Poznań: Kradzież fikcyjna, zarzuty prawdziwe
Właściciel samochodu decyduje się go sprzedać, niestety nie znajduje kupca, lub też oferowana kwota jest zbyt niska. Postanawia więc upozorować kradzież by odzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Układa misterny plan, niestety wwielu przypadkach, wbrew założeniom sprzedającego na końcu pojawiają się policjanci.
Na początku listopada 30-letni Sebastian S. zgłosił w komisariacie policji kradzież BMW wartości ok. 80.000 zł. Powiedział, że auto nie było jego własnością. Pożyczył samochód dwa miesiące wcześniej od swojego kolegi. Policjanci kryminalni z poznańskich Jeżyc postanowili dokładnie zbadać tę sprawę. Dowiedzieli się, że właściciel rzekomo skradzionego BMW, 30-letni Maciej M. lubi drogie samochody. Szybko sprowadził zza granicy Renault Megane, jeździł również Alfą Romeo. Funkcjonariusze zajmujący się tą sprawą podejrzewając, że kradzież została sfingowana wezwali obu kolegów na przesłuchanie. Ich zeznania nie były spójne. Podczas kolejnych rozmów kryminalni ustalili jak było naprawdę. Maciej M. w rzeczywistości chciał sprzedać swoje BMW. Potencjalni nabywcy nie byli jednak skłonni zapłacić za ten samochód 80 tyś. zł. Ceny rynkowe używanych aut utrzymują się na niskim poziomie dlatego Maciej M. wpadł na pomysł żeby "wyciągnąć kasę" z ubezpieczalni. Namówił Sebastiana S, żeby odprowadził BMW do znajomego w jednej z podpoznańskich miejscowości a potem zgłosił Policji kradzież. Kiedy tak się stało Maciej M. zwrócił się do ubezpieczalni o odszkodowanie. Nie przypuszczał, że wypłata na wniosek Policji będzie wstrzymana a ułożony przez niego misterny plan zostanie rozszyfrowany przez policyjnych detektywów.
W ubiegłym tygodniu policjanci z Komisariatu Poznań Jeżyce ustalili 3 inne fikcyjne kradzieże samochodów. W jednej z tych spraw, kobieta i mężczyzna, kupili na kredyt Volvo za 80 tyś. zł. Auto sprzedali na części a z ubezpieczalni dostali odszkodowanie.
Pomysłowy był też pewien mężczyzna z Kostrzyna Wlkp. Kupił na kredyt Opla Vectrę. Kiedy nie miał pieniędzy na raty a kupcy oferowali zbyt mało postanowił "zarobić" na odszkodowaniu. Własnoręcznie rozkręcił i pociął na części swój samochód. Zamurował je potem za podwójną ścianą w garażu. Jadąc zgłosić kradzież do Poznania nie przypuszczał, że Policja wytropi przemyślany schowek.
W ubiegłym roku policjanci zajmujący się sprawami kradzieży samochodów udowodnili kilkadziesiąt fikcyjnych zgłoszeń. W większości auta były demontowane i sprzedawane na wtórnym rynku używanych części samochodowych. Policyjni specjaliści mówią, że ten proceder to "czubek góry lodowej". Straty ponoszone przez zakłady ubezpieczeń mogą być liczone w milionach złotych.