Policjanci eskortowali ciężarną kobietę do szpitala
Czasami tak jest, że w momencie, kiedy najbardziej potrzebujesz pomocy, po prostu ją dostajesz. Tak było w przypadku mężczyzny, który wiózł do porodu swoją małżonkę. Liczyła się każda chwila. Nawigacja wskazywała, że do szpitala zostało mu 35 minut. To było stanowczo za dużo, ponieważ poród już się zaczynał. Kiedy dojechał do sygnalizacji świetlnej, obok niego na drugim pasie zatrzymał się radiowóz. Wystarczyło jedno zdanie „moja żona jest w ciąży i zaczęła rodzić”, żeby ursynowscy dzielnicowi ruszyli z pomocą. Policjanci włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe i bezpiecznie przeeskortowali do szpitala rodzącą kobietę. Tam, dosłownie po kilku minutach urodził się zdrowy chłopiec.
Około godziny 11.30 dzielnicowi jechali wykonać czynności w sprawie oszustwa i wyłudzenia kredytu w jednym z banków na warszawskim Ursynowie. Sprawa prowadzona była przez ich kolegów z Wydziału Kryminalnego. Kiedy kilka minut później funkcjonariusze dojechali do skrzyżowania ulic Puławskiej z al. Wilanowską i zatrzymali się na czerwonym świetle, zrównał się z nimi samochód osobowy. Siedzący za kierownicą, bardzo przejęty mężczyzna, otworzył okno i krzyknął „panowie żona jest w ciąży, zaczęła rodzić! Krwawi! Potrzebuję pomocy w dostaniu się do szpitala”. Policjanci bez zastanowienia włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe w radiowozie, wjechali przed auto z rodzącą kobietą i razem ruszyli do szpitala na warszawskiej Woli. Liczyła się każda minuta. Dzielnicowi powiadomili oficera dyżurnego o podjętej eskorcie. Ten skontaktował się ze szpitalem, do którego jechali, żeby czekali w pogotowiu. Takim sposobem po kilku minutach kobieta była już na sali porodowej pod opieką lekarzy i pielęgniarek. Na świat przyszło zdrowe dziecko ku szczęściu obojga rodziców.
Bezpośrednio po wszystkim ojciec podziękował dzielnicowym. Wystosował również maila do przełożonego policjantów, w którym opisał całą sytuację tymi słowami: „Około godziny 11:40 jechałem ze swoją żoną, która była w 9 miesiącu ciąży i miała skurcze porodowe, do szpitala Św. Zofii na ul. Żelaznej. W pewnym momencie (na skrzyżowaniu ul. Puławskiej z al. Wilanowską) żona zaczęła krwawić i krzyczeć, że coś jest nie tak i że zaraz urodzi. Do szpitala mieliśmy jeszcze około 35 minut drogi, uwzględniając korki. Nie mogłem przedostać się szybciej i byłem przerażony, że nie zdążymy i zakończy się to dramatycznie. Na całe szczęście obok nas na światłach zatrzymał się radiowóz policyjny VW T6, w którym jechali policjanci Dariusz Lamer, Waldemar Mrozowski i Rafał Sumigowski. Widząc policjantów, uchyliłem okno w samochodzie i powiedziałem, że żona jest w ciąży, zaczęła rodzić oraz krwawi i że potrzebuję pomocy w dostaniu się do szpitala. Panowie policjanci udzielili mi przejazdu za pomocą sygnałów uprzywilejowanych w trakcie dojazdu do szpitala.
Dzięki pomocy policjantów moja żona urodziła w szpitalu (w ostatniej chwili) i prawdopodobnie uratowali jej życie, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni. Panowie Dariusz Lamer, Waldemar Mrozowski i Rafał Sumigowski są dla nas bohaterami i ogromnie im dziękujemy za udzieloną pomoc”.
Dziękujemy za te słowa. Nasi dzielnicowi na pewno zapamiętają na długo. „Chronimy i pomagamy” i zawsze możecie na nas liczyć.
(KSP / sc)