Policjanci uratowali niedoszłych samobójców
W minioną sobotę opolscy policjanci otrzymali prośbę o interwencję w związku z awanturą domową. Po przybyciu, funkcjonariusze usłyszeli, że mężczyzna usiłował popełnić w stodole samobójstwo. Natychmiast pobiegli na miejsce i uratowali mężczyznę. Również policjanci z bydgoskiego Błonia uratowali dwóch mężczyzn, którzy targnęli się na swoje życie. Policjanci z Wrocławia z kolei przez kilka godzin prowadzili poszukiwania kobiety, która zamierzała popełnić samobójstwo. Kobieta została odnaleziona w jednym z mieszkań na Psim Polu, po zażyciu środków farmaceutycznych. Trafiła do szpitala. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Podobna sytuacja miała miejsce na Podkarpaciu. Policjanci odnaleźli kobietę, która chciała odebrać sobie życie odkręcając gaz. Była pijana.
Kiedy policjanci opolskiej patrolówki: st. sierż. Jacek Jóźwik oraz sierż. szt. Grzegorz Kozak w sobotę (8 lipca br.) o godzinie 21:15 wyjeżdżali na interwencję domową, nie przypuszczali, że będą musieli ratować sprawcę przemocy. Policjanci dotarli na miejsce i usłyszeli, że sprawca próbował powiesić się w stodole. Funkcjonariusze natychmiast pobiegli do wskazanego budynku i zobaczyli leżącego na posadzce za traktorem 21-latka. Mężczyzna miał zaciśnięty na szyi gruby sznur. Policjanci natychmiast odcięli sznur i zdjęli go z szyi 21-latka. Ponieważ mężczyzna nie oddychał, funkcjonariusze przystąpili do reanimacji. Chwilę później mężczyzna zaczął oddychać. Policjanci wezwali pogotowie ratunkowe. Desperat trafił pod opiekę załogi karetki. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
St. sierż. Jacek Jóźwik oraz sierż. szt. Grzegorz Kozak na co dzień pełnią służbę w Zespole Patrolowo – Interwencyjnym opolskiej komendy. Dla obydwu z nich praca z ludźmi to największa pasja.
***
W miniony piątek (7 lipca br.) około godz. 20:25 dyżurny komisariatu na Błoniu przyjął zgłoszenie z prośbą o interwencję w związku z podejrzeniem próby samobójczej. Pilnie skierowany pod wskazany adres patrol w mieszkaniu zastał właścicielkę lokalu, która oświadczyła, że jej syn zaciągnął sobie pasek od spodni na szyi, dusi się nim i nie chce go zdjąć, grożąc, że się zabije. Policjanci szybko weszli do pokoju, w którym mężczyzna się znajdował i ściągnęli mu pasek, udrażniając tym samym drogi oddechowe. Na miejsce policjanci wezwali karetkę pogotowia. Decyzją załogi karetki 27-latek został zabrany do szpitala.
Dokładnie godzinę po tym zdarzeniu dyżurny komisariatu na Błoniu otrzymał kolejne zgłoszenie dotyczące próby samobójczej. Natychmiast skierowani na miejsce policjanci wchodząc do budynku usłyszeli krzyki kobiet, które próbowały podnieść mężczyznę, który powiesił się na sznurku przywiązanym do balustrady na klatce schodowej. Po dobiegnięciu na trzecie piętro jeden z policjantów podniósł mężczyznę w górę, a drugi odciął sznurek. To spowodowało, że 29-latek zaczął kaszleć i następnie sprawnie oddychać. Mężczyzna został zabrany do szpitala przez przybyłą na miejsce załogę pogotowia ratunkowego.
Tylko dzięki szybkiemu i zdecydowanemu działaniu policjantów 29-latek żyje.
Szybko podjęte przez funkcjonariuszy działania i udzielona pomoc doprowadziły do uratowania dwóch ludzkich żyć.
***
Pracownik jednej z firm w Szczawnie Zdrój powiadomił Policję, że nieznana im kobieta telefonicznie przekazała informację „że jest w trudnej sytuacji i nie widzi innego rozwiązania” co mogło sugerować na podjęcie próby samobójczej.
Na podstawie posiadanych informacji w tej sprawie ustalono , że właścicielką telefonu z którego dzwoniono jest 40-letnia kobieta. Kobieta ta miała zamieszkiwać na terenie Psiego Pola we Wrocławiu. Informacja została przekazana do policjantów z Wrocławia i podjęte zostały poszukiwania miejsca przebywania osoby. Kilkudziesięciu policjantów sprawdziło kilka adresów, gdzie mogła przebywać 40-latka. Podczas prowadzonych działań funkcjonariusze próbowali też skontaktować się z kobietą przez telefon, jednak nie odbierała komórki. Każda sekunda, minuta były na wagę życia i policjanci robili wszystko, aby jak najszybciej dotrzeć do kobiety.
Po wielogodzinnych, zakrojonych na szeroką skalę poszukiwaniach, kobietę odnaleziono w jednym z wrocławskich mieszkań. Była po zażyciu nie znanych środków farmaceutycznych. Na miejsce natychmiast wezwane zostało pogotowie ratunkowe, które przetransportowało desperatkę do jednego z wrocławskich szpitali. Obecnie jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
***
Dzisiaj około godz. 4 nad ranem, dyżurny jasielskiej komendy odebrał zgłoszenie na telefon alarmowy. W słuchawce usłyszał cichy kobiecy głos mówiący "ratujcie mnie", po czym osoba dzwoniąca rozłączyła się. Funkcjonariusze pełniący służbę na stanowisku kierowania podjęli błyskawiczne działania, aby ustalić personalia kobiety i skierować policjantów do udzielenia pomocy. Wielokrotnie dzwonili na jej numer telefonu, jednak nikt nie odbierał.
Policjanci sprawdzali także historię zgłoszeń w policyjnych systemach. Okazało się, że osoba dzwoniła z tego numeru na policję w marcu tego roku. Po ustaleniu jej danych, patrol policji pojechał do miejsca zamieszkania, jednak kobiety tam nie było.
Około godziny 6, kobieta nawiązała kontakt z policjantami. Podczas rozmowy powiedziała, że znajduje się w jednym z bloków w Jaśle przy ulicy Szkolnej, ma zamiar odebrać sobie życie dlatego odkręciła kurki z gazem. Ponieważ nie wskazała dokładnego adresu, na teren osiedla skierowane zostały wszystkie policyjne patrole. Policjanci sprawdzali wszystkie klatki schodowe w blokach przy ul. Szkolnej. W działaniach brali udział również strażacy z komendy w Jaśle, którzy dysponowali specjalistycznym sprzętem do wykrywania gazu, pracownicy pogotowia gazowego i ratownicy medyczni.
Kobietę udało się odnaleźć przed godziną 8. Wtedy też dyżurny policji otrzymał zgłoszenie o ulatniającym się gazie w jednym z bloków przy ul. Szkolnej. Po wejściu do mieszkania policjanci zastali zgłaszającą, 34-letnią mieszkankę Jasła. Potwierdzili, że z kuchenki ulatniał się gaz. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wewnątrz mieszkania spał jej znajomy, 43-letni właściciel mieszkania. Oboje zostali doprowadzeni do jasielskiej komendy. Byli nietrzeźwi. 34-latka miała 2,3 promila alkoholu w organizmie, natomiast mężczyzna 1,9 promila.
Okoliczności tego zdarzenia policjanci będą wyjaśniać w toku prowadzonego postępowania. Niewykluczone, że kobieta odpowie za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrożenia życia i zdrowia wielu osób.
(KWP w Lublinie, KWP w Bydgoszczy, KWP we Wrocławiu, KWP w Rzeszowie / ig)