Sobotnia noc śródmiejskiego patrolu
Zagubione dziecko, pijący piwo pod pałacem, pobity mężczyzna, ukradziona choinka, bójka na Krakowskim Przedmieściu, podejrzenie, że kierowca autobusu miejskiego pije piwo – to tylko część interwencji podjętych przez śródmiejski patrol w sobotnią noc. Jak wygląda służba policjanta śródmiejskiego patrolu? Z okazji Święta Policji uchylamy rąbka tajemnicy i przedstawiamy, jak wygląda praca policjanta na ulicy.
Zagubione dziecko
Umawiam się z patrolem na 22. Będziemy jeździć całą noc i obserwować pracę dwóch policjantów z Ogniwa Wywiadowczo-Patrolowego śródmiejskiej komendy. Zobaczymy, z czym taki policjant boryka się w weekendową noc w centrum Warszawy.
Godzina 0 wybiła, a patrolu nie ma. Okazuje się, że od kilku godzin szuka 10-letniego chłopczyka – Niemca, którego rodzice zgubili w okolicy fontann na Podzamczu. Z obserwacji wiemy, że kiedy w piątkowy i sobotni wieczór odbywa się pokaz, przewija się tam około 20 tys. ludzi. Po 15 minutach dociera informacja – super, chłopczyk odnalazł się. Nie wiadomo jak, ale trafił do autobusu i jest w okolicy Wilanowa. Pozostaje tylko odwieźć dziecko do rodziców, którzy są na Ochocie.
Piwko na ławce w parku
Po kilkunastu minutach ruszamy do centrum. Po 23. jest raczej cisza.
- Teraz mamy przestój, ale około 2 w nocy się zacznie, kiedy młodzi ludzie będą wychodzić z klubów – mówi jeden z policjantów.
Ruszamy więc pod Pałac Kultury, do pobliskiego parku. Tam zawsze gromadzą się różne osoby. Niektórzy piją alkohol. Zdarza się, że ktoś zaśnie na ławce i trzeba go odwieźć do izby wytrzeźwień. Tym razem na ławkach siedzą młodzi ludzie. Pod nogami – soki, ale jest też puszka piwa.
- To nie nasze – wyjaśniają policjantowi.
Tę wersję potwierdza siedzący na ławce obok starszy mężczyzna. Tradycyjnie – policjanci legitymują młodzież. Sprawdzają, czy osoby nie są poszukiwane, czy mają przy sobie telefony komórkowe, które zostały zarejestrowane w bazie, jako skradzione np. w wyniku kradzieży. Okazuje się, że wszystko jest w porządku. Młodzież dziękuje policjantom, choć pierwszą reakcją było zaskoczenie i niedowierzanie oraz komentarz jednej z dziewczyn – przyjechałam do Warszawy na wakacje i od razu Policja.
Wieczór kawalerski
Wsiadamy do radiowozu. Jedziemy z prędkością patrolową w okolicach Dworca Centralnego, później Al. Jana Pawła. Na skrajnym prawym – bordowy, rozklekotany volkswagen. W środku czterech mężczyzn – jest prawie północ. Policjanci postanawiają sprawdzić auto i kierowcę.
- Panowie, ale o co chodzi? – dobiega ze środka.
- Kontrola kierującego – odpowiadając policjanci i proszą o dokumenty pojazdu i uprawniające do kierowania.
Ze środka prawie wytaczają się czterej mężczyźni – od razu tłumaczą, że spędzali w Warszawie czas, bo jest to wieczór kawalerski jednego z nich, a kierowca jest trzeźwy i tylko po nich przyjechał. Rzeczywiście – badanie alkomatem przez funkcjonariuszy pokazuje 0,00 alkoholu. Panowie podczas sprawdzania są coraz bardziej rozbawieni.
- My bardzo lubimy Policję – krzyczą. Próbują tańczyć w rytm wyimaginowanej muzyki. Na pożegnanie machają nam i życzą spokojnej nocy.
Kradziona choinka
W policyjnej radiostacji słychać, że na Starym Rynku ktoś niesie choinkę. Brzmi paradoksalnie – choinka? w środku lata? Postanawiamy sprawdzić, o co dokładnie chodzi. Jedziemy. Mimo, że jest już po północy na ulicach spory ruch samochodów – przede wszystkim taksówki. Kiedy już prawie dojeżdżamy na miejsce, słyszymy w radiostacji, że mężczyzna, który niósł choinkę przywiózł ją z Koszalina. Oczywiście wzbudza to uzasadnione salwy śmiechu. Po chwili jednak do śmiechu już nam nie jest, bo mamy wezwanie do centrum – pobity mężczyzna leży przy metrze Centrum – dobiega głos ze stacji. Włączamy sygnały i gnamy na miejsce – przecież może być zagrożone ludzkie życie.
W obronie kobiety
Po kilku minutach jesteśmy przed wejściem do stacji metra. Widok nie jest przyjemny. Na chodniku leży mężczyzna. Nad nim pochyla się lamentująca kobieta. Nasz patrol próbuje wyjaśnić, co się stało, ale najpierw wzywa pogotowie, które przyjeżdża po kilku minutach. Policjanci próbują dowiedzieć się od kobiety, co się stało. Okazuje się, że leżący mężczyzna wstawił się za kobietą i dostał kilka ciosów od potężnie zbudowanego osiłka. Policjanci próbują poznać rysopis sprawy, by podjąć pościg. Kobieta jednak twierdzi, że nic nie powie. Po półgodzinnej dyskusji przeplatanej płaczem, podczas której jej przyjaciel został zabrany do szpitala, praktycznie dalej nie wiadomo, o co chodzi. W końcu kobieta mówi, że ani ona, ani jej partner od Policji niczego nie chcą, bo to sprawa między znajomymi. Mundurowi muszą jednak udokumentować interwencję, rozpisać w notatnikach. To zajęło nam sporo czasu, ale ruszamy w dalszą drogę. Znowu objazd okolic Dworca Centralnego. Nie trwa to jednak długo.
Bójka na Krakowskim
- Krakowskie Przedmieście – bójka około 20 osób – ta informacja elektryzuje patrol. Już wiemy, że na miejscu są dwie załogi, ale… 4 policjantów na 20 agresywnych uczestników zajścia? Jedziemy, by pomóc…. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, przebijając się przez tłumy gapiów (na Krakowskim jest cały czas kilka tysięcy osób – ciepła noc) właściwie już jest po… ale kilka osób skutych kajdankami czeka na przewóz do komendy. Nie wiadomo, o co poszło – „garnitury” pobiły się z „dżinsami”. Policjanci ładują trzy osoby do busa. Dwóch mężczyzn jest elegancko ubranych, ale są tak pijani i agresywni, że nie można ich spokojnie „wsadzić” do auta. Trzeci – w dżinsach, porwaną koszulkę trzyma w ręku. Na twarzy już widać sińce, lekko krwawi z łuku brwiowego…
Wszyscy są przywożeni do komendy przy Wilczej. Tutaj policjanci próbują wyjaśnić sprawę. Tym trzeźwiejszym tłumaczy się, że za udział w bójce grozi do 3 lat pozbawienia wolności. „Garnitury” nie chcą mieć kłopotów, „dżinsom” też na tym nie zależy. Zaczynają umawiać się przy funkcjonariuszach na imprezę, podczas której mają się pogodzić.
Kierowca MZA na gazie?
Z Wilczej ruszamy dalej. Jest grubo po drugiej w nocy. Nagle w stacji policyjnej słyszymy komunikat – kierowca autobusu MZA, który stoi na pętli przy Dworcu Centralnym podobno pije piwo i jeszcze dwa ma koło siebie. Jedziemy sprawdzić, co się dzieje i na początku nie dajemy wiary, by kierowca autobusu miejskiego, który za chwilę rusza w trasę miał coś wypić. Okazuje się, że mamy rację. Mężczyznę bierzemy do komendy przy Wilczej i badamy przy pomocy alkotestu. 0,00 - wynik nie pozostawia wątpliwości. Nic nie pił, a to że miał w reklamówce dwa piwa? Przecież może je wypić, po powrocie do domu…
Trójka na pace w trucku
Po załatwieniu sprawy rzekomo nietrzeźwego kierowcy, załoga jest proszona o pomoc w kwestii przebadania alkomatem kierowcy trucka. Mężczyzna wiózł „na pace” dwie dziewczyny i kolegę. Wszyscy wracali z imprezy. Okazuje się, że na szczęście – jest trzeźwy, ale popełnił wykroczenie – na pace nie powinno być pasażerów. Zostaje ukarany mandatem.
Wracamy na Wilczą, jest 3.20, a przed policjantami jeszcze służba do 6 rano. Co się jeszcze wydarzy przez te ponad 2 godziny?
Policjanci pełnią służbę w systemie 12-godzinnym, zarówno w dzień jak i w nocy. Najgorsze są ciepłe weekendy, kiedy turystom i zwykłym warszawiakom chce się bawić do białego rana. Nie brakuje interwencji…. Każdą z nich trzeba odpowiednio udokumentować: notatniki służbowe, notatki urzędowe, protokoły zatrzymań, protokoły przeszukania – to tylko niektóre papiery, jakie musi wypełnić policjant. Ta noc nie należała do najbardziej niebezpiecznych. Policjanci nie użyli gazu, pałek i broni – na szczęście nie było takiej potrzeby. Wykorzystano tylko kajdanki, by skuć agresywnych uczestników bójki…. Ile jednak było takich przypadków, kiedy policjant musiał sięgnąć po środki przymusu?... Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko policjanci śródmiejskiej patrolówki.
(KSP / mw)