Lubińscy dzielnicowi wiele ryzykowali by upewnić się, że w płonącym mieszkaniu nie pozostał żaden z domowników
Policjanci z Lubina wielokrotnie udowodniali, że można na nich liczyć o każdej porze dnia i nocy. Bardzo często to właśnie oni są pierwsi na miejscu, kiedy ludzkie życie jest zagrożone i liczy się każda minuta, aby nie doszło do tragedii. Tak też było kilka dni temu, kiedy o godzinie 6.00 rano otrzymali informację o pożarze mieszkania w Lubinie. Z informacji wynikało, że w środku mogą przebywać dzieci. Bez chwili wahania dzielnicowi weszli do zadymionego i palącego się pomieszczenia. Na szczęście lokatorów już nie było. Funkcjonariusze kontynuowali ewakuację pozostałych mieszkańców tego bloku. Dzięki podjętym działaniom wszyscy mieszkańcy bezpiecznie wyszli na zewnątrz.
Dzielnicowi z lubińskiej komendy jako pierwsi zjawili się na miejscu pożaru, który wybuchł w jednym z bloków mieszkalnych w Lubinie. Funkcjonariusze, dojeżdżając pod wskazany adres zauważyli kłęby dymu wydobywające się z okna na trzecim piętrze. Od stojących przed budynkiem ludzi dowiedzieli się, że w mieszkaniu tym mogą przebywać dzieci. Policjanci natychmiast udali się na górę i pomimo ognia i dymu, narażając własne życie, weszli do środka i sprawdzili wszystkie pomieszczenia. Na szczęście nikogo nie było. Okazało się, że dzieci są u rodziny, a kobieta przebywająca w tym czasie w mieszkaniu, samodzielnie je opuściła.
Policjanci kontynuowali ewakuację pozostałych mieszkańców. Do działań mundurowych włączyli się strażacy, którzy z uwagi na ogromne zadymienie, weszli w maskach tlenowych do mieszkań znajdujących się na czwartym piętrze.
Dzięki szybkiej reakcji i działaniom policjantów i strażaków nikomu z mieszkańców bloku nic się nie stało. Funkcjonariusze ustalili, że do pożaru doszło prawdopodobnie na skutek żaru z papierosa. Na miejscu pracowali funkcjonariusze z grupy operacyjno-procesowej i biegły z zakresu pożarnictwa. Policjanci będą teraz szczegółowo wyjaśniać przyczyny i okoliczności tego zdarzenia.
(KWP we Wrocławiu / kp)