Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Przystanek PAT z Buszmanem

Data publikacji 03.07.2008

Oto poeta. Czasem zamyślony, słowa waży jak coś cennego. Długie włosy nie osłaniają szczerej twarzy i ciekawych ludzi oczu. Właśnie na Przystanku PaT skończył zajęcia z grupą literacką i przysiadł na kanapie nad główną sceną. Krzysztof Cezary Buszman, jego wiersze śpiewają np. Danuta Błażejczyk, Wojtek Gęsicki, Piotr Machalica, Alicja Majewska. Od trzech lat płocczanin. Promotorką Buszmana była Agnieszka Osiecka.

Jego obecność na Przystanku została przyjęta w płockim Gimnazjum nr 8, gdzie wszystko się dzieje, gorącym aplauzem. Jest znany wśród młodego pokolenia, dziesiątki jego wierszy można znaleźć na młodzieżowych blogach.

Cenią go profesjonalni artyści, w ub. roku w Elblągu podczas Festiwalu Piosenki Wartościowej zorganizowano specjalnie na jego 40. urodziny koncert "Najwcześniej później", wyreżyserował go sam Laco Adamik, a prowadził Krzysztof Kolberger. Jego wiersze śpiewali m.in. Grażyna Łobaszewska, bard Jarosław Jar Chojnacki, Alicja Majewska. Muzykę do jego utworów tworzą takie kompozytorskie tuzy jak Włodzimierz Nahorny, Jerzy Satanowski czy Włodzimierz Korcz. Teraz współpracuje z Katarzyną Gertner, jego poezja znajdzie się w nowym oratorium.

Co Buszman robi wśród dzieciaków z całej Polski na Przystanku PaT? Dlaczego angażuje się w takie przedsięwzięcia?


- Najlepiej byłoby powiedzieć, że dostałem za to taką kasę, że mi się opłaca – śmieje się poeta i zaraz w obawie, że ktoś to weźmie na poważnie, prostuje: - Żartowałem z tymi pieniędzmi, to nieprawda.

Chwilę się zastanawia, jak najlepiej wyrazić to, co chciałby powiedzieć.
- To jest tak, że mam tu możliwość pracy z młodymi ludźmi, mogę ich poznawać i w pewnym stopniu kształtować jako odbiorców tego, co jest mi bliskie. Podczas zajęć warsztatowych ja nie tylko daję coś z siebie młodzieży, ale i biorę, Dostaję wiedzę, jak odbierają moją twórczość, jacy są, co myślą, a to jest bardzo inspirujące. Jestem artystą i takie doświadczenia są dla mnie bardzo ważne.

Jest jeszcze coś, o czym Buszman nie bardzo chce mówić. Przystanek jest w Płocku, mieście, gdzie po wieloletnim pobycie w Londynie 3 lata temu znalazł swoją miłość, ożenił się i zamieszkał. Mieście, które chciałby pokochać, dać mu coś z siebie. Ale nie chce się narzucać, bo wychodzi z założenia, że nikogo nie wolno uszczęśliwiać na siłę. Jak dotąd największe wydarzenia artystyczne zorganizował więc z żoną... w ich ogrodzie.

A jacy są jego Przystankowi podopieczni? Czy mają już w sobie poetycką wrażliwość, czy trzeba ich kształtować od „surowości”?


- Różni, bardzo różni, ale przede wszystkim ciekawi. Jedni już mają ukształtowaną, wytyczoną drogę artystyczną, inni dopiero jej szukają. Ja im jej nie wskazuję, na zajęciach rozkręcam tylko karuzelę emocji i to zaczyna wirować coraz bardziej, aż nadchodzi taki moment, że właściwie mógłbym już wyjść i pewnie nikt by tego nawet nie zauważył – śmieje się Buszman.
Sam nie pije (tzn. pije jak każdy normalny dorosły, przy okazjach), palenie rzucił kilka lat temu z dnia na dzień, narkotyków nie bierze.

Jak zajęcia podczas warsztatów literackich mają sprawić, by młodzi ludzie nie chcieli sięgać po zabójcze, uzależniające używki?

- Człowiek zajęty czymś konstruktywnym nie ma czasu na głupoty – rzuca ze śmiechem Krzysztof Cezary Buszman, ale zaraz rozwija tę myśl. - Bycie artystą, mieć artystyczną duszę to ciągła wiara w człowieka i jakaś naiwność, nawet mimo wielu rozczarowań. Dla mnie ważne jest, by uświadomić tym młodym, że bycie sobą nie pozostawia miejsca na bycie kimś innym.

Wyraz jego nieugiętej wiary w człowieka, w jego możliwości, można odnaleźć w jego wierszach. Jak w tym:

Choć mieszkam wciąż...


Choć mieszkam wciąż za siódmym lasem
To jutro się do drogi zbiorę
By Cię odnaleźć tuż przed czasem
Albo najpóźniej w samą porę.

Choć mieszkam wciąż za siódmą rzeką
To zepchnę tratwę stromym zboczem
Bo nigdzie nie jest zbyt daleko
Gdzie się naprawdę pragnie dotrzeć.

Choć mieszkam wciąż za siódmą górą
Niestraszne mi najwyższe szczyty
Bo zawsze ma największy urok
Przetarcie szlaków nieprzebytych.
(z tomu "Najwcześniej, najpóźniej")

Kolorowa środa na Przystanku

Megapolis tętni życiem. Płocczanie, którzy przechodzą koło Gimnazjum nr 8, czasem przystają, zaintrygowani widokiem niecodziennych wydarzeń wokół szkoły. Jakaś grupa chodzi i biega z rękami w górze, krzycząc: Polanie! Pooolaaanie!!!, w innym miejscu przechadza się gromada cudacznie pomalowanych dziewczyn i chłopaków, skądś dochodzi śpiew lepszy jak z radia. Warsztaty artystyczne III Przystanku PaT rozkręciły się na dobre.

Warsztaty zaczynają się ok. godz. 10.00. Każdy wie, gdzie ma się stawić na zajęcia, które z przerwami trwają do obiadu. Nie tylko dzieciaki mogą się tu sporo nauczyć. W środę były też warsztaty literackie dla policyjnych specjalistów od profilaktyki z Mazowsza. Robert Osam, ten sam, który współrealizuje telewizyjny program "Jaka to melodia", szkoli młodzież w ramach warsztatów wokalnych.

A o południu w ramach warsztatów profilaktycznych (te są obligatoryjne dla wszystkich uczestników) swoje przedstawienia pokazywały poszczególne grupy teatralne z różnych miejscowości. Kawał naprawdę dobrego teatru zaprezentował Piccolo – teatr z Łodzi.

Aktorzy pokazali sztukę, którą zagrali w swoim mieście – jak podkreślali, zawsze korzystając z pomocy policji – w szkołach podstawowych, gimnazjach, liceach, w więzieniu także.
Jest to rzecz o samotności dziecka, które w rodzinnym domu jest tylko monetą przetargową między Niebem a Piekłem. Niebo to mama, anioł, a Piekło – tata, diabeł. Ale anielska mama to nie uosobienie miłości i łagodności, ale zahukana, przemęczona kobieta, której nie starcza cierpliwości ani sił, by swojemu dziecku mówić, że je kocha. Ojciec wciąż pije. Awantura goni awanturę, a dziecko jest tylko bezimiennym dzieckiem, bo rodzice nie mogą się zdecydować. Ojciec chce, żeby dostało imię Bronek, bo pragnie syna. Matka nazywa je Magdą, bo woli mieć córkę. I to powoduje nowe waśnie. A dziecko jest coraz bardziej samotne, smutne, zrozpaczone. Aż ucieka z domu. I znajduje przyjaciela – dilera, która śpiewa: "Opiaty, opiaty, pierwsza porcja bez zapłaty...".
Historia opowiedziana jest niezwykle sugestywnie głównie za sprawą rekwizytów – lalek, które tak współgrają z aktorami, że stają się jednym z nimi.
Po spektaklu odbyła się dyskusja połączona z wciąganiem widzów do odgrywania scen, które mogłyby zmienić te smutną fabułę. To była naprawdę doskonała lekcja dla każdego.

Trwa przystanek PAT - relacja z pierwszego dnia
Powrót na górę strony