Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Oszukiwali, bo "inaczej się nie da"

Data publikacji 30.06.2009

Najpierw był spadek obrotów firmy, potem prawie o połowę mniejsze wpływy do kasy - wszystkiemu miał być winny kryzys gospodarczy. Potem jednak pojawiły się rzucane półsłówkami przez różne osoby informacje, że „szef nie ma pojęcia, co się tutaj dzieje”. I tak okazało się, że właściciel myjni samochodowej od roku był oszukiwany i okradany przez 4 pracowników. Stracił 110 tys. zł.

Do komendy przy ulicy Grenadierów zgłosił się mężczyzna, który powiadomił o tym, że padł ofiarą oszustwa.

Funkcjonariusze ustalili, że pokrzywdzony jest właścicielem myjni samochodowej. Zatrudnia wielu pracowników. Do większości miał pełne zaufanie i nie podejrzewał, że ktokolwiek mógłby go okradać. Dlatego właśnie nagły znaczny spadek obrotów i mniejsze wpływy do kasy spokojnie tłumaczył sobie kryzysem gospodarczym, który przecież dotyka teraz wszystkich. Dopiero, kiedy kilkakrotnie usłyszał rzucane tu i ówdzie półsłówkami sygnały, że „szef nie ma pojęcia, co się tutaj dzieje”, zaczął się zastanawiać i baczniej przyglądać pracy zatrudnionych osób. Co się okazało?

Otóż czterej mężczyźni wspólnie i w porozumieniu prowadzili przestępczy proceder polegający na regularnym oszukiwaniu szefa. Każdy z pracowników posiadał własną kartę pracy, gdzie odnotowywał, jakie wykonał usługi. Niestety nie wszyscy uzupełniali karty rzetelnie i zgodnie z prawdą. Oszuści stosowali różne sposoby fałszowania zapisów, a wszystko po to, by część gotówki zamiast spływać do kasy firmy, trafiała wprost do ich kieszeni. Do tego wszystkiego kradli wszystko, co było w myjni. Wynosili mydło w płynie, zapachy samochodowe, pasty polerskie, środki nabłyszczające, płyny do mycia szyb i tapicerki, ściągaczki do wody. W sumie w przeciągu roku czasu narazili szefa na stratę 110 tys. złotych.

Kiedy tylko o całym zdarzeniu i przestępczym procederze dowiedzieli się kryminalni, natychmiast zaczęli działać. Po wykonaniu niezbędnych ustaleń operacyjnych i potwierdzeniu pewnych informacji funkcjonariusze przystąpili do zatrzymania. Oszuści wpadli w ręce policjantów w swoim miejscu pracy. Byli zaskoczeni, nie mogli uwierzyć, że zostali rozpracowani. 43-letni Artur J., 25-letni Mariusz G., 26-letni Dariusz S. i Rafał K. trafili do aresztu.
Przeszukani ich szafki służbowe i mieszkania. Okazało się, że Artur J. miał amunicję, na którą nie miał zezwolenia, a także kartę bankomatową i dowód osobisty wystawione na różne nazwiska. W mieszkaniu Rafała K. znalazły się natomiast przedmioty, które zostały skradzione z myjni, funkcjonariusze zabezpieczyli różnego rodzaju środku chemiczne pomocne w myciu samochodów.

Zatrzymani w trakcie rozmów z kryminalnymi przyznawali, że „kombinowali, bo inaczej się nie da i trzeba jakoś dorobić”. Dochodzeniowcy przesłuchali świadków i zgromadzili materiał dowodowy, który wskazuje na to, że cała czwórka oszustów działała wspólnie i w porozumieniu.

Dziś mężczyźni będą przewiezieni do prokuratury, gdzie zostaną przesłuchani i usłyszą zarzuty. Prokurator zdecyduje o ich dalszym losie.

(źródło: KSP)
 

Powrót na górę strony