Kolejny klejnot Korony Europy zdobyty!
W sierpniu tego roku przedstawiliśmy relacje ml. asp. Michał Puchały z zabrzańskiej komendy, który od 20 lat zdobywa Koronę Europy. Wtedy stanął na najwyższym szczycie Austrii - Großglockner 3798 m n.p.m. Tym razem celem jego wyprawy był najwyższy szczyt Hiszpanii - Mulhacén 3479 m n.p.m.
Oto jego relacja z wyprawy:
O wyjeździe w Sierra Nevada myślałem od dawna, impulsem do wyjazdu okazały się tanie bilety, liniami budżetowymi, z Katowic do Malagi i spowrotem z Sevilli do Krakowa. Sierra Nevada oznacza w języku hiszpańskim Góry Śnieżne. Położone są one w Andaluzji i stanowią fragment łańcucha Gór Betyckich. Szczyty biegną na wysokości prawie 3500 m n.p.m z najwyższym w kontynentalnej części Hiszpanii Mulhacenem, zaliczanym do Korony Europy. Samo pasmo jest bardzo rozległe, a jego powierzchnia sięga 2000 km kwadratowych. Jest to również jedne z najbardziej wysuniętych na południe pasm górskich w Europie.
Z uwagi na tygodniowy wyjazd, swoją trasę zaplanowałem w ich zachodniej cześci, dzieląc ją na 4 dni z nocowaniem w kamiennych schronach oraz ewentualnie na trasie, awaryjnie, pod gołym niebem. Pomimo, że większość obszaru, to Park Narodowy Sierra Nevada, jednak przepisy parkowe, w porównaniu do naszych krajowych, są znacznie bardziej liberalne. Namiot można rozbijać bez przeszkód powyżej 1600 m n.p.m, włącznie z górską miejscowością Capileira, co ochoczo wykorzystałem nocując w okolicy wioski w rozwieszonym między drzewami hamaku. Zgodnie z zasadą, że droga jest celem, rozpocząłem swój pierwszy dzień wspinaczki z cichej i spokojnej wioski Aldeire do Refugio de las C,horreras, na wysokości 1900 m n.p.m. Refugia to schrony, które są darmowe i nie trzeba nigdzie zgłaszać, aby z nich skorzystać. Podejście nie było zbyt długie i liczyło ok. 10 km.
W Refugio spotkałem pierwszych i, jak się później okazało, ostatnich ludzi na trasie mojej wędrówki - parę z Holandii. W ciągu kolejnych 3 dni szlak pokonywałem samotnie. Kolejnego dnia zaplanowałem najdłuższe przejście, z dojściem do kolejnego schronu, jednak z uwagi na ciężki plecak - ważący 28 kg - i problem z wodą, postanowiłem zanocować pod skałą niedaleko źródła Rio Puerto de Jerez na wysokości ok. 2800 m n.p.m. I tak drugiego dnia, po 10 godzinach wędrówki i pokonaniu ok. 20 km, zanocowałem pod piękną skałą z widokiem na pustą dolinę.
Kolejnego dnia postanowiłem dotrzeć aż do Refuges Vivac de la Caldera - schronu położonego na wysokości 3065 m n.p.m, przechodząc praktycznie całą główną grań. Mając w pamięci ostatni dzień i problemy z wodą, postanowiłem tym razem zabrać jej aż 6 litrów, co kosztowało mnie sporo wysiłku, szczególnie przy podejściach na 3 tysięcznik. Pomimo ciężkiego plecaka okazało się to konieczne, gdyż meldując się przy Refuges, po ponad 10 godzinach marszu, został mi niecały litr wody. W okolicy Refuges spotkałem również pierwszych ludzi.
Następnego dnia, po około godzinnym podejściu, zdobyłem najwyższy szczyt Hiszpanii - Mulhacén - mierzący 3478 m n.p.m - 11 szczyt w mojej Koronie Europy. Z samego wierzchołka rozciąga się wspaniała panorama. Podobno przy dobrych warunkach pogodowych widoczne są szczyty oddalone o ponad 200 km, a czasami i grań marokańskiego Atlasu. Ciekawostką jest to, że niedaleko Mulhacena znajduje się najwyżej położona droga asfaltowa Europy, prowadząca niemal na sam szczyt innego 3 tysięcznika - Velety - mierzącego 3398 m n.p.m.
Po zdobyciu głównego wierzchołka czekała mnie jeszcze droga w dół i jedyne 13 km do urokliwej miejscowości Capileira, do której dotarłem po 20.00. Jedyny autobus odjeżdżający do Grenady nie dał pospać i tak o 6.00, po szybkim spakowaniu plecaka, ruszyłem na przystanek.
Sierra Nevada, mimo że śnieżne z nazwy, pozostaną na długo w mej pamięci jako suche, gorące i puste.
(KWP w Katowichach / js)