Policjant - zawód, ale przede wszystkim powołanie
Rok 2012 za nami. Podczas codziennych zadań, ale także poza służbą, policjanci województwa łódzkiego często ratowali życie, pomagali spełniać marzenia chorych dzieci, oddawali krew. To wszystko potwierdza, że policjant to wyjątkowy zawód związany ze szczególnym powołaniem.
Przypomnijmy chociażby policjanta z pabianickiej komendy , który - wracając po zajęciach na uczelni do domu - zwrócił uwagę na daewoo stojące na środkowym pasie skrzyżowania ulic Pabianickiej i Dubois w Łodzi.Za kierownicą auta siedział starszy mężczyzna. Policjant, widząc, jak inni bez jakiejkolwiek reakcji skrzętnie omijają „zawalidrogę”, nie zatrzymując się, by sprawdzić chociażby co się stało, postanowił natychmiast samemu zareagować. Podszedł do samochodu i zobaczył, że starszy pan ma prawdopodobnie kłopoty z sercem i wymaga natychmiastowej pomocy medycznej. Policjant, nie zastanawiając się ani chwili, zadzwonił po pogotowie, informując dyspozytorkę o objawach wskazujących na stan zawałowy kierowcy. Zanim karetka przyjechała na miejsce zdarzenia, starszy sierżant z pomocą znajomej zepchnął na pobocze daewoo, by nie zagrażało bezpieczeństwu innych uczestników ruchu drogowego. Choć kontakt z chorym panem był utrudniony, policjantowi udało się ustalić numer telefonu do jego córki i poinformować ją o zdarzeniu. Cały czas do przyjazdu specjalistycznej pomocy utrzymywał z mężczyzną kontakt słowny, obserwując jednocześnie, czy łodzianin nie traci przytomności. Pacjent trafił do szpitala. Gdyby nie postawa stróża prawa, na pomoc mogłoby być za późno. Policjant pomógł także rodzinie starszego pana w zabezpieczeniu auta. Zaoferował odprowadzenie samochodu do miejsca zamieszkania, a kiedy okazało się, że auto nie chce zapalić, zepchnął je na najbliższy parking, tak aby najbliżsi mogli skupić się na czuwaniu w szpitalu.
To nie jedyna sytuacja, kiedy pabianiccy policjanci ratują życie. 28 listopada 2012 roku mundurowi na sygnałach gnali do desperata chodzącego po torach kolejowych w okolicach Szynkielewa. Mężczyzna poinformował wcześniej , że chce odebrać sobie życie. Policjanci, widząc nadjeżdżający z oddali pociąg, natychmiast ściągnęli niedoszłego samobójcę z torowiska i udzielili pomocy. 21-latek trafił do szpitala. Kilka dni wcześniej 35-letni pabianiczanin zamierzał skoczyć z wieżowca usytuowanego przy ulicy 3. Maja. Szybka i zdecydowana reakcja naczelnika wydziału kryminalnego pabianickiej komendy, który w czasie wolnym od pracy zlokalizował miejsce przebywania desperata, zakończyła się nakłonieniem 35-latka do rezygnacji z tego samobójczego kroku.
Funkcjonariusze z wydziału patrolowo-interwencyjnego KMP w Łodzi podjęli resuscytację 56-latka leżącego na ulicy. Zdaniem lekarza, ich działania dały szanse na uratowanie życia mężczyźnie. Zdarzenie miało miejsce 14 października 2012 r. około godz.16.30 w Łodzi na ulicy Zgierskiej. Przejeżdżając oznakowanym radiowozem obok Bałuckiego Rynku, policjanci z wydziału patrolowo-Interwencyjnego KMP w Łodzi zauważyli leżącego na chodniku człowieka. Ludzie przechodzili obok, nie interesując się jego losem. Mężczyzna leżał na plecach, nie ruszał się i nie reagował na próbę nawiązania kontaktu. Gdy policjant stwierdził, że nie wyczuwa pulsu mężczyzny, wezwał pogotowie ratunkowe, udrożnił drogi oddechowe i wspólnie z kolegą z patrolu przystąpił do resuscytacji. W ciągu kilku minut poszkodowany na zmianę odzyskiwał puls i oddech, po czym jego czynności życiowe ustawały. Załoga karetki przejęła resuscytację od policjantów i użyła defibrylatora, aby zreanimować mężczyznę. Pogotowie przewiozło 56-latka z podejrzeniem zawału serca do szpitala im. Sterlinga w Łodzi. Jego stan był krytyczny, więc został poddany zabiegowi. Mężczyzna przeżył, a jego stan powoli się poprawia.
Policjanci kilka razy ratowali przez telefonem życie małym dzieciom, których roztrzęsieni rodzice dzwonili o pomoc. Dyżurni wieruszowskiej komendy pomogli uratować życie półtorarocznemu Wojtusiowi. 27 sierpnia 2012 r. o godzinie 19:32 do Komendy Policji w Wieruszowie dodzwoniła się mieszkanka gminy Bolesławiec. Kobieta rozpaczliwie prosiła o pomoc dla swojego półtorarocznego synka, który nagle zaczął się dusić. Oficer dyżurny jednostki - nadkomisarz Paweł Moska i aspirant Adam Śmigiel, telefonicznie instruowali roztrzęsioną kobietę, jak ratować dziecko. Mały Wojtuś tracił już czynności życiowe i niewiele brakowało, aby stracił życie. Na szczęście kilkuminutowa akcja przebiegła pomyślnie. Uwolnienie ze szczękościsku i uciskanie klatki piersiowej pozwoliło odkrztusić się dziecku i zaczerpnąć powietrza. Wtedy odetchnęli wszyscy, zarówno matka dziecka, jak i policjanci.
Funkcjonariusz z komendy powiatowej w Opocznie telefonicznie instruował rodziców jak przywrócić oddech dziecku. 8 marca 2012 roku o godzinie 11.50 policjant pełniący obowiązki zastępcy dyżurnego opoczyńskiej komendy odebrał dramatyczny telefon od kobiety, której 1,5-roczny syn przestał oddychać. Mł. asp. Rafał Karasiński zachował się profesjonalnie. Był skupiony i opanowany. Spokojnym głosem przez telefon instruował rodziców, jak prowadzić pierwszą pomoc przedmedyczną. Po kilku chwilach matka poinformowała, że chłopczyk zaczął samodzielnie oddychać. Do mieszkania zgłaszającej skierowano pogotowie ratunkowe. Do przyjazdu karetki policjant przez cały czas rozmawiał z matką dziecka przypominając, aby kontrolowała oddech malca. Lekarz zabrał chłopca do szpitala na oddział pediatryczny. Życiu 1,5 rocznego Igora już nic nie zagraża.
1 listopada 2012 roku około godziny 19.00 na telefon alarmowy łódzkiej policji zadzwonił młody mężczyzna, który oświadczył, że chce odebrać sobie życie. Swoją desperację tłumaczył śmiertelną chorobą. Podczas tej dramatycznej rozmowy stwierdził, że skoczy z budynku. Niestety nie chciał podać żadnych dokładniejszych danych, w tym tego, gdzie się znajduje. Oficer dyżurny niezwłocznie powołał zespół negocjacyjny. Wdrożono także wszystkie inne procedury przyjęte w takich przypadkach, które w pierwszej kolejności mają na celu ustalenie lokalizacji desperata. Z bieżących informacji wynikało, że mężczyzna przemieszcza się po Łodzi. Policyjni negocjatorzy nawiązali z nim kontakt telefoniczny. Twierdził, że pochodzi z Poznania. Choć początkowo odmawiał ostatecznie powiedział funkcjonariuszom jak się nazywa. Twierdził , że jedzie autobusem i zaczyna się bardzo słabo czuć, gdyż podciął sobie żyły. Dalsze działania policjantów doprowadziły do zlokalizowania go na przystanku komunikacji miejskiej przy skrzyżowaniu ulicy Rzgowskiej i Kolumny. Przez cały czas, aż do odnalezienia go, negocjatorzy utrzymywali kontakt telefoniczny z desperatem. W momencie kiedy funkcjonariusze dotarli do niego był zakrwawiony i osłabiony. Dzięki koordynacji wielu działań przez oficera dyżurnego pomoc przyszła na czas. Niezwłocznie wezwano karetkę pogotowia, która zabrała 29-latka z Wielkopolski do szpitala. Mężczyzna nie ma żadnego stałego miejsca zamieszkania. Został przekazany lekarzom.
Pamiętamy też o najmłodszych. 22 października 2012 roku przy okazji urodzin chłopca łódzcy policjanci spełnili marzenie 5-letniego Dominika - podopiecznego Fundacji GAJUSZ. Dzielny maluch wraz z rodzicami odwiedził policjantów z Oddziału Prewencji Policji, policyjnych antyterrorystów oraz pilotów. Jego marzeniem była podniebna podróż policyjnym śmigłowcem oraz przyjrzenie się z bliska pracy mundurowych. Na terenie Oddziału Prewencji Policji w Łodzi Dominik obejrzał specjalistyczne samochody, między innymi tzw. armatkę wodną, „rozbrajał materiały wybuchowe” za pomocą robota, zapoznał się z pracą antyterrorystów, obejrzał hangary oraz policyjne śmigłowce. Ostatnim punktem programu był wymarzony lot śmigłowcem, który odbył się w ramach zaplanowanego treningu. Wiedząc, że Dominik wczoraj skończył 5 lat został obdarowany pysznym tortem a jubilat zdmuchując świeczkę pomyślał o nowym marzeniu - zostać pilotem.
Policjanci wielokrotnie dzielili się najcenniejszym lekiem, jakim jest krew. Między innymi 10 sierpnia 2012 roku policjanci przechodzący kurs w Ośrodku Szkolenia Policji w Sieradzu, a także przedstawiciele kadry, wsparli wszystkich potrzebujących krwi oddając honorowo krew. Na specjalnie przygotowanej do tego sali ponad 90 policjantów w ciągu kilku godzin oddało blisko 50 litrów krwi. Słodycze stanowiące swego rodzaju ekwiwalent policjanci, podobnie jak w przeszłości, przekazali dzieciom z Domu Dziecka.
(żródło: KWP w Łodzi)