Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Gliniarz z konikiem - Janusz Brodziński

Data publikacji 03.06.2007

Dziś kolejny gliniarz z konikiem. Mechanicznym. Przedstawiamy mł. insp. Janusza Brodzińskiego, miłośnika welocypedów i filmów z Charlie Chaplinem. Inspektor Brodziński na co dzień pełni funkcję komendanta miejskiego w Toruniu, co nie przeszkadza mu ubierać się w melonik i od czasu do czasu jeździć po mieście welocypedem, wzbudzając ogólny podziw i zainteresowanie.

- Moja przygoda z welocypedem zaczęła się, gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten pojazd w filmie Charliego Chaplina – wspomina komendant Brodziński. – Byłem tak zauroczony, że zapragnąłem mieć melonik i jeździć takim pojazdem.

Pasja zaczęła się spełniać, gdy komendant skończył 15 lat. To właśnie wtedy powstał jego pierwszy welocyped - z dużego koła od maszyny do grabienia siana i części znalezionych na złomowisku.  

– Teraz jeżdżę welocypedem, który stworzyłem w 1984 r. Jestem takim rasowym cyklistą, bo mój welocyped jest żywą repliką modelu z 1850 r., wyprodukowanego przez brytyjską firmę ARIEL – śmieje się komendant. I za chwilę dodaje:

– Mój pojazd kwalifikuje się do zarejestrowania go w kategorii pojazdów zabytkowych i uprzywilejowanych jednocześnie, bo pasuje do zabytkowych starówek naszych miast.

Komendant Brodziński nie tylko jeździ welocypedem, który sam skonstruował, ale zajmuje się też konserwacją takich pojazdów. W jego bibliotece można znaleźć ponad 30 książek na temat starodawnych rowerów. I jako prawdziwy ekspert mówi, że jeździ „klasycznym welocypedem”, a wszystkie jeżdżące po ulicach rowery są bicyklami. Jako ciekawostkę podaje, że Polacy upowszechnili błędną nazwę pojazdu od holenderskiego producenta Rower zamiast bicykl. Welocypedy natomiast różnią się tym od bicykli, że mają ogromne koło z przodu z pedałami i małe z tyłu.

- I wcale nie są skomplikowane w budowie, tak jak i w wyglądzie – uśmiecha się Brodziński.

Prawdziwą sztuką jest za to jazda na welocypedzie. Na naukę początkującego cyklisty trzeba przeznaczyć kilka dni. Najtrudniej jest z wsiadaniem i zsiadaniem. Na welocyped bowiem się wbiega i z niego zeskakuje. A jak już się jedzie, to można rozpędzić się do 60 km/h.

- No i cyklista musi być odpowiednio ubrany. Nieodłącznym elementem stroju są spodnie, czyli cyklistki, getry, koszula, kamizelka, czapka kaszkietowa, zegarek na łańcuszku. A na specjalne okazje melonik i frak – dodaje komendant. Takie odzienie to nie lada wyzwanie. Dziś nie ma zbyt wielu pracowni, które szyją takie stroje. Dlatego komendant zleca uszycie ich w krakowskiej pracowni pani Englert, matki znanego aktora i w pracowni łódzkiego teatru.

- Kocham swój bicykl i jestem z niego dumny – mówi Brodziński. –Jestem komendantem, ale jednocześnie jestem na tyle zorganizowanym człowiekiem, że radzę sobie ze znalezieniem czasu dla mojej pasji. Obowiązki służbowe zaczynam od wczesnych godzin porannych i często kończę późno wieczorem. Jednak, gdy tylko mam wolną chwilę wsiadam na welocyped.

Komendant Janusz Brodziński jest jednym z nielicznych cyklistów w kraju i jedynym policjantem wśród dziesięcioosobowej grupy miłośników welocypedów. Wśród pasjonatów z Łodzi, Krakowa, Wrześni k. Poznania, Warszawy i Torunia jest również pasjonat z Francji. 

- Spotykamy się raz do roku w różnych częściach kraju na tak zwanych zlotach cyklistów. Najdłuższą trasę jaką udało mu się pokonać na welocypedzie był 164 kilometrowy odcinek, licząc w obie strony, z rodzinnego miasta Brodnicy do Sierpca.   

Jeżdżącego komendanta czasami można spotkać na toruńskiej Starówce. Chyba nie ma dziś nikogo, kto nie obejrzałby się za człowiekiem w meloniku poruszającym się z gracją na welocypedzie. Taką okazję będą mieli wszyscy, którzy pojawią się na zorganizowanym 3 czerwca tego roku festynie z okazji Dnia Dziecka w Lipnie.

Małgorzata Witer

Powrót na górę strony