Szybka reakcja i "zimna krew" to podstawa
Praca na stanowisku kierowania policji w tzw. dyżurce należy do najbardziej odpowiedzialnych. Od opanowania i zimnej krwi funkcjonariuszy zależy często życie mieszkańców. Niejednokrotnie zwykła spokojna rozmowa telefoniczna, na najzwyklejsze tematy odciąga zdesperowanych i załamanych ludzi od podjęcia drastycznej decyzji odebrania sobie życia. Wczoraj takim opanowaniem i wielokrotnymi próbami nawiązania kontaktu telefonicznego dyżurny chełmińskiej komendy uratował 37-latka.
15 maja tuż po godzinie 14:00, dyżurny chełmińskiej komendy odebrał kolejny tego dnia telefon. Zwykle po drugiej stronie rozmówca prosi o interwencję porządkową, domową, informuje o zdarzeniu drogowym czy prosi o połączenie z dzielnicowym. Ten jednak telefon był zupełnie inny. Dyżurny asp. szt. Robert Piasecki w słuchawce usłyszał głos zrozpaczonego mężczyzny, który powiedział, że chce popełnić samobójstwo. Tłumaczył, że nie radzi sobie z rodzinnymi problemami i ma wszystkiego dość, a najbardziej życia.
Policjant zapytał go gdzie jest i czy jest sam. Zaczął również podpytywać o nazwisko, a także miejsce w jakim się znajduje. Cały czas podtrzymując rozmowę próbował jak najdłużej odwrócić uwagę mężczyzny od powziętego zamiaru. W tym samym czasie w miejsce, które wskazał desperat, dyżurny wysłał policyjnepatrole. Niestety, w pewnym momencie mężczyzna rozłączył się.
Funkcjonariusz nie przestawał jednak dzwonić do swego rozmówcy, który wielokrotnie odrzucał połączenie. Na szczęście oznaczało to, że mężczyzna nadal żyje. Po kilkunastu próbach dyżurnemu udało się nawiązać ponownie rozmowę z 37-latkiem. Policjant robił wszystko, aby trwała ona jak najdłużej - pytał desperata o zwykłe sprawy, informował o różnych sposobach rozwiązywania problemów, przekonywał, że taki krok nie jest dobrym rozstrzygnięciem dla nikogo.
W rezultacie funkcjonariuszowi udało się nakłonić desperata do wyjścia na przeciw policjantom, którzy już byli na miejscu i szukali go w okolicznych zaroślach. Po kilku minutach dyżurny usłyszał przez stację komunikat kolegów, że mężczyzna jest już z nimi. Mundurowi przewieźli go do szpitala specjalistycznego, gdzie zajęli się nim lekarze.
Stanowisko dyżurnego należy do najbardziej wymagających i odpowiedzialnych. Czasami jest spokojnie, ale są dni kiedy słuchawki nie odrywa się od ucha. Zgłoszeń w różnych sprawach jest wiele. Bywają także głuche telefony i fałszywe alarmy, ale policjanci nie mogą żadnego sygnału ignorować. Są również takie jak wczorajszy, gdy liczy się każda sekunda, a przede wszystkim "zimna krew" i szybka reakcja dyżurnego.
(KWP w Bydgoszczy / pt)