To lumpy muszą się bać policji, a nie odwrotnie
Rozmowa z profesorem Piotrem Kruszyńskim, specjalistą prawa karnego, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego opublikowana w najnowszym numerze miesięcznika "Policja 997".
Panie profesorze, jest Pan autorem prośby do prezydenta RP Bronisława Komorowskiego o ułaskawienie dwóch policjantów z Kędzierzyna‑Koźla, Sebastiana Zająca i Jakuba Dziuby. Co Pana skłoniło, żeby zająć się tą sprawą?
– Kiedy usłyszałem o wyroku, jaki zapadł w tej sprawie, od razu miałem poczucie, że policjantów skrzywdzono. Uważam bowiem, że policjant powinien być zdecydowany, a wobec chuliganów – nawet w jakimś sensie brutalny. To łobuz ma się bać policjanta, a nie odwrotnie. Kiedy więc dowiedziałem się, że dwaj stróże prawa zostali skazani na podstawie zeznań człowieka karanego, o złej opinii, postanowiłem poznać sprawę dokładnie.
Kiedy wyraził Pan wolę zajęcia się tą sprawą, przedstawiciele policyjnych związków zawodowych zaprosili Pana na spotkanie w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Opolu. Czego się Pan tam dowiedział?
– Rozmawiałem z obydwoma skazanymi, z ich przełożonymi i kolegami. Utwierdziłem się w przekonaniu, że to bardzo dobrzy policjanci, że wszyscy przełożeni stoją za nimi murem. Zobaczyłem też, jak wielkie negatywne znaczenie ma ten wyrok sądu dla całego środowiska policyjnego. I ja się z tymi odczuciami zgadzam. W Stanach Zjednoczonych mężczyzna, który zachowywałby się tak, jak rzekomo pokrzywdzony Dariusz M., byłby brutalnie rzucony na maskę samochodu, nawet oberwałby pałką, a już z całą pewnością zrobiono by mu sprawę o stawianie oporu przedstawicielom władzy. U nas ktoś, kto lży policjanta, atakuje go, wystarczy, że się poskarży, że źle go traktowano, a już role się odwracają: on staje się pokrzywdzonym, a stróże prawa oskarżonymi. To jakaś paranoja. To złe stosowanie prawa. Tak nie może być. Jeśli chcemy bezpiecznie chodzić po ulicach, to lumpy muszą się bać policji, a nie odwrotnie.
Jakimi argumentami chce Pan Profesor przekonać prezydenta, aby zastosował akt łaski?
– Po pierwsze – wyrok, choć prawomocny, jest moim zdaniem błędny, ponieważ zeznania pokrzywdzonego nie są potwierdzone żadnymi dowodami w postaci np. obdukcji lekarskiej czy zeznań wiarygodnych świadków. Wyrok opiera się na zeznaniach osoby trzykrotnie karanej. Był natomiast świadek, który potwierdzał wersję policjantów, ale sąd nie wziął tego pod uwagę.
Po drugie – kara, chociaż wydaje się łagodna, jest dla tych policjantów drastycznie surowa, ponieważ musieli odejść ze służby. W dodatku wyrok w zawieszeniu nie pozwala na wywiedzenie kasacji.
I po trzecie – bardzo istotne jest społeczne oddziaływanie tego wyroku. Przestępcy będą się utwierdzać w przekonaniu, że wystarczy policjanta pomówić, żeby go wyeliminować, a policjanci odwrotnie – będą bali się podejmować interwencje.
Jakie warunki musi spełniać sprawa, żeby wystąpić do prezydenta o ułaskawienie?
– K.p.k. nie stawia tu jakichś szczególnych warunków. Z prośbą o ułaskawienie może się zwrócić do prezydenta każdy obywatel skazany prawomocnym wyrokiem.
Czy prezydent wszczyna jakąś specjalną procedurę dotyczącą badania sprawy?
– To jest zakres dyskrecjonalnej władzy prezydenta. Z reguły jest tak, że prezydent zwraca się o opinię w danej sprawie do prokuratora generalnego. Prokurator generalny sporządza opinię w trybie szczególnym, a prezydent może wziąć tę opinię pod uwagę, lecz nie musi. K.p.k. nie stawia tu żadnych warunków. Powtarzam, to jest zakres dyskrecjonalnej władzy prezydenta.
Poparcie dla skazanych policjantów wyraziły różne środowiska. 30 tys. podpisów pod petycją do prezydenta zebrali policjanci…
– I nie tylko oni. Petycje płynęły od policjantów, od rady miasta, parafii, od różnych organizacji. Wszystkie je, a także opinie służbowe o tych policjantach, dołączyłem do umotywowanej prośby o ułaskawienie. 18 sierpnia złożyłem wszystko w Kancelarii Prezydenta.
Ile czasu trwa rozpatrywanie sprawy przez prezydenta?
– Nie jest to określone. To zależy wyłącznie od prezydenta. Mam nadzieję, że w tej sprawie decyzja zapadnie szybko…
W redakcji „Policji 997” też mamy taką nadzieję. Dziękuję za rozmowę.
Elżbieta Sitek
zdj. Andrzej Mitura
Akt łaski
Ułaskawienie to skierowany do przestępcy indywidualny akt łaski, który zgodnie z art. 139 Konstytucji RP przysługuje Prezydentowi RP. Akt łaski może być zastosowany w stosunku do osób skazanych prawomocnym wyrokiem, z wyjątkiem osób skazanych wyrokami Trybunału Stanu (ze względu na polityczny charakter urzędu Prezydenta RP i również polityczny rodzaj spraw, które rozpoznawane są przez Trybunał Stanu).
Akt łaski powinien być stosowany tylko wtedy, gdy wymagają tego względy humanizmu i sprawiedliwości, a nie można im zadośćuczynić w drodze postępowania sądowego.
Art. 139 Konstytucji RP nie określa sposobu korzystania z tego prawa, jak i jego granic.
Ułaskawienie może dotyczyć wszystkich prawomocnie orzeczonych kar. Jego zakres pozostawiony jest uznaniu Prezydenta RP, który stosując je, nie jest związany żadnymi przepisami określającymi przesłanki ułaskawienia. Ułaskawienie może przybrać postać pełnej łaski, która polega na darowaniu skazanemu całej kary, oraz łaski częściowej, która polega na złagodzeniu orzeczonej kary. Łaska częściowa (niepełna) może przybrać postać: darowania tylko niektórych spośród wymierzonych skazanemu i niewykonanych jeszcze kar; złagodzenia poszczególnych kar poprzez obniżenie ich wysokości; złagodzenie kary poprzez jej zamianę na karę łagodniejszą (np. z kary pozbawienia wolności na grzywnę).
Prezydent RP ma pełną swobodę decyzji w zakresie wyboru tych spośród wymierzonych skazanemu kar oraz środków karnych, które całkowicie lub w części daruje.
Akt łaski polegać może również na zawieszeniu wykonania orzeczonej kary lub pozostałej do odbycia kary czy też na wcześniejszym zatarciu skazania. Akt łaski łagodząc, a tym bardziej całkowicie darowując, karę może również znieść obowiązek naprawienia przez skazanego szkody wyrządzonej przestępstwem nałożony na niego przy warunkowym zawieszeniu wykonania kary.
Casus Jana G.
Wśród ułaskawionych przez prezydentów RP znalazł się skazany policjant. Akt ułaskawienia miał miejsce w 2002 roku. Sprawa dotyczyła stołecznego funkcjonariusza sierż. sztab. Jana G., który został skazany za przekroczenie granic obrony koniecznej.
9 marca 1997 roku 46-letni wówczas sierż. sztab. Jan G., jadąc wieczorem na służbę, czekał na przystanku tramwajowym na warszawskim Bródnie. Był po cywilnemu. Zobaczył, jak trzej mężczyźni zaatakowali stojące na przystanku dwie kobiety. Zmusili je do oddania pieniędzy, siłą ściągali im pierścionki, zrywali łańcuszki. Jan G. stanął w obronie napadniętych kobiet. Ostrzegł, że jest policjantem i że ma broń. Gdy to nie poskutkowało, strzelił w powietrze.
Napastnicy uciekli. Tymczasem na odgłos strzałów z pobliskiego pubu wybiegło kilku mężczyzn. Z kijami bilardowymi ruszyli w kierunku policjanta. Obawiając się, że chcą go zaatakować, Jan G. zaczął strzelać. Dwóch mężczyzn zginęło, jeden został ciężko ranny.
Śledztwo trwało dwa lata. Jan G. został zwolniony ze służby. Wyjechał z Warszawy, bardzo podupadł na zdrowiu. W 1999 roku skazany został prawomocnym wyrokiem na karę 5 lat pozbawienia wolności. Wykonanie kary było odroczone. Jan G. wystąpił o kasację, ale Sąd Najwyższy nie przychylił się do wniosku.
W marcu 2002 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik wystąpił do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z wnioskiem o ułaskawienie Jana G. Podkreślał, że Jan G. był bardzo dobrym policjantem, doświadczonym (15 lat służby), bez nałogów, o nieposzlakowanej opinii. Będąc świadkiem przestępstwa, zareagował jak na policjanta przystało – argumentował minister – ale niestety sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Prośbę o ułaskawienie Jana G. poparł premier Leszek Miller. Akcje zbierania podpisów pod petycją o ułaskawienie prowadzili związkowcy Komendy Stołecznej Policji, zbierając kilkanaście tysięcy podpisów policjantów z całego kraju.
Petycja o ułaskawienie zbiegła się w czasie z tragicznym wydarzeniem w Parolach pod Warszawą, gdzie w trakcie policyjnej akcji bandyci zastrzelili policjanta Mirosła-wa Żaka. Zdarzenie to wywołało falę dyskusji na temat zaostrzenia kar za atak na policjanta.
W kwietniu 2002 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski ułaskawił Jana G.
E.S.