Kradli na "wnuczka"
Stołeczni policjanci zatrzymali dwóch oszustów, którzy działali metodą "na wnuczka". W ręce bielańskich funkcjonariuszy wpadł 50-letni Krzysztof K., który miał odebrać gotówkę od rzekomej babci. Północnoprascy kryminalni zatrzymali 47-letniego Leszka K., który chciał wyłudzić 28 tys. zł. Na szczęście obie panie, do których zatelefonowano z prośbą o pożyczkę, wykazały się czujnością i zamiast do banku przyszły od razu na Policję.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce na Bielanach. Pani Teresa, mieszkanka dzielnicy, odebrała przed południem telefon od młodej kobiety podającej się za jej wnuczkę. Dziewczyna przekonywała ją, że pilnie potrzebuje pieniędzy. Niedoszła pokrzywdzona bardzo szybko zorientowała się, że nie rozmawia ze swoją wnuczką i ktoś próbuje wyłudzić od niej pieniądze. Na szczęście kobieta wykazała się czujnością i od razu zadzwoniła na Policję. Od tej pory pani Teresa była w stałym kontakcie z policjantami i na bieżąco informowała funkcjonariuszy o rozwoju sytuacji. Kobiety umówiły się, że po odbiór pieniędzy przyjdzie dobry znajomy rzekomej wnuczki.
Policjanci w wyznaczonym miejscu przygotowali zasadzkę. Gdy około godziny 14.30 mężczyzna pojawił się po odbiór pieniędzy, kryminalni przystąpili do działania. 50-latek szybko zorientował się, że wpadł w zasadzkę i próbował uciekać. Krzysztof K. po krótkim pościgu został zatrzymany i umieszczony w policyjnym areszcie.
Podobna sytuacja miała miejsce na Pradze Północ. W południe do 74-letniej emerytki, mieszkającej w jednym z bloków przy ulicy Hallera, zadzwonił telefon. W słuchawce odezwała się rzekoma siostrzenica. Oczywiście była w nagłej potrzebie. Brakowało jej 28 tys. złotych, by zrealizować dochodowe przedsięwzięcie.
Czujna pokrzywdzona podczas rozmowy z "siostrzenicą" miała się cały czas na baczności. Zadawała oszustce podchwytliwe pytania i dzięki temu potwierdziła swoje przypuszczenia, że rozmawia z oszustką. Zaraz po skończonej rozmowie zadzwoniła na Policję.
Na miejscu natychmiast pojawili się kryminalni z komendy przy ul. Cyryla i Metodego i przygotowali zasadzkę. Po odbiór pieniędzy przyszedł kolega "siostrzenicy", który wpadł prosto w ręce policjantów. 47-letni Leszek K. nie pierwszy raz usłyszał zarzuty oszustwa. Wcześniej działał w podobny sposób w Bydgoszczy i Częstochowie. Najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Wobec 50-letniego Krzysztofa K. sąd zastosował policyjny dozór. Teraz policjanci sprawdzają, czy mężczyźni nie oszukali w ten sposób innych osób. Ustalają również, czy mieli wspólników.