Czujny dzielnicowy pomógł schorowanemu mężczyźnie
Swoje zdrowie, a może nawet życie zawdzięcza 62-letek dzielnicowemu z Drezdenka. Schorowany mężczyzna, po tym jak nocy spędził w lesie, był w bardzo złym stanie. Przemarznięty i wycieńczony potrzebował pilnej pomocy medycznej. Mimo że nie było żadnego zgłoszenia o jego zaginięciu, dzielnicowy młodszy aspirant Łukasz Mitura oraz posterunkowy Wojciech Graczyk wykazali się czujnością, dzięki której pomoc przyszła na czas.
Dzielnicowy jest nazywany często policjantem pierwszego kontaktu, bo to właśnie dzielnicowi są najbliżej mieszkańców i ich spraw. Wielokrotnie pomagają w rozwiązywaniu trudnych sytuacji, łagodzą konflikty, doradzają, a także opiekują się mieszkańcami swojego rejonu. Dzielnicowy to policjant, który dobrze zna swój rejon i jego mieszkańców. Dzięki takiej wiedzy policjanci są w stanie skutecznie i szybko reagować w sytuacjach, kiedy ktoś potrzebuje pilnej pomocy. Tak było niedzielę 28 lutego br. w przypadku 62-latka, którego dzielnicowy młodszy aspirant Łukasz Mitura i posterunkowy Wojciech Graczyk zauważyli w czasie patrolu okolic Drezdenka. Uwagę policjantów zwrócił mężczyzna, który siedział przy ognisku, próbując w ten sposób się ogrzać. Warto podkreślić, że zbliżał się wieczór, a temperatura tego dnia byłe niewiele wyższa od zera stopni. Kiedy mundurowi podeszli okazało się, że mężczyzna ma duże problemy z logicznym wysłowieniem się i z zachowaniem równowagi. Właściwie słaniał się na nogach. Badanie policyjnym alkomatem wykluczyło jednak, aby znajdował się pod działaniem alkoholu. Okazało się, że jest to 62-latek spoza województwa lubuskiego. A jego zachowanie nie było efektem spożywania alkoholu, ale złego stanu zdrowia. Mężczyzna wymagał pilnej pomocy medycznej. Dlatego dzielnicowy poinformował pogotowie ratunkowe, którego załoga przewiozła 62-latka do szpitala. Tutaj dochodzi do zdrowia.
Ta sytuacja pokazuje, jak ważna jest doskonała znajomość podległego rejonu i jego newralgicznych miejsc. Gdyby dzielnicowy w miejscu, w którym spotkał schorowanego 62-latka pojawił się nawet dzień później, na pomoc mogłoby być za późno.
(KWP w Gorzowie Wlkp. / kp)