Uwaga, bomba!
„W sądzie jest bomba!”. Tak mniej więcej brzmiała informacja, jaką przekazał przez telefon 29-letni Łukasz K. Policjanci wydziału kryminalnego bardzo szybko ustalili, kim jest sprawca wywierania wpływu na czynności sądu. Okazało się, że w ten sposób, chciał „pomóc” swojej dziewczynie. Usłyszał już zarzut, został objęty policyjnym dozorem.
To był kolejny, tak zwany „alarm bombowy”. Ktoś zatelefonował i zagroził wybuchem bomby, poinformował, że ładunek znajduje się w południowopraskim sądzie. Alarm okazał się fałszywy.
Sprawą od razu zajęli się kryminalni z komendy przy ulicy Grenadierów. Musieli wykonać wiele czynności operacyjnych, licznych sprawdzeń, docierali do miejsc i osób, które mogłyby wskazać jakiś ślad. Wytężona praca funkcjonariuszy szybko przyniosła oczekiwane efekty. Stróże prawa ustalili kim jest mężczyzna, który wykonał telefon informujący o podłożeniu bomby. W trakcie czynności wyszło również na jaw, że 29-latek myślał, że w ten sposób pomoże swojej dziewczynie, która dzięki niemu nie poniesie odpowiedzialności za swoje czyny.
Kryminalni zatrzymali Łukasza K., który przyznał się do winy, potwierdził też, że chciał chronić swoją partnerkę. Usłyszał zarzut za wywieranie wpływu na czynności urzędowe sądu. Za popełnienie przestępstwa z art. 232 Kodeksu Karnego grozi do 5 lat więzienia.
KSP/gp