Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Najpierw się włamał, potem podpalił

Data publikacji 20.06.2008

Policjanci z Wolina zatrzymali 20–letniego mieszkańca miasta, który najpierw włamał się do jednego z domów, a następnie podpalił budynek. Wszystko wskazuje na to, że chciał w ten sposób zatrzeć ślady swojej przestępczej działalności. Policjanci odzyskali przedmioty skradzione przez Roberta J. Nieruchomości nie udało się jednak ocalić. Straty spowodowane pożarem właściciel budynku ocenił na około 150 tys. złotych.

Wczoraj rano jedna z mieszkanek Wolina zauważyła pożar przy ulicy Moniuszki. Okazało się, że płonie jeden z domów jednorodzinnych. Natychmiast powiadomiła straż pożarną i Policję. Już po chwili funkcjonariusze byli na miejscu. Wstępnie ustalono, że najprawdopodobniej doszło do podpalenia mieszkania. Policjanci przeprowadzili oględziny, w których uczestniczył także biegły z zakresu pożarnictwa. Podczas tych czynności ustalono dokładnie dwa ogniska, gdzie podłożono ogień. Na miejscu pożaru policjanci zabezpieczyli także szereg śladów. W czasie oględzin wyszło również na jaw, że przed podłożeniem ognia ktoś włamał się do mieszkania. Śledczy zaczęli podejrzewać, że złodziej chcąc zatrzeć ślady, podpalił mieszkanie. Ogień doszczętnie zniszczył wnętrze domu oraz wszystkie znajdujące się w nim sprzęty. Wartość strat powstałych w wyniku włamania i pożaru właściciel budynku wycenił na około 150 tys. zł.

Policjanci natychmiast zaczęli szukać sprawcy włamania i podpalenia. Z zebranych informacji wynikało, że może nim być młody mieszkaniec Wolina, który zazwyczaj przebywa na terenie parku miejskiego w rozbitym „na dziko” namiocie. Rozpoczęto poszukiwania mężczyzny. Roberta J. policjanci zatrzymali na terenie miasta. W jego namiocie znaleźli wszystkie skradzione ze spalonego mieszkania rzeczy. Był to sprzęt RTV, odzież, obuwie, kosmetyki oraz alkohol. 20–latek początkowo nie przyznawał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Szybko zmienił jednak zdanie, gdy policjanci zapoznali go z zebranymi dowodami. Nie potrafił wytłumaczyć powodów swojego postępowania.

Robert J. trafił do policyjnego aresztu. Wkrótce stanie przed sądem.
Powrót na górę strony