Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Policjant i koń – wyjątkowy tandem

Choć nie mają co liczyć na policyjne stopnie i awanse, a jedyną nagrodą za ich ciężką służbę jest kostka cukru lub marchewka, to ich zaangażowanie w pracę często jest nieocenione. Wraz ze swoimi policyjnymi partnerami są praktycznie nierozłączni. Oczywiście mowa o policyjnych koniach, których w Ogniwie Konnym Wydziału Wywiadowczo – Patrolowego KSP jest obecnie 23. Ich partnerami-opiekunami jest 19 policjantów, a nad wyszkoleniem wszystkich czuwa asp. sztab. Dariusz Sobolewski, kierownik ogniwa.

Żeby rozpocząć służbę w ogniwie, trzeba spełnić kilka wymogów. Pierwszym i najważniejszym jest to, aby … chcieć. Kandydat na przyszłego policjanta-jeźdźca musi bowiem wyrazić pisemną zgodę na pełnienie służby z użyciem konia. Niezwykle ważne są również predyspozycje do pracy ze zwierzętami. – Trzeba mieć dużo cierpliwości – mówi asp. sztab. Dariusz Sobolewski i dodaje – a przede wszystkim trzeba lubić pracę z tymi zwierzętami, szanować je - inaczej nic z tego nie będzie. Dobrze, jeśli policjant, który chce u nas służyć, miał już wcześniej styczność z końmi, zajmował się nimi, jeździł. Jego słowa potwierdzają policjanci, którzy w ogniwie konnym są już od paru lat. -  Konno jeżdżę od 16 roku życia – mówi sierż. sztab. Justyna Szumigowska, która w policji jest już od 8 lat, a w ogniwie od 7. - Nie wyobrażam sobie innej pracy niż  ta. Również sierż. Przemysław Frączkiewicz swoją służbę od początku związał z tym miejscem. - Moja wcześniejsza przygoda z końmi trwała dwa lata. Później miałem kilkuletnią przerwę. Kiedy wstąpiłem do Policji, już po szkoleniu podstawowym, postanowiłem spróbować swoich sił tutaj. Przyjechałem na egzaminy określające mój stopień umiejętności jeździeckich. Na pewno jest to specyficzna służba, ale jeżeli ktoś trafi tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli – plusy przysłonią mu minusy – zapewnia.

Chcąc służyć w ogniwie konnym, dobrze jest mieć podstawowe umiejętność jeździeckie. Chętni powinni, np. wiedzieć, jak powodować koniem, żeby dobrze wykonywał polecenia, np. skręcał w prawo, w lewo. Dopiero po przejściu wstępnych kwalifikacji przyszły policjant-jeździec skierowany zostanie na 3 miesięczny kurs podstawowego wyszkolenia jeździeckiego, na którym będzie dalej szkolił i rozwijał swoje umiejętności. Następnym krokiem jest zdanie teoretycznego i praktycznego egzaminu, po którym można rozpocząć służbę w ogniwie.

Również koń, aby mógł trafić do Policji, musi spełniać ściśle określone wymagania. W stołecznej Policji obecnie służą wyłącznie konie rasy śląskiej. Są to wysokie, odznaczające się masywną budową ciała zwierzęta. - Każdy z nich w kłębie ma co najmniej 168 cm. Koń, żeby mógł służyć w Policji, musi być przede wszystkim zdrowy. Powinien być też spokojny, zrównoważony. Nie może się bać, reagować nerwowo na bodźce zewnętrze, takie jak np. ruch uliczny czy hałas, wystrzały – tłumaczy kierownik ogniwa asp. sztab. Dariusz Sobolewski. - Musi być także zajeżdżony, to znaczy przygotowany pod siodło. Wszystkie policyjne konie to wałachy, czyli ogiery po zabiegu kastracji. Obecnie najmłodszym jest czteroletni Jard, najstarszym - dwunastoletni Ikar.

Podobnie jak kandydat na jeźdźca, również koń, który ma pełnić służbę w Policji, musi przejść odpowiednie szkolenie. Jest ono realizowane na podstawie programu doskonalenia zawodowego dla jeźdźców i koni. Do służby mogą być używane wyłącznie zwierzęta mające ważny atest pierwszego lub drugiego stopnia. – Koń, który przeszedł atest pierwszego stopnia, używany jest w służbie patrolowej w ruchu miejskim o małym natężeniu – mówi kierownik ogniwa. – Dopiero rok później może przystąpić do atestu drugiego stopnia. Obejmuje on dodatkowo próbę sprawności użytkowej we współdziałaniu z pododdziałem policji. Zarówno jeźdźcy jak i konie muszą się wykazać między innymi umiejętnością jazdy w szykach, w różnego rodzaju konfiguracjach. Po uzyskaniu pozytywnego wyniku zwierzę może pełnić służbę, np. podczas demonstracji, kiedy trzeba pilnować czy wręcz przywrócić naruszony porządek publiczny. Atesty wydawane są na okres 12 miesięcy. Po tym czasie konie policyjne ponownie muszą je przejść.

Konie uczą się tak naprawdę cały czas – raz zdobytą umiejętność utrwalają na treningach, które odbywają się co tydzień. - Pracując z  nimi trzeba nie tylko je kochać, ale przede wszystkim być niezwykle konsekwentnym w tym, co się robi. Często próbują zdominować swojego opiekuna, pokazać mu, że to one są górą, a nie on – mówi sierż. sztab. Justyna Szumigowska. Podczas treningów, które zazwyczaj odbywają się w każdy poniedziałek, konie wraz z jeźdźcami ćwiczą m.in.  tzw. szyki. – Muszą mieć to wyjeżdżone. W czasie zabezpieczeń wszystko musi być wykonywane równo. Tam już nie ma czasu na to, żeby zastanawiać się, gdzie i jak zwierzę powinno stać. Każde pozostanie z tyłu lub zbytnie wysunięcie się do przodu może być niebezpieczne zarówno dla policjanta, jak i dla konia. Tego wszystkiego trzeba się nauczyć na padoku – mówi asp. sztab. Dariusz Sobolewski. Instruktorem, który w ogniwie czuwa nad wyszkoleniem, jest asp. Dariusz Małkowski.

Mimo że zgodnie z przepisami, każdy koń ma swojego opiekuna, niezależnie od sprawowania nad nim opieki, funkcjonariusz może pełnić służbę na innym. – Zazwyczaj jest tak, że kandydat na jeźdźca dostaje pod opiekę konia, który jest już u nas długo. Ci bardziej doświadczeni policjanci opiekują się zwierzętami, które dopiero do nas trafiły – tłumaczy kierownik i dodaje – chodzi o to, żeby nawzajem się od siebie uczyć. Między opiekunem a jego podopiecznym wywiązuje się specyficzna więź. Potwierdza to sierż. Przemysław Frączkiewicz – Nie można mówić: „Ten  koń jest mój i tylko jego lubię. Nie interesuje mnie, co się dzieje z tym obok.” Myślę, że trzeba czuć to „coś” do każdego zwierzaka i wtedy bez problemu można się odnaleźć w tej pracy. Aczkolwiek śmiem twierdzić, że między mną a koniem, który jest do mnie przypisany, jest jakaś szczególna więź – dodaje śmiejąc się.

Patrole konne na co dzień pełnią służbę, tak jak i inni mundurowi. Przede wszystkim wspólnie patrolują miasto, ale też biorą udział w różnego rodzaju zabezpieczeniach, np. podczas meczy, koncertów czy festynów rodzinnych. Zdarzają się też pościgi za przestępcami. Służba tego wyjątkowego policyjnego tandemu zaczyna się od odprawy, na której omawiane są zadania. Potem konie przygotowywane są do patrolu. – Kiedy przychodzimy do stajni, czyścimy je, czeszemy im grzywy, ogony, sprawdzamy kopyta i to, czy nasz partner czasami nie kuleje, nie jest gdzieś zadrapany. Dopiero później go ubieramy – ogłowie, siodło. Jeśli jest taka potrzeba, nasz podopieczny dostaje też na nogi ochraniacze. Następnie wprowadzamy go do specjalnej przyczepy i ruszamy w rejon – mówi sierż. sztab. Justyna Szumigowska. Jeździec wraz z koniem pełnią służbę nie dłuższą niż 6 godzin. Do tego wlicza się czas transportu ze stajni w miejsce rozpoczęcia służby, a także 30-minutowy odpoczynek. Pozostałe 2 godziny to czas na przygotowanie podopiecznego do służby i oporządzenie go po pracy. - Przy koniu w znacznym stopniu pracujemy my, szczególnie jeśli chodzi o opiekę podstawową. Tę najcięższą i najczarniejszą część pracy wykonują osoby specjalnie zatrudnione do tego celu w ośrodku – opowiada sierż. Przemysław Frączkiewicz.

Organizując służbę policyjnego tandemu trzeba uwzględnić panujące warunki atmosferyczne. Jeśli temperatura powietrza przekracza +25°C lub jest poniżej - 10°C, bądź jeśli są duże opady atmosferyczne, kierownik ogniwa może zarządzić pozostanie koni w stajni, skrócić czas pełnienia przez nie służby lub wprowadzić dodatkowe odpoczynki. – Kiedy zwierzę zostaje w stajni, jego policyjny opiekun kierowany jest, np. do służby w patrolu pieszym – wyjaśnia kierownik ogniwa. Trzeba też pamiętać o tym, że koń, który nie jest kierowany do służby, musi mieć zapewnioną przynajmniej godzinę tzw. wymuszonego ruchu, czyli pracy bez obciążenia jeźdźcem. Ma to na celu utrzymanie go we właściwej kondycji fizycznej.

Zwierzęta w Policji służą dopóki są zdrowe. Koń pozostaje w służbie zazwyczaj do 18 roku życia. Później idzie na zasłużoną emeryturę. Zdarza się, że trafia do swojego policyjnego partnera lub do kogoś innego, kto jest mu w stanie zapewnić odpowiednie warunki. W 2007 roku na policyjną emeryturę, z powodu zdiagnozowanej choroby COPR (choroba płuc i górnych dróg oddechowych, tzw. końska astma), przeszedł po czterech latach służby „Hebel”. Zwierzę trafiło pod opiekę Fundacji „Pegasus”. Obecnie przebywa w ośrodku w Muskułach, niedaleko Grodziska Mazowieckiego. Z uwagi na jego chorobę wymagane jest regularne podawanie drogich leków. Z tego samego powodu „Hebel” nie może trafić do adopcji
i musi dożywotnio pozostać w Fundacji.

Wszyscy chętni mogą wspomóc jego leczenie, przekazując pieniądze na rzecz Fundacji Pegasus, ul. Rosoła 36 lok. 2, 02-796 Warszawa, numer konta: 73 1140 2017 0000 4702 0490 3508 z dopiskiem HEBEL.

(KSP/pt)

Powrót na górę strony