Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Zgłosili napady, których nie było

Data publikacji 19.06.2008

Wczoraj wieczorem śródmiejscy kryminalni zatrzymali 32 letniego Bartłomieja E., który tydzień wcześniej zgłosił, że był ofiarą napadu rabunkowego z użyciem noża. Jak wykazało śledztwo nie było żadnego rozboju, a Bartłomiej E. złożył fałszywe zawiadomienie o przestępstwie. Wszystko dlatego, że wstydził się przyznać domownikom, że zgubił pieniądze. Fałszywe zawiadomienie o napadzie złożył też pracownik stacji paliw spod Piotrkowa Trybunalskiego.

Wszystko wydarzyło się 10 czerwca. Wtedy komendy przy ul. Wilczej zgłosił się Bartłomiej E., który poinformował, że ok. godziny 14.00, gdy szedł Al. Jana Pawła II, został zaatakowany przez czterech napastników, którzy grożąc mu nożem zabrali 2 tys. zł. Kryminalni natychmiast zajęli się sprawą.

Policjanci bardzo drobiazgowo zbierali materiał dowodowy i analizowali każdy zdobyty w sprawie ślad. W trakcie czynności funkcjonariusze nabierali przekonania, że ze sprawą „coś jest nie tak” i najprawdopodobniej żadnego rozboju nie było. Po raz kolejny wezwano „pokrzywdzonego”, który tym razem przyznał się do tego, że złożył fałszywe zawiadomienie o przestępstwie. Jak sam tłumaczył, w tym dniu odebrał pieniądze z ubezpieczenia za narodzenie dziecka i pieniądze zgubił. Najprawdopodobniej w domu wstydził się powiedzieć, że stracił sporą gotówkę, więc wymyślił historię o napadzie.

W ten sposób z pokrzywdzonego Bartłomiej E. stanie się podejrzanym. Dzisiaj usłyszy zarzuty składania fałszywych zeznań i powiadomienia o niedopełnionym przestępstwie. Za czyny, których się dopuścił grozi mu do 5 lat więzienia.

W sobotę nad ranem do policjantów z Sulejowa dotarła informacja o napadzie na jedną ze stacji paliw. Ze zgłoszenia wynikało, że bandyci sterroryzowali pracownika, zatankowali bak do pełna i odjechali nie płacąc za paliwo. Napadnięty sprzedawca powiedział policjantom, że czterech mężczyzn ubranych w ciemne kurtki po zatankowaniu gazu do samochodu weszło za nim do pomieszczenia, gdzie mieli zapłacić za tankowanie. Gdy wydawał im resztę, pasażer ciemnego audi chwycił go od tyłu za szyję i grożąc ostrym narzędziem wyjął z otwartej szuflady 2.600 złotych. Bandyci razem z pieniędzmi uciekli.

Policjanci od razu zaczęli wyjaśniać sprawę. Funkcjonariusze zabezpieczyli ślady, a także taśmę z zapisem z kasy fiskalnej. Po zbadaniu stanu trzeźwości pracownika okazało się, że ma prawie 2 promile alkoholu w organizmie. Pracujący nad tą sprawą śledczy mieli coraz więcej wątpliwości. Zaczęli podejrzewać, że żaden napad nie miał miejsca. Wkrótce rozwiązali zagadkę. Okazało się, że 37-letni mężczyzna będąc na stanowisku pracy sam od północy spożywał alkohol. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że wypił kilka piw i parę kieliszków wódki. Znajdując się już pod wpływem alkoholu, nie mógł sobie przypomnieć co dokładnie robił, nie potrafił także doliczyć się pieniędzy, które miał w szufladzie. Nieuczciwy pracownik zadzwonił do swojego szefa i poinformował go, że był napad na stację.

37-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie. W trakcie przesłuchań piotrkowianin przyznał się, że całą historię z napadem wymyślił, chcąc uniknąć odpowiedzialności i kary ze strony pracodawcy. Policjanci sporządzą teraz wniosek o ukaranie mężczyzny za pełnienie obowiązków służbowych w stanie nietrzeźwości. Odpowie też za zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie.
Powrót na górę strony