Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Podejrzany o fałszywy alarm

Data publikacji 06.08.2009

Tylko kilkudziesięciu minut potrzebowali policjanci, aby ustalić miejsce zamieszkania oraz właściciela numeru telefonu, z którego zawiadomiono wczoraj o bombie w szpitalu w Radomiu. Funkcjonariuszom nie przeszkodził nawet fakt, że telefon był na tzw. kartę. Zgłoszenie okazało się głupim żartem.

W środę tuż po godzinie 16 do radomskiej straży pożarnej i pogotowia ratunkowego zadzwonił nieznany mężczyzna. Poinformował, że jeżeli nie zostanie przyjęty do szpitala, to zdetonuje ładunek wybuchowy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Aleksandrowicza w Radomiu. Informacja ta została przekazana oficerowi dyżurnemu radomskiej policji. Na miejsce natychmiast wysłano kilkudziesięciu policjantów, w tym pirotechników, straż pożarną, pogotowie ratunkowe, strażników miejskich, pogotowie gazowe. Dyrekcja szpitala nie podjęła decyzji o ewakuacji chorych, których w tym czasie było prawie ośmiuset. Nie wpuszczano odwiedzających, a każdą osobę wychodzącą legitymowano.

W czasie gdy funkcjonariusze z Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego, Wydziału Kryminalnego oraz Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji przeszukiwali każdy zakamarek szpitala, ich koledzy z pionu operacyjnego zaczęli ustalać, kto mógł dzwonić z informacją o ładunku wybuchowym. W sukurs policjantom przyszła też nowoczesna technika. Dzięki niej udało się ustalić do kogo należał telefon, z którego wykonano połączenie do straży i pogotowia oraz gdzie mieszka właściciel tegoż telefonu.

Jak się okazało 32-letni właściciel telefonu komórkowego, z którego wykonano połączenie, przebywał na oddziale neurochirurgii szpitala przy ul. Aleksandrowicza. Mężczyzna w rozmowie z policjantami nie przyznał się do wykonania połączenia. Twierdził, że nie wie kto dzwonił, ponieważ wychodził z sali, a telefon zostawił przy łóżku. Funkcjonariusze zabezpieczyli telefon mężczyzny. Zabezpieczone zostanie także nagranie rozmowy i porównane zostaną głosy. Jeżeli mężczyzna okaże się sprawcą fałszywego alarmu bombowego to materiały zostaną przekazane bezpośrednio do sądu. Rozważona zostanie także możliwość domagania się przez służby biorące udział w działaniach zwrotu kosztów akcji, które sięgają kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.

W wyniku przeprowadzonych działań nie odnaleziono urządzenia ani materiału wybuchowego. Zgłoszenie okazało się głupim żartem.

(źródło : KWP w Radomiu)
 

Powrót na górę strony