Chciałbym pracować z Polakami do końca kariery
Od niemal pięciu lat pracuje z Polakami, którzy wyemigrowali na Wyspy. Jest jedynym z niewielu policjantów brytyjskich, którzy nauczyli się naszego języka, by pomagać – nierzadko zagubionym – Polakom. Posterunkowy Keith Sinclair współpracuje również z polskimi funkcjonariuszami przy najtrudniejszych sprawach, w tym zabójstwach. Z policjantem z Wrexham rozmawia Agnieszka Hamelusz.
Od kiedy uczysz się języka polskiego i jakie były powody, że podjąłeś takie wyzwanie?
Na początku 2005 roku zacząłem się stykać z Polakami mieszkającymi w Wrexham. Wydawało mi się, że było im wyjątkowo ciężko. Wielu z nich było wykorzystywanych przez pracodawców i agencje pośrednictwa pracy, a często nawet przez własnych, sprytnych rodaków. Większość Polaków nie mówiła po angielsku na tyle, żeby zgłosić przestępstwo policji lub w innej instytucji. Poza tym imigranci często nie ufają brytyjskiej policji. Zdecydowałem się więc nauczyć polskiego, by im pomóc i trochę przełamać ten stereotyp. Wydrukowałem swoje wizytówki po polsku i rozdaję je przy każdej okazji. Do dzisiaj rozdałem ich trzy tysiące. Jest na nich mój numer telefonu – odbieram go codziennie, nawet kiedy jestem na urlopie, między 9.00 a 23.00. Polacy szybko się dowiedzieli, że jest ktoś, kto chce im pomóc i dzwonili do mnie kilkanaście razy dziennie. Próbowałem pomóc wszystkim, mimo że zgłaszali się do mnie z problemami, którymi policja się nie zajmuje. Jednak w ten sposób poznałem wielu ludzi i oni poznali mnie.
Zostałeś doceniony przez związki zawodowe polskiej Policji…
W 2006 roku dostałem nagrodę od związku zawodowego polskich policjantów dla najbardziej skutecznego policjanta w Północnej Walii w kategorii „współpraca z ludźmi”. W listopadzie tego roku spotkałem się w Londynie z innymi policjantami, którzy zostali uhonorowani tą samą nagrodą we własnych regionach. Zająłem drugie miejsce w Anglii. Dwóch policjantów przyjechało nawet do Wrexham, żeby zobaczyć, jak pracuję. Byli też na kursach językowych w Krakowie i teraz pracują z Polakami w Newtown i w Southport.
Jakimi sprawami się zajmujesz w policji?
Po pierwsze, pracuję jak każdy normalny policjant w komisariacie: przyjmuję skargi, prowadzę śledztwa, spisuję zeznania, zatrzymuję i przesłuchuję podejrzanych itp. Pomagam też policjantom, którzy mają do czynienia z Polakami. To często sprawy, którymi zajmują się różne wydziały – np. kryminalny, ruchu drogowego, wywiadu kryminalnego. Ostatnio współpracuję z wydziałem kryminalnym w sprawie morderstwa kobiety, ponieważ podejrzany i świadkowie są z Polski. Po drugie, po prostu pomagam Polakom w wielu sprawach, również niezwiązanych z moją pracą. Rejestrowałem już niemowlę w urzędzie miasta, chodziłem do lekarza z chorymi, załatwiłem Polakom wynajem mieszkania, organizowałem pogrzeby i wypełniałem podania o zasiłki.
Co Ci sprawia najwięcej radości w pracy?
Uwielbiam pomagać ludziom.
Ile razy w roku bywasz w Polsce i co Ci się tu podoba?
Prywatnie jestem w Polsce co dwa miesiące. Zazwyczaj jeżdżę do Krakowa. Ostatnio zapisałem się tam na kurs polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Służbowo byłem dwa razy w Łodzi.
Twoje marzenie zawodowe związane z Polską?
Chciałbym pracować z polskimi policjantami, żeby lepiej zrozumieć różnice, zarówno między ludźmi, jak i w charakterze służby. Chciałbym też zdać egzamin dla tłumaczy z polskiego… i pracować z Polakami w Wielkiej Brytanii do końca kariery.
Dziękuję za rozmowę.