Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Tym razem powiadomiła o podłożeniu bomby

Data publikacji 06.02.2008

Przed sądem stanie 50-letnia mieszkanka Szczytna. Barbara B. sama zgłosiła policjantom, że podłożyła bombę w kotłowni. Informacja okazała się zwykłym kłamstwem nie pierwszym już w "karierze" kobiety. Z informacją o bombie zatelefonowała również do Kancelarii Prezydenta RP. Z kolei kilka dni wcześniej powiadomiła funkcjonariuszy o kradzieży, do której faktycznie nie doszło. Jak się okazało kobieta chciała jedynie, aby podwieźć ją radiowozem do miasta, bo nie lubi chodzić na piechotę... Teraz poniesie konsekwencje swojego zachowania.

Wczoraj około 12:00 do oficera dyżurnego szczycieńskiej Komendy Policji zadzwoniła 50-letnia Barbara B., mieszkanka miasta. Kobieta powiadomiła policjanta o tym, że w kotłowni na terenie miasta podłożyła ładunek wybuchowy. Funkcjonariusze natychmiast pojechali to sprawdzić. Działania policyjnych minerów-pirotechników wykluczyły prawdziwość zgłoszenia. Funkcjonariusze zapukali do drzwi pani Barbary. Kobieta była nietrzeźwa. Stwierdziła, że nie potrafi podłożyć, a tym bardziej skonstruować żadnego ładunku wybuchowego. Zrobiła to, jak stwierdziła, "na złość Policji". Kierował nią po prostu brak sympatii. Dodała, że nie chciałaby nikogo narazić na niebezpieczeństwo utraty życia.

Dodatkowo okazało się, że 50-latka chcąc zwrócić na siebie uwagę zatelefonowała także do Kancelarii Prezydenta RP i tam też zgłosiła zamiar podłożenia bomby. Zażądała rozmowy z samym Panem Prezydentem.


W tej sprawie interweniowali policjanci z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie.

Barbara B. za swoje zachowanie odpowie przed sądem. Grozi jej kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł. Sąd może także orzec nawiązkę w wysokości 1000 zł.

To nie pierwsze zdarzenie tego typu z udziałem Pani Barbary. 2 lutego br. kobieta zgłosiła oficerowi dyżurnemu Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie kradzież pieniędzy. Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, nietrzeźwa wówczas kobieta stwierdziła, że nikt jej nic nie ukradł. Chciała jedynie, aby ją podwieźć radiowozem do miasta, bo nie lubi chodzić na piechotę.

Powrót na górę strony