Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Policjant uratował chłopców, którzy wpadli do rzeki

Data publikacji 02.03.2012

Natychmiastowa reakcja policjanta uratowała życie dwóm chłopcom, którzy wpadli do rzeki San. Nastolatkowie zanurzeni po szyję w lodowatej wodzie resztkami sił trzymali się kry. Funkcjonariusz zaalarmowany przez przechodnia niezwłocznie wbiegł do wody i wyciągnął chłopców na brzeg. Na szczęście młodym ludziom nic poważnego się nie stało, zostali przewiezieni do szpitala i pozostają pod opieką lekarzy oraz rodziców.

Zdarzenie miało miejsce dziś tuż przed godziną 15:00. Mieszkający nieopodal rzeki San policjant był po służbie i wyszedł z domu, by pojechać na zakupy. W pewnej chwili usłyszał krzyk przechodnia, że w wodzie są ludzie. Natychmiast zbiegł na brzeg i zorientował się, że w wodzie jest jakiś chłopiec. Wówczas ostrożnie położył się na krze i wyciągnął zanurzonego w wodzie chłopca na brzeg.

Uratowany chłopiec powiedział policjantowi, że w wodzie jest również jego kuzyn, którego nurt rzeki zniósł kilkadziesiąt metrów dalej. Funkcjonariusz natychmiast ruszył z pomocą - ponownie wszedł na krę i delikatnie wyjął zziębniętego nastolatka z rzeki.

Chłopców w wieku 11 i 13 lat policjant odporowadził do znajdującego się nieopodal budynku, w którym pracowała krewna obu nastolatków. Na miejsce przyjechała karetka pogotowia ratunkowego. Zapadła decyzja o przewiezieniu przemokniętych chłopców do szpitala. Na miejsce przybyli również zaalarmowani rodzice.

W chwili obecnej trwają czynności zmierzające do wyjaśnienia okoliczności wypadku.

Policjant, który nie zawahał się narażając życie ratować chłopców, to posterunkowy Witold Młot z Wydziału Wywiadowczo-Interwencyjnego Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. Ma 28 lat, w Policji służy od pół roku.

(KWP w Rzeszowie / pt)

***

Wywiad z post. Witoldem Młotem

Proszę powiedzieć, jaka była Pana reakcja na wołanie o pomoc tonących chłopców?

post. Witold Młot: To była spontaniczna reakcja, naturalna w zawodzie policjanta. Ktoś potrzebował pomocy, więc od razu chciałem jej udzielić. Pobiegłem na brzeg Sanu, gdzie zauważyłem zanurzonego po szyję w wodzie młodego chłopca.

Nie bał się Pan?

W.M.: Raczej obawiałem, czy lód nie załamie się pode mną, skoro nie wytrzymał naporu lżejszych ciał nastolatków. Postanowiłem się położyć na lodzie, by rozłożyć ciężar swojego ciała na większą powierzchnię. Podczołgałem się do trzymającego się kurczowo kry chłopca, złapałem go za ręce i wyciągnąłem na brzeg. Gdy młody człowiek był już na brzegu powiedział mi, że 100 metrów dalej w wodzie znajduje się również jego kuzyn. Podczołgałem się do tego miejsca, szybko oceniłem sytuację i wyciągnąłem drugiego chłopca.

W jakim stanie byli chłopcy?

W.M.: Gdy byli w wodzie wołali, żeby ich uratować i że nie chcą umierać. Gdy byli już bezpieczni na brzegu, dziękowali mi. Chłopcy byli przemoczeni. Najważniejsze było aby zapewnić im w tej chwili ciepło i bezpieczeństwo. Wiem, że przechodnie wezwali pogotowie ratunkowe, straż pożarną i policję. Bardzo ważne było również powiadomienie rodziców chłopców i po chwili ojciec jednego z nich był już przy nastolatkach.

Czy czuje się Pan bohaterem?

W.M.: Bohaterem? Nie, to było naturalne. Jestem policjantem i niesienie pomocy ludziom to moja praca. Dobrze, że chłopcy nie stracili zimnej krwi i za wszelką cenę starali się trzymać kry. Jestem szczęśliwy, że mogłem pomóc.

Z post. Witoldem Młotem rozmawiała mł.asp. Bogusława Sebastianka.

Powrót na górę strony