Kumple od fikcyjnej kradzieży auta z prawdziwymi zarzutami
Golubsko-dobrzyńscy policjanci zatrzymali 37-latka, który zgłosił fikcyjną kradzież hammera, aby wyłudzić odszkodowanie od ubezpieczyciela. Mężczyzna usiłował się tłumaczyć kryminalnym, że "auto sprzedałby ze znaczną stratą". Tego samego dnia do policyjnego aresztu trafił także 29-latek, który "ukradł" i przestawił auto w wyznaczone miejsce. Za próbę wyłudzenia odszkodowania grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Golubsko-dobrzyńscy policjanci w niedzielny poranek otrzymali zgłoszenie o kradzieży pojazdu marki "Hammer", wartego około 50 tys. złotych. Nieznany sprawca miał się włamać do zaparkowanego auta i skraść go. Pojazd przed kradzieżą znajdował się na parkingu przed jednym z hoteli w powiecie, gdzie właściciel miał być na spotkaniu.
Funkcjonariusze od razu przystąpili do działania. Podczas prowadzonych ustaleń golubsko-dobrzyńscy policjanci zaczęli nabierać podejrzeń, że kradzieży w ogóle nie było. Przypuszczenia ich szybko się potwierdziły.
Okazało się, że mężczyzna od około trzech tygodni miał już opracowany plan kradzieży. Mieszkaniec okolic Starogardu Gdańskiego usiłował tłumaczyć się kryminalnym, że "auto sprzedałby ze znaczną stratą".
37-latek trafił do policyjnego aresztu, a za kilka godzin dołączył do niego 29-letni pomocnik. "Złodziej" przy pomocy zapasowego klucza miał tylko przeparkować auto w wyznaczone miejsce, na terenie powiatu toruńskiego. W zamian miał otrzymać połowę kwoty, którą rzekomy pokrzywdzony otrzymałby z odszkodowania.
Niebawem mężczyźni usłyszą zarzuty.
(KWP w Bydgoszczy / gm)