Dla żartu wywołała fałszywy alarm w komendzie
30-letnia kobieta, która wywołała fałszywy alarm o podłożeniu ładunku wybuchowego w bielskie komendzie, usłyszała już zarzuty. Bielszczanka chciała w ten sposób sprawdzić szybkość reakcji służb mundurowych na jej zgłoszenie. Pierwsze dotyczyło palących się śmieci, drugie informacji o bombie w bielskiej jednostce. Nieodpowiedzialny żart może ją teraz słono kosztować. Za przestępstwo to grozi jej do 8 lat za kratami. Dodatkowo może zostać obciążona kosztami akcji, które sięgają kilku tysięcy zł.
Do zdarzenia doszło w miniony weekend. Około 2.30 dyspozytor Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego został powiadomiony o podłożeniu ładunku wybuchowego w bielskiej komendzie. Policyjni pirotechnicy oraz przewodnik z psem szkolonym do wykrywania ładunków wybuchowych, przeszukiwali budynek i teren sąsiadujący z komendą. Ładunku wybuchowego nie było.
Policjanci bardzo szybko ustalili, że za fałszywą informacją stoi jedna z mieszkanek Bielska-Białej. Kobieta wraz ze swoją koleżanką spożywały alkohol w okolicach bielskiej ul. Wapiennej. W pewnym momencie zauważyły, że w śmietniku zapaliły się śmieci. O zdarzeniu jedna z nich telefonicznie powiadomiła straż pożarną. W oczekiwaniu na przyjazd straży, 30-latka wpadła na pomysł, aby sprawdzić szybkość działania służb ratunkowych. Pożyczyła telefon od znajomej i wykonała połączenie na numer alarmowy. Poinformowała dyspozytora, że w bielskiej komendzie jest bomba. Obie kobiety przyglądały się działaniu służb ratunkowych.
Już następnego dnia 30-latka usłyszała zarzuty. Za wywołanie fałszywego alarmu o podłożeniu ładunku wybuchowego grozi jej do 8 lat więzienia. Jednocześnie może ona zostać obciążona kosztami akcji, które sięgają kilku tysięcy złotych.
(KWP w Katowicach / ig)