Oddał cząstkę siebie - uratował życie
Zdecydowana większość funkcjonariuszy wstępujących w szeregi Policji bardzo poważnie podchodzi w swej świadomości do największej wartości jaką niewątpliwie jest ludzkie życie. Czasem dowiadujemy się, jak niewiele trzeba by móc podarować komuś „nowe” życie. Oto historia naszego kolegi policjanta, który podarował cząstkę siebie innemu człowiekowi.
W tym roku mija prawie 10 lat służby sierżantowi sztabowemu Arturowi Płaczkowi – bo to o nim będzie mowa - kiedy to wstępując w szeregi Policji na dobre wziął sobie do serca słowa roty ślubowania… Kolega Artur jest dzielnicowym Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie pod swą opieką ma wszystkich mieszkańców wsi w gminie Grodzisk Wielkopolski. Mężczyzna podjął odważną decyzję, aby oddać szpik kostny zupełnie nieznanej, obcej mu osobie. Poniżej przedstawiamy krótką historię honorowego dawcy i mamy nadzieję, że zachęci ona wszystkich ludzi dobrej woli do tego, by przełamać wszelkie bariery i również stać się dawcą „nowego życia” dla drugiego człowieka.
„Moja historia zaczęła się na początku 2013 roku, o fundacji dowiedziałem się przypadkowo oglądając reklamę w telewizji. Wtedy też odwiedziłem stronę DKMSu, gdzie przeczytałem wszystkie informacje na temat metod pobrania szpiku (komórek macierzystych), które są tam szczegółowo opisane. Następnie nie pozostało mi już nic więcej jak tylko zarejestrować się w bazie. Po niedługim czasie przysłano mi pałeczki do wykonania wymazu ślin, które po kilku dniach odesłałem. Po tym wszystkim pozostało mi tylko czekać.
Pod koniec stycznia 2013 roku zadzwoniła do mnie pani koordynator z informacją, że jest ktoś kto potrzebuje mojej pomocy, a dokładnie komórek macierzystych z krwi obwodowej, dzięki którym mogę uratować komuś życie. Bardzo się wtedy ucieszyłem. Trudno było mi uwierzyć w to, że mam szanse komuś pomóc. Pani, która do mnie zadzwoniła, wytłumaczyła mi wszystko bardzo szczegółowo, udzielając odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Następnie umówiliśmy się na pobranie krwi w szpitalu w moim mieście, w celu wykonania szczegółowych badań. Następnie na początku marca otrzymałem informację, że mam pełną zgodność z chorym i kolejne badania czekają mnie w klinice w Dreźnie (Niemcy). Dwa tygodnie później byłem już na miejscu, gdzie po raz kolejny przeprowadzono szczegółowe badania. Po kilku dniach otrzymałem wiadomość, że badania w klinice zakończyły się pozytywnie, lekarze nie widzieli żadnych przeciwskazań bym mógł oddać komórki, dlatego po niedługim czasie zacząłem przyjmować specjalny produkt leczniczy w zastrzykach - podawano je w brzuch i były zupełnie bezbolesne.
W końcu nadszedł dzień pobrania. Był to mroźny kwietniowy poranek, godz. 8.00 wtedy to zostałem podłączony do maszyny. Widziałem jak komórki gromadzą się w woreczku i trudno było mi uwierzyć , że tylko tyle wystarczy zrobić by pomóc komuś choremu na białaczkę. Po upływie ok. 4 godzin udało się uzbierać wystarczającą ilość komórek. Czas ten upłynął mi bardzo szybko przy filmie, w towarzystwie mojej żony i córeczki oraz przydzielonego mi tłumacza, który pomagał w komunikacji z rewelacyjnym personelem kliniki. Samo pobranie jest bezbolesne i od razu po nim wychodzi się z kliniki.
Po tym wszystkim odczuwam ogromną radość, ponieważ jakaś osoba dzięki mnie żyje. Mając okazję chciałbym zachęcić wszystkich do oddawania szpiku, bo ta myśl, że ktoś dzięki mnie ma szanse na „nowe” życie, że jakaś rodzina nie traci bliskiej osoby jest bardzo budujące. Każdy z nas mógłby znaleźć się na miejscu tego chorego, a wtedy liczylibyśmy na to, że znajdzie się dawca. Biorcą okazał się 50-letni mężczyzna z USA, czyjś mąż, ojciec, a może i dziadek ;-) Cieszę się niesamowicie, że dzięki cząstce mnie będzie żył.”
(KWP w Poznaniu / mw)