Wywołał alarm bombowy, bo nie chciało mu się jechać do pracy
Wrocławscy policjanci zatrzymali 33-latka podejrzanego o wywołanie fałszywego alarmu bombowego w jednej z firm transportowych. Jak się okazało mężczyzna chciał wstrzymać ruch autobusów po to, żeby nie pojechać do pracy i w ten sposób usprawiedliwić swoją nieobecność. Teraz o jego dalszych losach zdecyduje sąd.
7 grudnia br. przedstawiciele jednej z firm transportowych w Wałbrzychu dowożącej ludzi do miejsca pracy, zostali poinformowani przez nieznanego mężczyznę o podłożeniu ładunków wybuchowych pod jej autokarami. Informacja ta niezwłocznie została przekazana oficerowi dyżurnemu Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Po podjęciu czynności sprawdzających okazało się, że sprawa może dotyczyć ponad 20 autobusów. Do akcji wkroczyły Grupy Rozpoznania Minersko – Pirotechnicznego z komend policji w Wałbrzychu i Dzierżoniowie oraz Samodzielny Oddział Antyterrorystyczny, przewodnicy z psami i funkcjonariusze z Wrocławia. Podczas przeprowadzonych działań nie znaleziono materiałów ani urządzeń mogących stanowić ładunek wybuchowy.
Już następnego dnia w ręce funkcjonariuszy z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu wpadł 33 – latek podejrzewany o wywołanie fałszywego alarmu. Jak się okazało, mężczyzna dzień wcześniej spożył za dużo alkoholu i żeby nie jechać do pracy wpadł na pomysł powiadomienia o podłożeniu bomby w autobusach dowożących osoby do firmy. Pojazdy miały nie wyruszyć w trasę i w ten sposób nieobecność 33-latka w pracy miała być usprawiedliwiona.
Teraz o dalszych losach 33 - latka zdecyduje sąd. Mężczyzna musi się także liczyć z możliwością obciążenia kosztami akcji przeprowadzonej przez policję i inne służby ratownicze.
(KWP we Wrocławiu / mw)