Pracownicy wysyłali smsy z groźbami
Policjanci z Łodzi zatrzymali dwóch mężczyzn próbujących wyłudzić haracz od właściciela firmy produkcyjnej. Jeden z nich był pracownikiem biurowym w tym przedsiębiorstwie. Chciał dorobić do pensji wysyłając smsa z pogróżkami do własnego szefa. Obydwaj usłyszeli już zarzuty usiłowania wymuszenia rozbójniczego, za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Całą serię zdarzeń rozpoczął niewyjaśniony pożar samochodu żony właściciela firmy produkującej opakowania. Do spalenia doszło 20 stycznia. Fiat seicento uległ całkowitemu spaleniu na zagrodzonym parkingu firmowym. Ten fakt wykorzystał 22-letni pracownik biurowy, który chciał najwyraźniej dorobić do pensji. 21 stycznia zadzwonił pod numer należący do właściciela, jednak odebrała żona, która wyjaśniła, że męża nie ma w domu. Następnego dnia 22-latek wspólnie z 21-letnim kolegą wysłali na ten sam numer smsa, z pogróżkami. W smsie napisali, że jeśli właściciel nie chce, aby z firmą stało się to samo, co z samochodem, to ma zapłacić 25 tys. złotych okupu. Właściciel zaniepokojony całą sytuacją zgłosił sprawę w widzewskim komisariacie. W trakcie składania zeznań, otrzymał telefon od nieuczciwego pracownika, że ktoś przyszedł do firmy i go pobił. Kiedy policjanci przyjechali z właścicielem do firmy zobaczyli jedynie 22-latka z podbitym okiem. Kryminalnym uszkodzenia twarzy wydały się podejrzane. Ponadto zajęli się numerem telefonu, z którego były kierowane pogróżki.
Szybka praca operacyjna pozwoliła policjantom zatrzymać 23 stycznia około godziny 19.00 podejrzanego 22-latka, a godzinę później jego 21-letniego kolegę. Obydwaj mężczyźni przyznali się do pogróżek. Zapewnili, że z podpaleniem nie mają nic wspólnego. W trakcie składania zeznań okazało się, że podejrzenia kryminalnych dotyczące pobicia są uzasadnione. 22-latek sam kilka razy uderzył się pięścią w twarz, aby uwiarygodnić pogróżki. Zatrzymani nie byli wcześniej notowani.