Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Na zdjęciu widać więcej

Data publikacji 23.08.2010

Freski ukryte pod grubą warstwą farby, ślady linii papilarnych na szkle, lustrze i powierzchniach oksydowanych, treści starych zniszczonych dokumentów, czy znaki graficzne zabezpieczające banknoty – te ważne z punktu widzenia śledczych informacje można ujawnić jednym zdjęciem. Fotografie dowodów przestępstw, śladów zbrodni, ekspertyzy potwierdzające autentyczności dzieł sztuki i dokumentów to codzienność w pracy ekspertów fotografii kryminalistycznej. Wiedza, umiejętności i wiele godzin żmudnej pracy, a wszystko po to, by sfotografować to, czego gołym okiem nie widać.

Fotografię w kryminalistyce wykorzystuje się na różne sposoby. Często na filmach kryminalnych można zobaczyć technika kryminalistyki, który robi zdjęcia w miejscu przestępstwa. Fotografuje wszystko, bo każdy szczegół może okazać się ważny i przydać się w prowadzonym śledztwie.

Robiąc zdjęcia poglądowe pokazujące cały teren, a także zdjęcia szczegółowe, np. narzędzi zbrodni, czy śladów pozostawionych na różnych przedmiotach, fotograf policyjny na setkach, a czasem nawet tysiącach klatek, utrwala miejsce zbrodni czy wypadku samochodowego. Jednak nie wszystkie ślady widać gołym okiem, a często mają one znaczenie dla rozwikłania sprawy. Dla ekspertów fotografii kryminalistycznej nie ma rzeczy niemożliwych. Wiedzą, jak zrobić zdjęcie śladu linii papilarnych pozostawionych na szkle, czy też na powierzchniach oksydowanych (np. na broni).

O różne techniki fotografowania, wykorzystywane w pracy kryminalistycznej, pytam Aleksandra Załęskiego - byłego eksperta fotografii kryminalistycznej, który przepracował 30 lat w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Głównej Policji. Przekonuje, że najtrudniej zrobić zdjęcie śladów pozostawionych na lustrze, bo odbija się w nim aparat, fotograf i światło. Pracując w Policji, opracował metodę, dzięki której można zrobić zdjęcie ujawniające ślad na lustrze. Zapytany, jak to zrobić, nie zdradza metody, ale z tajemniczym uśmiechem odpowiada, że w środowisku fotografów kryminalistycznych jest ona znana i do dziś stosowana.

Opowiada za to, w jaki sposób za pomocą fotografii ujawniane są fałszywe banknoty. Najprostszą metodą jest zrobienie zdjęć w ultrafiolecie. Na autentycznym banknocie znak wodny nie świeci w promieniach ultrafioletowych, natomiast na falsyfikatach jest widoczny. Banknoty mają także inne zabezpieczenia. Jednym z nich jest nitka. Robiąc zdjęcie przy odpowiednim oświetleniu, w tzw. prześwicie, można zobaczyć, jak układa się napis na takiej nitce. Jest to charakterystyczne dla banknotów dolarowych, które właśnie na tej nitce mają podany nominał. Na banknotach polskiej waluty również umieszczone są elementy graficzne, które pokrywają się w prześwicie.

Praca fotografa kryminalistycznego to także tysiące ekspertyz potwierdzających zgodność dokumentów czy autentyczność dzieł sztuki. Aleksander Załęski ma ich na swoim koncie wiele. Chętnie o nich opowiada, a zaczyna od jednej z najciekawszych, którą przeprowadzał na zamku w Malborku. Chodziło o freski na ścianach w jednej z sal zamku, które najprawdopodobniej zostały zamalowane pod koniec XIX wieku - trzeba było ustalić, czy faktycznie znajdują się one pod grubą warstwą farby. – Zdjęcia robiłem w luminescencji w ultrafiolecie. Naświetlanie jednego takiego zdjęcia trwało pół godziny – wspomina. – Robiłem je późna nocą, kiedy przejechał już ostatni pociąg, żeby drgania nie zamazały obrazu.
Z jego relacji wynika, że miejsce to badała wcześniej ekipa zajmująca się konserwacją zabytków z Uniwersytetu Toruńskiego. Niestety im się nie powiodło, natomiast zdjęcia Aleksandra Załęskiego pokazały, że na zamkowych ścianach, pod farbą, są freski.

Skomplikowanych technik fotograficznych wymagało także potwierdzenie autentyczności dwóch obrazów Rembrandta, które otrzymał w 1994 roku Zamek Królewski w Warszawie. Jedną z licznych ekspertyz przeprowadzono w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym. Tam Aleksander Załęski wspólnie z Ryszardem Sobolewskim (także ekspertem fotografii kryminalistycznej), wykonali serię zdjęć w podczerwieni, na których udało się ujawnić fragmenty sygnatur na obrazach. Porównano je z oryginalnymi podpisami Rembrandta i okazało się, że są autentyczne. Potwierdziły to późniejsze ekspertyzy. Jak można przeczytać na stronie internetowej Zamku Królewskiego w Warszawie, „badania, prowadzone przez wybitnego specjalistę z Rembrandt Research Project - prof. Ernsta van de Weteringa, zakończyły się wydaniem w lutym 2006 r. ostatecznej opinii co do bezsprzecznego autorstwa Rembrandta w przypadku obydwu portretów”.

Ekspert CLK wykonał także kilkadziesiąt ekspertyz fotograficznych obrazów znajdujących się w kolekcji Porczyńskich. Używał różnych technik: fotografował w podczerwieni, na materiałach czułych na podczerwień, w ultrafiolecie, w luminescencji w ultrafiolecie. Na zdjęciach było widać wiele rzeczy niedostrzegalnych dla ludzkiego oka, takich jak nierówności, pęknięcia werniksu, przeróbki.

Fotografia wykorzystywana jest również do badania dokumentów. Nasz rozmówca wykonywał m.in. zdjęcia listów Chopina, których autentyczność potwierdzali później eksperci od dokumentów. Fotografował stare, zniszczone dokumenty z czasów powstania warszawskiego. Dzięki zastosowaniu różnych technik fotograficznych udało się odczytać około 70 proc. tekstu tych dokumentów.

Aleksander Załęski, dziś emerytowany policjant, ekspert fotografii kryminalistycznej, nadal robi zdjęcia, ale już nie fałszywych banknotów, dokumentów, dzieł sztuki, czy śladów przestępstw. Fotografia pozostała jego pasją. Teraz, jako zapalony turysta górski i uczestnik rajdów, robi zdjęcia przyrody i dokumentuje turystyczne wycieczki, z których zdjęcia można oglądać na wystawach tematycznych.

Justyna Stachniewicz

Fot. Aleksander Załęski

Powrót na górę strony