, ale wywróciła się i też wpadła do wody. Ostatecznie oboje wyłowili strażacy, którzy zaopiekowali się kobietą. Mężczyzna natomiast trafił na policyjną motorówkę, gdzie zajęli się nim funkcjonariusz wraz ze strażnikami rybackimi. Dzięki profesjonalnej wspólnej akcji desperat otrzymał fachową pomoc i trafił do szpitala
Wczoraj (20.04.17) około 16:15 dyżurny toruńskiej komendy odebrał zgłoszenie o mężczyźnie, który skoczył z mostu drogowego im. Józefa Piłsudskiego w Toruniu. Desperat, będąc już w wodzie, nagle zaczął wzywać pomocy. Policjant z zespołu prewencji na wodach i terenach przywodnych toruńskiej komendy pełnił w tym czasie na nabrzeżu Wisły służbę z dwoma strażnikami Państwowej Straży Rybackiej. Kiedy funkcjonariusz otrzymał od dyżurnego niepokojący sygnał natychmiast udał się do przystani, gdzie była policyjna łódź. Błyskawicznie uruchomił służbową motorówkę i podążył w miejsce, gdzie dryfował 21-latek. W tym czasie akcję ratunkową podjęli również strażacy.
W międzyczasie płynącego z nurtem rzeki desperata zauważyła zawodniczka trenująca na łodzi wiosłowej. Kobieta dopłynęła do tonącego, lecz kiedy chwycił on łódź ta wywróciła się razem z nią. Wtedy na dodatek tonąca łódź wsunęła się pod barkę transportową kotwiczącą w nurcie rzeki, łamiąc kadłub.
Strażacy jako pierwsi dotarli do potrzebujących pomocy i wyciągnęli ich z wody. Dzielną wioślarką zajęli się strażacy, natomiast 21-latek trafił do policyjnej łodzi. Był bardzo wychłodzony, ale przytomny. W trakcie transportu policjant wraz z towarzyszącymi mu strażnikami rybackim robili wszystko, by nie dopuścić do hipotermii.
Dzięki szybkiej akcji i wykorzystaniu policyjnej motorówki desperat otrzymał fachową pomoc i trafił pod opiekę lekarzy. Na szczęście nie stało mu się nic poważnego.
(KWP w Rzeszowie, KWP w Lubline/ KWP w Radomiu/ KWP w Gorzowie/ KWP w Bydgoszczy / mw)