Powtórka z wampira
Data publikacji 02.06.2008
Śląsk i Zagłębie jeszcze nie ochłonęły po zatrzymaniu i osądzeniu najsłynniejszego polskiego "wampira", Zdzisława Marchwickiego, a już pojawił się tam następny. Joachim Knychała – nim go ujęto – zabił sześć kobiet i dziewczynek, a następnych dziewięć usiłował. Tyle przestępstw zdołano mu udowodnić. Był ostatnim skazanym w Polsce, na którym wykonano karę śmierci. Cały artykuł w najnowszym, czerwcowym numerze miesięcznika "Policja 997".
Rok później, również w listopadzie, w Piekarach Śląskich Elżbieta Mikułowa nie miała tyle szczęścia, co poprzednia ofiara. Zginęła. Gdy już nie żyła, oprawca "bawił się" jej narządami rodnymi.
Następny napad to znowu Bytom, kwiecień 1976 roku. Helenie Małek udaje się przeżyć. Na razie Milicja Obywatelska nie wiąże ze sobą tych spraw. Dopiero po dwóch kolejnych zabójstwach, w październiku 1976 roku, w bytomskiej komendzie powstaje specjalna grupa do wykrycia seryjnego mordercy.
(...)
– W Piekarach powstała grupa "Frankenstein" – mówi Roman Hula, były komendant główny Policji, wówczas śledczy w jednej z grup zajmującej się napadami "wampira". – Nazwę przyjęto ze względu na bestialstwo sprawcy. Na podstawie słów napadniętej Kasi sporządzono portret pamięciowy starszego, siwego człowieka. Przyjęliśmy założenie, że mógł to być działkowicz, bo dziewczynki chadzały do ogródków. Sprawdziliśmy pod tym kątem wiele osób, ale później życie zweryfikowało nasze przypuszczenia. Kasia opisała twarz zupełnie innego człowieka, jak można się domyślać, jednej z pierwszych osób, które zobaczyła, gdy odzyskała przytomność.
(...)
We wrześniu 1979 roku Knychała zostaje zatrzymany po raz pierwszy. Nie na długo jednak. Został okazany wielu kobietom, ale rozpoznała go tylko ta, którą napadł, kiedy szła z dzieckiem. Praktykantka nie chciała zeznawać, a Rzepka, na podstawie opisu której powstał manekin i portret, wyjechała do Niemiec, była nieosiągalna. Sąd potraktował napaść jako wybryk chuligański, skazując Knychałę jedynie na karę grzywny. Po wyroku Knychała, choć i tak cieszący się dobrą opinią w pracy i miejscu zamieszkania (dobry pracownik, stateczny ojciec dwojga dzieci, głowa niekonfliktowej rodziny), starał się wyrobić sobie jeszcze lepszy image. Podjął naukę w technikum wieczorowym, zapisał się do PZPR (wcześniej był w ZSMP). Przestał napadać. Śledczy jednak nie zaniechali pracy.
(...)
Więcej o kolejnym "wampirze" sprzed trzydziestu lat w najnowszym miesięczniku pisze Przemysław Kacak
Miesięcznik "Policja 997" - www.gazeta.policja.pl