Gdzie komornik nie może... tam Policję pośle
Wielu czynnościom eksmisyjnym towarzyszy Policja. O pomoc prosi komornik. Na piśmie. Zwykle towarzyszy mu dwóch, trzech funkcjonariuszy. Tym razem komornika i jego sześciu asystentów ubezpieczało około 150 policjantów. W odwodzie czekało drugie tyle. Na wypadek, gdyby coś się stało. Cały artykuł przeczytasz w nowym numerze miesięcznika Policja997, w sprzedaży od 2 listopada.
- Byliśmy przygotowani na wszystko. Rozważaliśmy warianty od pokojowych do zaistnienia sytuacji kryzysowej – mówi podinsp. Mirosław Aftyka, szef sztabu dowódcy operacji.
Mglisty, chłodny poranek w Kazimierzu Dolnym. Napięcie rosło, im bliżej było do 9.00. Wtedy do bramy klasztoru zapukał komornik. W pogotowiu czekał patrol saperski. Gdyby się okazało, że życie i zdrowie osób przebywających za murami klasztoru jest zagrożone, samochód pancerny „Dzik” miał staranować wrota. Wszystko dopracowane tak, żeby Policja mogła znaleźć się w środku w ciągu kilku minut.
Każda grupa miała swoją nazwę i naklejkę. I tak szła grupa zielona, niebieska, żółta. W każdej było kilka kobiet.
Byłe betanki siedziały na podłodze. Uśmiechnięte, śpiewały, grały na gitarze, klaskały. Komornika, który odczytywał im wyrok sądu, ignorowały i zagłuszały. Ale spokój był tylko pozorny. Gdy padło nazwisko Jadwigi L., ich siostry przełożonej, zerwały się na równe nogi i mocno złapały pod ręce.
(…)
O wydarzeniach w Kazimierzu Dolnym i o niespotykanej dotychczas skali policyjnej pomocy przy eksmisji komorniczej pisze Anna Krawczyńska.
Miesięcznik "Policja 997" - www.gazeta.policja.pl
-
Zapowiadana od dawna nietypowa eksmisja spowodowała wyjątkowe zainteresowanie mediów / fot. P. Chojecki -
Przez ogrodzenie przeszedł komornik, za nim policjanci / fot. A. Mitura -
Przez bramę otwartą przez ślusarza policjanci prewencji weszli do klasztoru / fot. P. Chojecki -
Ze względu na specyfikę akcji znaczną część sił policyjnych stanowiły kobiety / fot. P. Chojecki -
Po wejściu do środka policjanci usłyszeli śpiew i modlitwy / fot. A. Mitura -
Służby prasowe Policji co chwilę udzielały informacji licznie zgromadzonym dziennikarzom / fot. P. Chojecki -
Zgodnie z przewidywaniami byłe betanki nie chciały dobrowolnie opuścić klasztoru / fot. A. Mitura -
Roman K. był agresywny i został skuty kajdankami / fot. A. Mitura -
Jadwiga L. została przewieziona do prokuratury / fot. A. Mitura