Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Rudzki policjant zdobył siedmiotysięcznik

Data publikacji 08.09.2017

Celem tegorocznego wyjazdu wakacyjnego st. asp. Aleksandra Kufla z rudzkiej komendy był szczyt Lenina mający 7134 m n.p.m. Jest to drugi co do wysokości szczyt Pamiru, który znajduje się na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu. Góra uznawana jest za jedną z łatwiejszych do zdobycia, jednak na miejscu okazało się, że nie ma łatwych siedmiotysięczników.

W tegoroczną podróż rudzki mundurowy, który na co dzień pracuje w Wydziale Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Rudzie Śląskiej, wyruszył z 10-osobową ekipą. Pasją aspiranta jest wspinaczka wysokogórska, więc każdego roku w wakacje zdobywa kolejne szczyty. W poprzednich latach zdobył już między innymi pięciotysięczniki Kaukazu - Elbrus i Kazbek. Jak przyznaje policjant, góra Lenina ma bardziej charakter kondycyjno-wytrzymałościowy niż techniczny, a na potwierdzenie tych słów uśmiecha się tylko, dodając, że z 10-osobowej ekipy tylko on dotarł na wymarzony szczyt. Teraz wspomina, jak jego wierzchołek góruje nad doliną Ałajską, a widok z grani szczytowej oferuje z jednej strony morze szczytów i lodowców Pamiru, z drugiej stepy Ałaju. Szczyt Lenina, jak niewiele innych, pozwala poczuć smak ,,wielkiej góry".

Wysokość, lodowiec i pogoda zawsze stanowią czynniki zagrożenia i nie należy ich lekceważyć. W drodze do pierwszego obozu ekipa przekraczała Przełęcz Podróżników (4140 m n.p.m.), z której rozciąga się wspaniały widok na całą północną ścianę Lenina. Później na podróżników czekało ostre zejście z przełęczy po kamiennym zboczu aż do doliny rzeki lodowcowej. Kolejny dzień powitał ich ładną pogoda i wspaniałym widokiem na szczyt pokryty lodem i śniegiem, ale aby wejść na szczyt, nie wystarczy dobre przygotowanie i aklimatyzacja. Góry Pamiru słyną z niestabilnej pogody, co powoduje wiele niebezpieczeństw. Monumentalna grań szczytowa niemal na całej swojej długości wystawiona jest na działanie wiatru, a jej długość i rozległość nie daje szans na szybką ucieczkę podczas załamania pogody. W końcu Olek i pięciu uczestników wyprawy wyruszyło do obozu drugiego. Droga prowadziła ostro w górę na wysokość pięciu tysięcy metrów. Po drodze mijali kilka niebezpiecznych szczelin. W trakcie wspinaczki, w rejonie, do którego podążali, zeszła bardzo niebezpieczna lawina. W tym czasie cztery osoby zrezygnowały z dalszego wchodzenia i zeszły do pierwszego obozu. W dalszą drogę poszedł tylko Olek z kolegą.

Po kilku dniach aklimatyzacji aspirant samotnie ruszył do trzeciego obozu. Dobra pogoda, palące słońce i bezchmurne niebo zachęciły go do decyzji, aby następnego ranka wejść na szczyt. Niestety, z uwagi na bardzo niestabilną pogodę, pierwsza próba wejścia zakończyła się niepowodzeniem. Drugie podejście po godzinie było już skuteczne, jednak siedmiokilometrowa trasa prowadząca na szczyt była nie lada wyzwaniem, a wiatr i mróz dały się mężczyźnie we znaki. Poza tym na drodze czekał tzw. „Nóż” czyli śnieżna, 60-metrowa ściana o nachyleniu ok. 70°. W końcu Olek szczęśliwie dotarł na szczyt. Po chwili odpoczynku, podziwianiu widoków i obowiązkowej sesji zdjęciowej, rozpoczął trzydniowe schodzenie ze szczytu. Po powrocie do pracy wspomina tylko, że była to trudna góra, ale dobra pogoda, kondycja i odpowiednia aklimatyzacja, pozwoliły mu odnieść sukces. Pytany o dalsze plany z uśmiechem mówi, że na pewno będzie to kolejna góra.

(KWP w Katowicach / jch)

Powrót na górę strony