Sprawa serca - pomogli policyjni i wojskowi lotnicy
Piątkowe popołudnie to nie najlepszy czas na transport drogą lądową organów do przeszczepu - mówią zgodnie koordynatorzy ds. transplantacji - szczególnie, gdy do pokonania jest kilkaset kilometrów, a w miejscu docelowym czeka już pacjent na nowe serce. Ryzyko jest zbyt duże. Dlatego jedyną wtedy szansą na uratowanie komuś życia jest dostarczenie organu drogą powietrzną. Tak właśnie było w piątek, kilkanaście dni temu. Policyjni i wojskowi lotnicy kolejny raz podczas wspólnej akcji pomogli na czas dostarczyć niezwykle cenny ładunek.
- Pokrzyżować plany mogły tym razem: utrudnienia na drodze, weekendowe korki a do tego planowane protesty. Dlatego też koordynator ds. transplantacji serca wrocławskiego szpitala Mateusz Rakowski zwrócił się do Policji i wojska o pomoc. Inne możliwości nie pozwalały zrealizować transportu w tym bardzo określonym limicie czasowym. Gdy tylko zapadła decyzja kierownictwa, że możemy realizować tę misję, natychmiast wyznaczyłem załogę policyjnego śmigłowca Bell-407GXi. Jej dowódca był cały czas w kontakcie z koordynatorem, a ten z dowódcą wojskowej Bryzy. Zaplanowano wszystko co do minuty. Bo i o te właśnie minuty chodzi, gdy realizowany jest transport serca. Trzeba wyeliminować wszystkie możliwe czynniki, które mogą potencjalnie wydłużyć czas transportu cennego organu - mówi insp. pil. Robert Sitek, naczelnik Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji KGP. - Tuż po 13.00 policyjna załoga wystartowała z warszawskiej bazy Lotnictwa Policji na Bemowie. Po wylądowaniu przy szpitalu na Mazurach oczekiwała zaledwie kilka minut na zespół transplantacyjny wraz z sercem do przeszczepu. Chwilę później policyjny śmigłowiec był już w drodze na lotnisko w Szymanach, gdzie czekała wojskowa Bryza. Lotnicy natychmiast przekazali sobie cenny ładunek i bezpiecznie przymocowali go w samolocie. 1 h i 15 minut później wojskowa Bryza wylądowała na wrocławskim lotnisku Wrocław-Strachowice, a serce dla 62-letniej pacjentki przetransportowano następnie karetką do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Wszystko przebiegło sprawnie i zgodnie z planem. Wiemy od koordynatora, że pacjentka jest już po operacji i czuje się dobrze. Trzymamy kciuki, by jak najszybciej mogła opuścić szpital i wrócić do domu.
- To dla naszego szpitala już 7. transplantacja serca w tym roku. Dla tej 62-letniej pacjentki nowe serce miało niezwykłe znaczenie. Bez współpracy służb nie byłoby szans na dostarczenie cennego organu na czas. Ponad 500 km z województwa warmińsko-mazurskiego do wrocławskiego szpitala zajęłoby drogą lądową ponad 5 godzin. Drogą powietrzną cały transport zajął niecałe 2 godziny - mówi Mateusz Rakowski, koordynator ds. transplantacji serca wrocławskiego szpitala i dodaje: Koordynacja tej transplantacji dostarczyła nam niemałych emocji, ponieważ pacjentka, która miała otrzymać ten narząd, oczekiwała w szpitalu na przeszczepienie dwunarządowe: serce i nerkę. Niestety, w trakcie przygotowań otrzymaliśmy informację, że jest pewna niezgodność immunologiczna i dla bezpieczeństwa pacjentki nie możemy przeprowadzić operacji. Serce ma najkrótszy czas zimnego niedokrwienia a zespół był już w drodze do szpitala dawcy, więc czas się nam kończyłby wszystko się udało. Wybraliśmy pacjentkę, która była najbardziej zgodna anatomicznie, czekała w domu na otrzymanie narządu od dwóch tygodni. To dość krótki czas, biorąc pod uwagę liczbę oczekujących. Ale w tym przypadku był to najbardziej zgodny pacjent kwalifikowany do transplantacji serca. Ta decyzja dawała największą szansę powodzenia. Cieszę się, że operacja przebiegła pomyślnie. Pacjentka jest przytomna i powoli wraca do zdrowia pod okiem zespołu pielęgniarsko-lekarskiego. Bez pomocy policyjnych i wojskowych lotników to by się nie udało.
Tekst: mł. insp. Anna Kędzierzawska/BKS KGP
Zdjęcia: asp. Tomasz Markowski/KWP w Olsztynie, sierż. Emilia Plawska/KPP w Szczytnie
Montaż: sierż. szt. Tomasz Lis/BKS KGP