Całe trio w areszcie
Trzeci sprawca wymuszenia rozbójniczego, 34-letni Tadeusz K., wpadł w ręce policjantów z wydziału dw. z terrorem kryminalnym i zabójstw KSP. Podobnie, jak jego dwaj wspólnicy trafił do aresztu śledczego. Mężczyźni odpowiadać będą za napad na handlowca z Mokotowa, którego dokonali w ubiegłą środę. Wiadomo też, że przestępcy planowali już kolejny napad, tym razem w podwarszawskiej miejscowości.
Pierwsze zatrzymania miały miejsce już następnego dnia po napadzie. 26-letni Jakub Z. i jego kompan, 32-letni Krzysztof B. ps. "Shrek" wpadli w ręce policjantów z terroru oraz wydziału realizacji podczas zasadzki zorganizowanej w okolicach Radzymina. Mężczyźni zostali kompletnie zaskoczeni, gdy jechali swoim granatowym volvo. Huk granatów ogłuszających i widok wycelowanej w nich broni sprawiły, że żaden nie próbował stawiać oporu.
Policjanci znaleźli przy nich broń palną i amunicję oraz akcesoria policyjne, między innymi podrobione legitymacje i odznaki. W trakcie przeszukania mieszkań zatrzymanych funkcjonariusze odnaleźli również elementy umundurowania policyjnego. Obydwaj mężczyźni byli już wcześniej notowani przez Policję do spraw napadów, rozbojów i wymuszeń. Zatrzymani usłyszeli zarzuty: nielegalnego posiadania broni palnej oraz usiłowania wymuszenia rozbójniczego. Sąd zadecydował już o ich tymczasowym aresztowaniu na okres trzech miesięcy.
Taki sam los podzielił 34-letni Tadeusz K. z Warszawy. Wspólnik zatrzymanych wcześniej wpadł popołudniu w mieszkaniu w Konstancinie-Jeziorna. Po wpadce kolegów ukrywał się cały czas przed policjantami. Zaskoczony akcją policjantów nie stawiał oporu. Wczoraj sąd zastosował wobec niego 3-miesietrzny areszt.
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, mężczyźni planowali już kolejny napad, tym razem w podwarszawskiej miejscowości. Funkcjonariusze z wydziału dw. z terrorem kryminalnym, wydziału realizacyjnego i komendy powiatowej wiedząc, o kogo może im chodzić, cały czas czuwali nad biznesmenem. Zatrzymanie po napadzie na handlowca z Mokotowa pokrzyżowało ich dalsze plany.