Wymyśliła napad na siebie i dzieci, bo... zgubiła komórkę
Ta historia obiegła niemal cały kraj, pisały o niej gazety, telewizje nagrywały swoje materiały z ofiarą perfidnego rozboju. 26 czerwca jakiś "dresiarz" porwał dziecko z wózka i od matki zażądał pieniędzy. Policja szukała go do dziś… Niebawem sprawą zajmie się prokurator i zdecyduje, czy przed sądem postawić… matkę!
Przypomnijmy krótko: kobieta zgłosiła w komendzie miejskiej w Płocku, że kiedy wieczorem jechała z dwójką dzieci – córką i małym synkiem w wózku – autobusem linii 26, była świadkiem wulgarnego i agresywnego zachowania grupy młodych mężczyzn. Wysiedli razem z nią na przystanku przy ul. Gałczyńskiego i wtedy nastąpił atak. Chłopak z charakterystycznym krzywym nosem wyciągnął chłopczyka z wózka, zażądał pieniędzy. Przerażona oddała mu telefon komórkowy, bo gotówki nie miała. Rozbójnik cisnął w nią dziecko i z komórką spokojnie poszedł do swoich kumpli.
Ta opowieść postawiła na nogi niemal całą komendę. Zdarzenie zostało nagłośnione w mediach, które przekazywały prośbę policji, by ludzie zgłaszali się z informacjami o sprawcach. Od miesiąca nad sprawą pracowali policjanci z sekcji kryminalnej, dochodzeniowej, prewencji… I wczoraj coś drgnęło – namierzono telefon, który został zrabowany.
Ustalono, że korzysta z niego pewien mężczyzna. Spokojnie wyjaśnił, że dostał go od mamy. Z kolei jego matka z całkowitą pewnością siebie stwierdziła, że aparat znalazła… w autobusie linii nr 26. W dodatku doskonale pamiętała datę – 26 czerwca!
To, co usłyszeli policjanci, stało w całkowitej sprzeczności z zeznaniami ofiary rozboju. Dziś została więc wezwana do komendy.
Na początku kobieta stanowczo zaprzeczała, by miało być inaczej, niż mówiła to przy zgłoszeniu. Ale kiedy wysłuchała jakie są ustalenia policji, zaczęła tracić rezon, aż w końcu przyznała się, że wszystko po prostu sobie wymyśliła. Na pomysł tej bajki wpadła, kiedy po powrocie do domu odkryła brak telefonu. Stworzyła w wyobraźni bandę dresiarzy i napastnika z krzywym nosem, „opracowała” scenę napadu i z tym całym oszustwem przyszła na policję. Dlaczego to zrobiła? Powiedziała Policji, że nie wie, bo nawet na tej zgubionej komórce zanadto jej nie zależało. Zresztą w końcu straciła ochotę na dalsze wyjaśnienia motywów swego krętactwa.
Wiadomość o takim finale sprawy jak rzadko która poruszyła dziś całą komendę. Bo pracy nie brakuje, a tymczasem spora grupa funkcjonariuszy zmagała się kawał czasu z czymś, co było tylko fałszywym zgłoszeniem. A takie są prawdziwą plagą. Od początku roku ujawniono już – po tygodniach, czasem miesiącach żmudnych poszukiwań sprawców – kilkanaście takich wyssanych z palca zgłoszeń.
Kobieta, która dziś przyznała się do kłamstwa, popełniła dwa przestępstwa: złożyła fałszywe zeznania (za to jest kara do 3 lat pozbawienia wolności) i zawiadomiła o niepopełnionym przestępstwie (do 2 lat pozbawienia wolności)
Materiały zostaną przesłane teraz do prokuratury i tam zapadnie decyzja, jak dalej potoczą się jej losy.