Policjanci zapobiegli pożarowi
Wczoraj po południu mysłowiccy policjanci zostali skierowani na interwencję do mieszkania, z którego wydobywał się gęsty dym. Zachodziła obawa, że wewnątrz może przebywać 79-letnia właścicielka. Z mieszkania słychać było szczekanie psa, a ponieważ nikt nie otwierał drzwi policjanci zdecydowali się wejść przez uchylone okno balkonowe.
Krótko przed godziną 18:00 dyżurny mysłowickiej komendy otrzymał zgłoszenie o gęstym dymie wydobywającym się z jednego z mieszkań przy ul. Korfantego. Skierowani na miejsce policjanci z referatu patrolowo-interwencyjnego, dotarli tam jako pierwsi. Z informacji zebranych od sąsiadów wynikało, że w mieszkaniu może przebywać starsza kobieta. Na klatce schodowej rozprzestrzeniał się dym i czuć było intensywny zapach spalenizny. Pomimo wielokrotnego pukania i wezwań policjantów, nikt nie otworzył im drzwi, a ze środka słychać było szczekanie psa. Mundurowi wybiegli z budynku i zauważyli uchylone okno balkonowe w zadymionym mieszkaniu. Bez chwili zawahania udali się do mieszkania znajdującego się piętro wyżej. Przy asekuracji swojego kolegi z patrolu oraz sąsiada, jeden z policjantów balustradami przedostał się na balkon, a następnie wszedł do zadymionego pomieszczenia. Mundurowy sprawdził każdy pokój, ale nie było tam żadnej osoby. W kuchni za to, na pełnym ogniu kuchenki gazowej, stał dymiący się garnek z posiłkiem. Policjant natychmiast wyłączył dopływ gazu, ugasił garnek oraz pootwierał drzwi i okna w mieszkaniu. Jak się okazało, w mieszkaniu przebywał tylko pies, który dzięki szybkiej interwencji policjantów nie ucierpiał w tym zdarzeniu. Po pewnym czasie do mieszkania dotarła 79-letnia właścicielka. Kobieta oświadczyła, że wychodząc z domu zapomniała wyłączyć kuchenkę, na której przygotowywała obiad. Kobieta była wdzięczna mundurowym, że ich zdecydowana reakcja uchroniła mieszkańców budynku przed wybuchem pożaru.
(KWP w Katowicach / kp)