Siła uczuć w policyjnych aktach
Dziś Walentynki, święto miłości. Siła uczuć znajduje swoje odzwierciedlenie także w policyjnych aktach. Bo, jak mówią policyjni dochodzeniowcy, albo emocji za dużo, albo ich brak. Jak łatwo wnioskować, w takiej sytuacji zazwyczaj nie możemy mówić o szczęśliwym zakończeniu dla obu stron afektu. Katalog przestępstw, w których w tle pojawia się różnie pojmowana miłość, jest obszerny.
Prym wiodą oszustwa. Przystojny amerykański generał, piękna Aneta, która w rzeczywistości okazała się nastoletnim Karolem, czy na zabój zakochani z portali randkowych nieraz wyłudzili pieniądze. Jeśli deklarowaną siłę uczuć oszusta mielibyśmy mierzyć przekazaną mu później sumą, to moglibyśmy mówić o wielu przypadkach prawdziwie gorącej miłości.
Przypomnijmy sprawę ze stycznia br. prowadzoną przez elbląskich policjantów. 50-letnia mieszkanka powiatu elbląskiego padła ofiarą oszusta matrymonialnego. Kobieta poznała mężczyznę na jednym z internetowych portali randkowych. Ten podawał się za amerykańskiego generała. Pisał kobiecie, że jest obecnie w Afganistanie. Obiecywał, że przyjedzie do Polski, a co więcej przywiezie skarb, który znalazł będąc na misji. W ten sposób zdobył serce kobiety oraz… jej pieniądze. Jak się okazało, zakochana 50-latka przekazała mu ponad 200 tys. złotych. Niedługo później dotarło do niej, że było to oszustwo.
Policjanci z KWP w Olsztynie wspominają niejakiego Karola S. Od kilku lat sukcesywanie trafia w ich ręce za oszustwa. Ostatnio w lutym 2013 roku, kiedy występował jako podejrzany w 30 sprawach o oszustwa internetowe. Jednak wcześniej, w grudniu 2009 roku, 18-letni bezrobotny podawał się za atrakcyjną Anetę. Chłopak, podszywając się za nastolatkę, wyszukiwał na portalu społecznościowym mężczyzn i proponował im sprzedaż płyt z roznegliżowanymi zdjęciami. Cena płyty wahała się od 10 do 15 złotych. Kiedy rzekoma Aneta swoją ofertą skusiła chętnego i otrzymała od niego pieniądze na swój rachunek, wysyłała kolejne informacje. Zawierały żądanie wpłaty kolejnych, większych sum – od 100 do 150 złotych. Pieniądze miały gwarantować wpłacającemu to, że jego rodzina, najczęściej żona, nie dowie się o tym, że szantażowany był zainteresowany nawiązaniem kontaktu z osobą płci przeciwnej.
Oszuści często w wymyślonej przez siebie legendzie podają się za osobę noszącą uniform, pewnie dlatego, że jak mówi przysłowie „za mundurem panny sznurem”.
Tak też zrobił zatrzymany w lipcu 2011 roku w Olsztynie Artur Ł. Twierdził, że jest marynarzem i że mieszkance powiatu ostródzkiego załatwi karoserię do samochodu. Wziął prawie 10 tysięcy złotych po to, by odpłynąć w siną dal. Okazało się, że 34-latek z żeglowaniem miał niewiele wspólnego. Natomiast można powiedzieć, że doskonale pływał w kłamstwach, dzięki którym oszukał kilkadziesiąt osób w całej Polsce. Wobec Artura Ł. sądy, prokuratury z całego kraju wydały w sumie 67 podstaw do zatrzymania. Był to zarówno Europejski Nakaz Aresztowania, jak również kilkadziesiąt listów gończych oraz nakazów doprowadzeń do zakładu karnego. Oszust od olsztyńskich policjantów usłyszał kolejny zarzut dotyczący wyłudzenia pieniędzy od mieszkanki powiatu ostródzkiego i trafił do aresztu.
Obecnie dużą rolę w poszukiwaniach „drugiej połowy” odgrywają portale randkowe. Niestety oferty tam przedstawiane, późniejsze miłosne relacje, czasem służą wyłącznie oszustwu.
Tak było w przypadku 30-letniego mieszkańca Elbląga, który w ubiegłym roku na jednym z ogólnopolskich portali randkowych poznał obywatelkę Rosji. Mężczyźnie bardzo spodobała się kobieta dlatego postanowił poznać ją osobiście. Problemem jednak była odległość, jaka ich dzieliła. To blisko 2200 km. Zapewne i bilet byłby kosztowny. Elblążanin jednak za wszelką cenę chciał poznać Rosjankę. Na jej konto przelał około 5 tysięcy złotych. Kwota ta miała pokryć koszty podróży. Tu jednak wątek miłosny się urywa. Kobieta przestała się kontaktować z 30-latkiem, gdy tylko pieniądze wpłynęły na jej konto. Po miesiącu mężczyzna zdecydował się zgłosić sprawę na Policję.
Nie tylko jednak w Internecie możemy być narażeni na nieszczęśliwą i kosztowną „miłość”. Jak się okazuje, w podobny sposób może zakończyć się pobyt w sanatorium. Blisko 80-letni elblążanin dał się „omotać” do tego stopnia poznanej na sanatoryjnym wyjeździe kobiecie, że użyczał jej swojej karty do bankomatu. Oczywiście wcześniej podał kobiecie nr pin. Znajoma miała mu wypłacać pieniądze. Gdy zobaczyła sumę, jaką posiada na koncie mężczyzna, postanowiła wypłacić trochę dla siebie. Zakochany staruszek chciał się nawet związać na stałe z poznaną kobietą, ta jednak miała inne plany, planowała kolejne wyjazdy do sanatorium. 60-latka nie pierwszy raz zaopiekowała się w ten sposób samotnym staruszkiem. Czyniła to za każdym razem, gdy jechała do sanatorium i za każdym razem był to inny mężczyzna.
Czasem jednak osoba zakochana, żeby zwrócić na siebie uwagę decyduje się na desperacki krok. W lipcu 2013 roku kętrzyńscy policjanci otrzymali zgłoszenie od kobiety, że pod jej zakład pracy przyszedł były chłopak i głośno krzyczy. Po chwili do policjanta zadzwonił mieszkaniec miasta i poinformował, że mężczyzna ten wylał na siebie jakąś substancję i podpalił się. Płonącą odzież na desperacie zaczął gasić przypadkowy przechodzień. Ciężko rannego mężczyznę z rozległymi poparzeniami klatki piersiowej, brzucha, pleców oraz rąk przewieziono do szpitala. Według wstępnych ustaleń policjantów, prawdopodobną przyczyną podpalenia był zawód miłosny. Jak ustalili funkcjonariusze, 34-latek nie mógł pogodzić się z faktem rozstania z ukochaną, dlatego też chcąc zwrócić jej uwagę wylał na siebie spirytus i się podpalił.
Mówią, że od miłości do nienawiści jest tylko krok. Negatywne emocje budzące się po zawodzie miłosnym idące w parze z chęcią zemsty, zazdrością, czy krzywdą, mogą stać się motorem przestępstwa.
Przypomnijmy sprawę 20-letniej nieszczęśliwie zakochanej kobiety, wobec której elbląscy policjanci interweniowali ponad 70 razy. Geneza konfliktu między 20-letnią Anną L. a jej 18-letnim partnerem miała swój początek wiosną 2012 roku. 20-latka mieszkała wspólnie z chłopakiem w domu jego matki. Ten młody mężczyzna nie chciał już dzielić życia z partnerką. Tłumaczył, że robiła mu awantury, sceny zazdrości określał ją jako niepoczytalną. Zaraz po tym nastąpiła eskalacja agresji. Anna L. przychodziła pod dom ukochanego, rzucała kamieniami w okna i wybijała przy tym szyby. Zakłócała także mir domowy jemu i jego matce. 18-latek wzywał Policje i przytrzymywał dziewczynę do czasu przyjazdu radiowozu. Od początku 2013 roku funkcjonariusze interweniowali wobec kobiety aż 75 razy. W konsekwencji sąd w Elblągu wydał wyrok i zakazał 20-latce zbliżać się do posesji chłopaka na odległość 100 metrów. Jednocześnie prokurator zastosował wobec niej dozór. Postanowienie sądu uprawomocniło się. To jednak niczego nie zmieniło. Kobieta bardzo szybko złamała zakaz zbliżania się do ukochanego. Nadal „odwiedzała” go w domu. Dziewczyna trafiła po raz kolejny do policyjnej celi i do czasu zakończenia postępowania została aresztowana. Ostatecznie odpowie za wielokrotne naruszanie przez nią sądowego zakazu zbliżania się do jej byłego chłopaka, groźby karalne, niszczenie mienia, naruszenie miru domowego a także niestosowanie się do orzeczeń sądu.
Natomiast policjanci z Olecka pamiętają sprawę z 2006 roku dotyczącą znęcania się Dariusza P. nad rodziną S. Mężczyzna zakochał się w wówczas nieletniej pannie S., która odrzuciła jego zaloty. Od tego momentu Dariusz P. zaczął znęcać się psychicznie nad całą rodziną. Nachodził ich w domu, wielokrotnie dzwonił, przesiadywał przed blokiem, zaczepiał na ulicy, w pracy i szkole, ciągle niepokoił. Ostatecznie Dariusz P. usłyszał zarzuty między innymi znęcania i zmuszania do określonego zachowania, po czym sprawa trafiła do sądu.
Obecnie w oleckiej komendzie prowadzone jest postępowanie dotyczące złośliwego niepokojenia. Pokrzywdzona złożyła zawiadomienie, że jej były konkubent po zakończeniu trwającego 5 lat związku wciąż pisze do niej smsy, telefonuje, nachodzi w pracy, wyzywa, jeździ autem pod jej blokiem, używając klaksonu daje o sobie znać. Mężczyzna próbuje także zespuć reputację byłej partnerki opowiadając innym osobom, że kobieta romansuje z różnymi mężczyznami i że go oszukiwała. Sprawca ma także zakładać fikcyjne konta na portalu społecznościowym, używać do tego zdjęcia pokrzywdzonej oraz zamieszczać obraźliwe treści. Sprawą zajmują się policjanci.
Zazdrość motywowała natomiast 25-letniego Łukasza M. z Braniewa. W nocy z 29/30 maja ubiegłego roku na terenie miasta, myśląc o swojej byłej partnerce, w zaparkowanym audi należącym do obecnego chłopaka dziewczyny, przebił on cztery opony, uszkodził szybę czołową oraz prawe lusterko. Pokrzywdzony oszacował wartość strat na kwotę ok.1000 złotych i poinformował o tym fakcie Policję. Patrol zatrzymał nietrzeźwego 25-letniego Łukasza M. podejrzanego o zniszczenie auta. Mężczyzna usłyszał zarzuty i przyznał się do przestępstwa.
Rysa na sercu była także powodem rysy na samochodzie mieszkańca Nidzicy. Sprawca zarysował stojącego na parkingu osiedlowym opla astrę. Został uszkodzony bok i maska auta. Wartość strat pokrzywdzony oszacował na około 1500 złotych. Policjanci szybko ustalili winowajcę. Okazała się nim 24–letnia mieszkanka gminy Nidzica. Kobieta usłyszała zarzut zniszczenia mienia, do którego się przyznała. Wyjaśniła, że powodem jej zachowania był zawód miłosny i wypity alkohol. Wracając z dyskoteki postanowiła zemścić się na byłym chłopaku i dlatego zarysowała jego samochód.
Policjanci podsumowując sprawy, w których tle, bądź na pierwszym planie pojawiały się silne uczucia podkreślają, że są one często drastyczne, sprawca jest bardzo zaangażowany w działanie wyrządzając pokrzywdzonej osobie wielką krzywdę, czy to fizyczną, czy psychiczną. Często można to zauważyć przy zabójstwie, czy stalkingu.
Jednak policjanci są także świadkami wielu sytuacji, kiedy dzięki miłości, zaangażowaniu emocjonalnemu, dzieją się sprawy dobre.
I tak, w maju 2013 roku w Bartoszycach, gdyby nie para zakochanych spacerujących w parku, przeprawa przez rzekę 23-latka mogła go kosztować życie. Mieszkaniec gm. Sępopol prawdopodobnie wpadł do Łyny. Spacerująca w pobliżu para usłyszała, żę ktoś szamoce się w wodzie. Chłopak puścił dłoń swojej partnerki i bez namysłu pobiegł pomóc dryfującemu w rzece 23–latkowi. Mężczyzna resztkami sił łapał za gałęzie próbując wydostać się z rwącej wody. Wezwani do pomocy funkcjonariusze przedarli się przez krzaki, położyli się na stromym, śliskim brzegu i wyciągnęli z wody poszkodowanego. Mężczyzna był zmęczony i wyziębiony. Policjant i strażnik graniczny wezwali na miejsce strażaków, którzy łodzią przetransportowali go na drugi brzeg do karetki pogotowia. Mężczyzna trafił do szpitala. Prawdopodobnie nie przeżyłby tej przeprawy gdyby nie szybka rekcja spacerującej brzegiem rzeki pary zakochanych.
Niech Walentynki będą więc okazją do promocji tylko dobrych zachowań względem tych, których darzymy uczuciem i pamiętajmy, że przed prokuratorem i sądem miłością nie da się wszystkiego wytłumaczyć.
(KWP w Olsztynie / mg)