„Tulipan” już nie oszuka żadnej kobiety
Poszukiwano go w całej Polsce. Podejrzany był o kilkadziesiąt oszustw, których dopuścił się w ciągu ostatnich kilku lat. Według informacji uzyskanych przez policjantów posługiwał się fałszywym nazwiskiem. 32-letni Artur B. przedstawiał się też jako lekarz pediatra. Rozkochiwał w sobie kobiety. Obiecywał ożenek. W rzeczywistości, gdy tylko zdobywał pieniądze, znikał. Zatrzymało go w Częstochowie dwóch policjantów: z Woli i z Wilanowa. Wypatrzyli go, gdy na chwilę wyszedł w kapciach przed blok, w którym mieszkał.
Kiedy zaczął swój proceder przestępczy?
Wyjasniają to dokładnie policjanci. Wszystko wskazuje, że już jako 24-latek działał w całym kraju. Rozkochiwał w sobie kobiety, obiecywał, że się z nimi ożeni. Znajomości zawierał głównie za pośrednictwem portali internetowych. Zranione przez niego kobiety twierdziły, że wzbudzał zaufanie. Często to zaufanie było tak duże, że kobiety zawierały umowy kredytowe, a pieniądze zdobyte w ten sposób oddawały Arturowi B. Wierzyły mu, wiec naturalnie udostępniały mu również dostęp do ich kont bankowych. Ze środkami szybko znikał.
Z materiałów spraw wynika też, że mężczyzna często zmieniał tożsamość, posługiwał się sfałszowanymi nazwiskami i podrobionymi dokumentami. Wiadomo też, że korzystał z pieczątki „Lekarz Pediatra”.
Jak wpadł?
Wystawiono za nim kilka listów gończych. Ścigali go policjanci i prokuratorzy z Krakowa, Nowej Huty, z warszawskiej Pragi Północ i Mokotowa oraz Żoliborza. Ustalić jego miejsce pobytu chcieli również policjanci z warszawskiej Woli i Śródmieścia, z Gdańska Wrzeszcza, Iławy i Nowego Miasta Lubawskiego.
To właśnie dwóch policjantów: jeden z komisariatu Policji Warszawa Wilanów – st. sierż. Bartłomiej Koziara, a drugi z komendy rejonowej Policji na Woli – asp. Maciej Świderski zatrzymali poszukiwanego. 32-latek wpadł w Częstochowie. Policjanci zauważyli dobrze im znanego ze zdjęć ściganego Artura B. Siedzieli właśnie w aucie na parkingu, gdy mężczyzna wyszedł na chwilę w kapciach z pobliskiego bloku. Nie czekali więc ani chwili dłużej. Natychmiast postanowili działać. Zatrzymali go i wezwali na miejsce miejscowych policjantów.
Co znaleziono w jego mieszkaniu?
Podczas przeszukania mieszkania, które zajmował od pewnego czasu w Częstochowie, znaleziono skradzione na warszawskiej Woli: telefon komórkowy oraz kartę bankomatową. Zabezpieczono też 1.100 złotych.
14 zarzutów od śledczych z Woli
Zatrzymany Artur B. trafił do aresztu w Częstochowie. Teraz śledczy z poszczególnych jednostek, które poszukiwały Artura B., stawiać będą mężczyźnie zarzuty. Prawdopodobnie usłyszy aż 50 zarzutów. Pierwsze usłyszy w Krakowie, później zostanie przewieziony do Warszawy. Tylko śledczy z Woli przedstawią mu łącznie 14 zarzutów (5 w jednej sprawie i 9 w drugiej). Zarzuty dotyczyć będą oszustw, przywłaszczenia i płatnej protekcji. Zatrzymanemu grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
(KSP / kj)