Napad, którego nie było
Przed sądem rodzinnym odpowie wolontariusz, który zawiadomił policję o napadzie, którego - jak się okazało - nie było. 16-latek tłumaczył się później, że zrobił to, bo obawiał się, że może zostać posądzony o kradzież pieniędzy z puszki, która przypadkowo mu się uszkodziła. W procesie dowodowym ogromną rolę odegrał zainstalowany w mieście system monitoringu.
11 stycznia 2011 roku policjanci z Komisariatu I Policji w Jeleniej Górze, wyjaśniając okoliczności zgłoszonego usiłowania rozboju na nieletnim wolontariuszu WOŚP, ustalili, że takiego przestępstwa w ogóle nie było, a chłopak wszystko zmyślił.
W dzień Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 16-letni wolontariusz jednego z jeleniogórskich sztabów zgłosił, że padł ofiarą napadu. Z jego relacji wynikało, że gdy wracał wieczorem samotnie do sztabu oddać puszkę z zebranymi datkami, został napadnięty i pobity przez dwóch młodych mężczyzn. Jak twierdził, sprawcy ukradli puszkę, jednak porzucili ją, gdyż zostali spłoszeni przez przypadkowego mężczyznę.
Policjanci wydziału kryminalnego, prowadząc czynności w tej sprawie, na podstawie przeprowadzonej analizy zgromadzonego materiału podejrzewali, że takiego zdarzenia w ogóle nie było. W procesie dowodowym ogromną rolę odegrał zainstalowany w mieście system monitoringu, dzięki któremu policjanci potwierdzili swoje podejrzenia.
Nieletni tłumaczył się, że zrobił tak, ponieważ bał się, że zostanie posądzony o kradzież pieniędzy z puszki, która uległa uszkodzeniu. Teraz 16-latek za powiadomienie o przestępstwie, którego nie było, oraz fałszywe zeznania odpowie przed sądem rodzinnym.
(KWP we Wrocławiu / mg)