Między nami kobietami
Pracują na ulicy, spotykają różnych ludzi, interweniują wobec chuliganów i awanturników, rozmawiają z ofiarami przemocy, gwałtów. Z jednej strony muszą być silnie psychicznie, z drugiej wrażliwe na czyjąś krzywdę. Jednogłośnie twierdzą, że nie zamieniłyby tej pracy na żadną inną. Świetnie odnajdują się w męskim środowisku, nie liczą na żadną taryfę ulgową, zdają sobie sprawę z różnic i nie próbują naśladować mężczyzn. O tym jak być kobietą, nosząc mundur, opowiadają policjantki.
„Słowa wdzięczności naprawdę potrafią podbudować człowieka”
Magdalena Szymańska - I Rewir dzielnicowych w KRP I w Warszawie (7 lat służby, od początku dzielnicowa w tym samym rejonie)
Magda to sympatyczna, naturalna, otwarta dziewczyna o miłym uśmiechu, która od samego początku wzbudza zaufanie. Z pewnością pomaga jej to w pracy. Od siedmiu lat jest dzielnicową, codziennie ma kontakt z wieloma ludźmi i ich problemami. W rejonie, w którym pracuje od początku służby w Policji, jest rozpoznawana przez mieszkańców, którzy widząc ją, uśmiechają się i grzecznie kłaniają. Dzielnicowy jest postrzegany jako policjant pierwszego kontaktu, bo w swojej codziennej pracy wysłuchuje wielu problemów, uwag, a czasem mniej lub bardziej uzasadnionych żalów różnych ludzi. To, że jest kobietą nie przeszkadza jej w pracy, wręcz przeciwnie w wielu sytuacjach sprawia, że ludzie są bardziej otwarci. - Zwłaszcza kobietom, ofiarom przemocy łatwiej jest rozmawiać ze mną, być może liczą na to, że jako kobieta lepiej je zrozumiem, bardziej wczuję się w ich sytuację – mówi Magda. Ale w pracy jest przede wszystkim policjantką i bez względu na sytuację zawsze musi wysłuchać obu stron konfliktu. Dopiero wtedy będzie mogła pomóc. Jako policjantka przez ludzi jest odbierana różnie. Uważa jednak, że jeżeli ktoś nie ma szacunku do munduru, to dla takiej osoby nie ma znaczenia kto nosi ten mundur – kobieta, czy mężczyzna.
W pracy jest różnie, czasem lepiej, czasem gorzej, ale lubi ją. Zdecydowała się nawet na studia, które po części związane są z pracą – z zakresu profilaktyki i terapii uzależnień. Niestety w pracy spotyka się z wieloma takimi sprawami. Największą satysfakcję daje jej to, że może i że potrafi pomóc tym, którzy przychodzą z jakimś problemem. – Ludzie przychodzą, dziękują, że udało się coś załatwić – i wtedy z chęcią przychodzę do pracy, siadam za biurkiem do papierów, czy idę w rejon – mówi policjantka - Słowa wdzięczności naprawdę potrafią podbudować człowieka.
Rewir I śródmiejskiej komendy w Warszawie jest dość specyficzny. Na 11 rejonów dzielnicowych, aż 5 jest obsługiwanych prze kobiety – takie małe „kobiece zagłębie” w tym męskim świecie. – Faktycznie jest nas tu sporo – potwierdza Magda – Pracuje tu również sporo mężczyzn, a my jesteśmy tak samo policjantkami jak oni. Oczywiście wzajemnie na siebie wpływamy, tworząc atmosferę, w której pracujemy. Koledzy, rozmawiając z nami, starają się łagodzić język wypowiedzi. Zawsze ze sobą rozmawiamy i radzimy się innych, bez względu na płeć - dodaje policjantka. Podkreśla, że najważniejsze jest to, że wzajemnie traktują się jak partnerów. W końcu spędzają ze sobą bardzo dużo czasu, a to sprawia, że są ze sobą związani i czasami spotykają się także po pracy.
Mundur nie przeszkadza jej się czuć kobieco a poza tym zawsze tę kobiecość może podkreślić pomalowanymi paznokciami czy delikatnym makijażem. - Przydałoby się umundurowanie, w którym przewidziana jest spódnica, ale nie jest ona niezbędna, żeby podkreślić naszą kobiecość – przekonuje – a podczas interwencji mogłaby by się nie sprawdzić.
Zdaniem Magdy bardzo ważną kwestią w pracy jest zaangażowanie. Aby komuś naprawdę pomóc, trzeba „wciągnąć się” w jego sytuację i sprawę. Taka jest praca dzielnicowego i płeć nie ma tu aż takiego znaczenia. – Każdy z nas ma serce i jeżeli widzi się czyjąś krzywdę, zwłaszcza dziecka, to naturalną reakcją jest chęć pomocy – przekonuje. – Czasem tak się zaangażuję, że nawet w nocy myślę, co mogę zrobić w czyjejś sprawie - dodaje. Przypomina jednak, że kobiety nie są tylko policjantami, ale także żonami i matkami. Ważne jest, aby potrafiły poukładać sobie życie tak, by oddzielić życie zawodowe od osobistego. Powinny znaleźć czas dla rodziny. Dla Magdy ważne jest również to, że ma wsparcie ze strony męża, który doskonale rozumie jej zaangażowanie w pracę.
Po za pracą stara się spędzać czas aktywnie, czasem jest to aerobik, czasem pływanie. – Lubię także wyjechać poza Warszawę, żeby odpocząć. Relaks to dla mnie również spacery z moim psem – mówi.
Wszystkim kobietom w Policji życzy tego, aby potrafiły czerpać zadowolenie ze swojej pracy i nie poddawały się przy pierwszych problemach. Aby pamiętały o tym, żeby pogłębiać swoją wiedzę, pracowały nad sobą, a wtedy dadzą sobie radę i jeszcze żeby potrafiły pogodzić prace z życiem osobistym.
„Pies groźniejszy od policjantki (…) można z nim porozmawiać, odstresować się”
Diana Mielcarzewicz – Ogniwo Przewodników Psów Służbowych, Wydział Zabezpieczenia Miasta KMP w Poznaniu (5 lat służby, od dwóch lat u przewodników), piesek patrolowo – tropiący „Cudo” rok służby
Wstępując do Policji Diana wiedziała, że to jej powołanie. - Jestem obciążona genetycznie – uśmiecha się – bo kilka osób z najbliższej rodziny również służy w tej formacji. Wybrała pracę przewodnika psów służbowych, gdyż uważała tę służbę za atrakcyjniejszą od innych. U jej boku zawsze służy owczarek niemiecki Cudo, na co dzień nazywany Pako, piesek patrolowo - tropiący. - To przyjaciel, przy którym można się odstresować jak któryś z kolegów zdenerwuje, przyjść do kojca i porozmawiać – mówi Diana – Jest cudowny – wystarczy tylko na niego popatrzeć. Czworonoga policjantka szkoliła od samego początku. - Wszystkiego musiał uczyć się razem ze mną, razem zaczynaliśmy – ja byłam surowa i on też był surowy – opowiada.
Diana jest młodą i uroczą kobietą, za którą mężczyźni oglądają się na ulicy, jednak kiedy pełni służbę z Cudem drżą wszyscy, zarówno złodzieje, którzy uciekają z łupem, niesforni kibice, nietrzeźwi wystający po parkach i bramach, jak również koledzy z innych wydziałów. Cudo jest energiczny i żywiołowy, jednak na znak, dotyk swojej pani od razu łagodnieje. Praca tego duetu polega na zabezpieczaniu imprez masowych oraz tropieniu śladów. Pomagają w poszukiwaniu sprawców włamań, kradzieży, zabójstw, gwałtów, czy innych przestępstw, ale także osób zaginionych. Pracują stale doskonaląc swój warsztat. Aby zostać psem patrolowo - tropiącym pies i jego przewodnik muszą przejść długą drogę. Muszą zdać egzamin aby zakwalifikować się na szkolenie. Podczas takiego egzaminu sprawdzana jest agresywność psa, odporność na huk, atak w kagańcu, aportowanie, ciętość, gryzienie. Podczas szkolenia pies i jego przewodnik przyzwyczajają się do siebie, zaprzyjaźniają, uczą pokonywania przeszkód, posłuszeństwa, kontrolowanej agresji, gdyż pies musi nieco jej wykazywać. Następnie pies uczy się tropienia. Odbywa też zajęcia z pozorantem, podczas których uczy się uczestnictwa w pościgach i przeszukaniu osoby. - Praca z psem partnerem jest bardzo wdzięczna. Dobrze wyszkolony jest nie tylko pomocnikiem i obrońcą, ale i przyjacielem. Gdybym stanęła jeszcze raz przed wyborem czy pracować z pieskiem czy też nie, nie zawahałabym się ani chwili, wybrałabym tak samo – mówi policjantka. Ten zgrany duet ma już na swoim koncie kilka sukcesów, takich jak zatrzymanie sprawcy włamania, odnalezienie zrabowanych przedmiotów po włamaniu do domu czy doprowadzenie do kobiety, która groziła, że popełni samobójstwo.
Zainteresowania Diany w pewnym stopniu pokrywają się z jej pracą, jednak próbuje i znajduje to wyważenie pomiędzy służbą a domem, nawet jeśli policjantem jest się zawsze, 24 godziny na dobę. Zamiłowanie do psów jednak znalazło i swoje odzwierciedlenie w domu, tam również ma pieska owczarka niemieckiego, który wabi się Afera i chociaż to pies o zupełnie odmiennym charakterze i temperamencie niż Cudo, przewodniczka kocha oba zwierzaki.
Podobnie jak większość policjantek, Diana uważa, że w jej służbie mężczyźni w większości przypadków mają fizyczną przewagę nad kobietami, nie da się ukryć, że są silniejsi. - Myślę, że kobiety z kolei zyskują przewagę nad mężczyznami poprzez swoją wrodzoną łagodność. Na różnego rodzaju interwencjach kobieta szybciej i bardziej umiejętnie potrafi załagodzić niejedną agresywną sytuację niż mężczyzna – przekonuje Diana. W codziennej służbie koledzy nie dają jej odczuć, że należy do „słabej płci”, w jej ogniwie wszyscy są sobie równi a fakt, że jest kobietą ani jej nie przeszkadza w służbie, ani w niej nie pomaga.
Dzień kobiet to dla policjantki miłe święto, jednak nie przecenia jego symboliki. - To doskonała okazja dla mężczyzn, by podarować ukochanej kobiecie czy koleżance symbolicznego kwiatka, bo na co dzień tego nie robią, jeśli jednak takich okazji zdarza się więcej, nie tylko od święta, to jest to tym bardziej urocze i miłe – mówi policjantka.
Z okazji dnia kobiet życzy swoim koleżankom zarówno satysfakcji z pracy jaką wykonują, jak i z życia prywatnego. Ona nad tym wciąż pracuje.
„Na konia, tak jak i na mężczyznę trzeba znaleźć sposób”
Agnieszka Idczak - Ogniwo Konne, Wydział Zabezpieczenia Miasta KMP w Poznaniu (9 lat służby, 7 lat w plutonie konnym), koń Rojber od 10 lat w Policji
Joanna Chatys – Ogniwo Konne, Wydział Zabezpieczenia Miasta KMP w Poznaniu (2 i pół roku służby, od 1,5 roku w plutonie konnym), koń Czekan od 10 lat w Policji
Znają swoje słabe punkty i zdają sobie sprawę z różnic w służbie między nimi a mężczyznami, jednak nie próbują ich naśladować, dorównać im i owszem, i mają na to swoje sposoby. Obie jednogłośnie twierdzą, że mężczyźni na pewno wygrywają siłowo, wyglądem, budową ciała, są po prostu więksi i jest im łatwiej chociażby w pracy fizycznej. - W plutonie, na co dzień jest naprawdę dużo pracy fizycznej i chociaż dajemy sobie świetnie radę, to jednak pod względem siłowym choćbyśmy się nie wiadomo jak starały, nie dorównamy im – mówią policjantki. Jak twierdzi Agnieszka - to samo tyczy się pracy z koniem. - My jako kobiety, musimy bardziej kombinować, manewrować, żeby w jakichś określonych sytuacjach uzyskać od konia oczekiwany efekt, a koledzy na pewno radzą sobie z tym szybciej. Z końmi, tak jak z mężczyznami, oprócz umiejętności, trzeba znaleźć na nie sposób – śmieje się policjantka.
Kobiety łagodzą obyczaje. Co prawda to właśnie z powodu kobiety zaczęła się wojna trojańska, jednak w policyjnej służbie kobiety są swojego rodzaju papierkiem lakmusowym. Jak twierdzą Joasia i Agnieszka – Kobiety są bardziej łagodne, cierpliwe i dokładne, i tego mężczyźni, wszyscy mężczyźni mogliby się od nich uczyć. Jednak szybko dodają, że ich koledzy w plutonie i pod tym względem bardzo dobrze sobie radzą. Dziewczyny chwalą „swoich” mężczyzn za to, że nie stosują wobec nich żadnej taryfy ulgowej. – Nawet byśmy nie chciały, żeby koledzy traktowali nas jak panienki dla ozdoby, które by siedziały i nic nie robiły. Jesteśmy tutaj kumplami i traktujemy się jak kumple – podkreślają. - To polega właśnie na tym, że jest nas tutaj tylko 12 osób i traktujemy się wszyscy równo. W każdej sytuacji wzajemnie możemy liczyć na swoją pomoc, to właśnie scala nas w jedną drużynę.
Często zdarza się, że policjantki są mylone z mężczyznami, nie poprzez swoją posturę, bo obie są drobnej budowy ciała, jednak pracując fizycznie przy oprzątaniu koni, sprzątając stajnię, wyrzucając gnój, dźwigając baloty siana, kiedy mają na głowach czapeczki i są tak samo brudne jak mężczyźni, tak samo zmęczone i spocone, nie raz przychodzący ludzie zwracają się do nich per „panowie”. Dziewczyny nie oburzają się. Wiedzą, że to specyfika tej służby, a przecież o takiej właśnie marzyły. - Zawsze gdzieś tam po głowie chodziła mi praca w plutonie konnym, no i tak się stało, że po dwóch latach pracy na ulicy, udało mi się dostać tutaj – spełniłam swoje marzenie. Dwa w jednym – spełnione marzenie połączone z ulubionym zawodem – mówi Agnieszka. W przypadku Joasi wyglądało to troszeczkę inaczej. - Mam w rodzinie dużo wojskowych, wielu policjantów i właściwie od wczesnych lat dziecięcych gdzieś tam to we mnie tkwiło, że chcę pracować w Policji. Początkowo widziałam się w ruchu drogowym, to była moja pierwsza wizja, jednak kiedy zobaczyłam pluton konny…to zakochałam się w nim. W koniach oczywiście, żeby nie było niedomówień – śmieje się policjantka. – Dążyłam do tego, żeby się tutaj dostać, i po pół roku starań udało mi się. Żadna z nich jak do tej pory nie pożałowała swojego wyboru, no bo nikt nie obiecywał im, że będzie tylko lekko i miło. Obie kochają swoją pracę i na pytanie co jest dla nich jako kobiet najtrudniejsze w tej służbie, jednogłośnie odpowiadają „Teraz już nic!”. Dla obu dziewczyn na pewno ciężkie były początki, fizycznie ciężkie. – Pamiętam, że jak przyszłam tutaj do służby, to pierwsze dwa tygodnie były dla mnie po prostu szokiem! Oprócz pracy na koniu i z koniem, cały czas praktycznie praca na dworze – wracając do domu od razu zasypiałam. Jednak po jakimś czasie, kiedy organizm się przestawił i przyzwyczaił to było już tylko rewelacyjnie. A teraz nie ma już jakiś większych problemów, bo doskonale my kobiety sobie tutaj radzimy i wszyscy wzajemnie się wspieramy – podkreśla Joasia. Dla Agnieszki najtrudniejszy moment służby w plutonie, to również był początek. – Przyjeżdżałam do domu i padałam. Budziłam się, szłam do pracy, wracałam i znowu padałam. I tak w kółko przez jakiś czas. Teraz dla obu policjantek najprzyjemniejszym momentem służby jest to kiedy się w niej pojawiają, każdy dzień. - Najprzyjemniej jest wiadomo latem i wiosną. To jest świetny okres zarówno dla nas jak i dla naszych podopiecznych, kiedy po szkoleniu czy służbie można wziąć konia i wyjść z nim na trawkę, wykąpać się z nim w jeziorze i patrzeć jaką on ma z tego radość. Wówczas można sobie pozwolić na to, że koń jest bez uwiązu. Na sercu robi się ciepło, kiedy się widzi jak ten koń ufa człowiekowi – to jest super! Niesamowite uczucie! – mówi Agnieszka.
Jak opowiadają policjantki, każdy koń w plutonie ma swojego pana i swoją panią. Jeździec i zwierzę muszą się wzajemnie zaakceptować. Wiadomo, że każdy koń ma swój temperament i każdy człowiek jest inny, jeden spokojny, inny bardziej nerwowy, wtedy trudniej na pewno porozumieć się takiemu duetowi i w takim przypadku kobieca dyplomacja bierze górę i zdaje egzamin. – Wychodzi z człowieka ta kobieca delikatność cierpliwość, trzeba konia po prostu urobić i podejść do niego sposobem, może to trwać oczywiście dłużej ale zazwyczaj zwieńczone jest sukcesem – śmieją się policjantki. Obie zmieniały konie, na których jeżdżą, ale nie wynikało to z racji tego, że nie dawały rady. Agnieszka wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim i jej konikiem, którego miała przez 6 lat zajmował się już kto inny, Joasia z kolei zajmuje się obecnie koniem koleżanki, która urodziła dziecko, a jak wróci, policjantka weźmie pod swoje skrzydła konia kolegi, który odchodzi na emeryturę.
Jeźdźcy i konie służbowe pełnią służbę w rejonach trudno dostępnych dla patroli pieszych i zmotoryzowanych. Swoje zadania realizują głównie na terenach zielonych, tj. w parkach, lasach, terenach przywodnych. Policjanci – jeźdźcy współdziałają również z funkcjonariuszami Oddziałów Prewencji Policji podczas zabezpieczania meczów i innych imprez masowych. Poznański pluton konny, zarówno konie i jeźdźcy, jako jeden z nielicznych konnych formacji policyjnych w kraju, ma zaliczony najwyższy stopień wyszkolenia jeździeckiego. Większość pracujących tu policjantów i policjantek zaliczyła egzamin na III stopień wyszkolenia jeździeckiego, który uprawnia do rozpędzania agresywnych zbiegowisk oraz zabezpieczania imprez o podwyższonym stopniu ryzyka. Kilku policjantów zdobyło również uprawnienia instruktorskie. Agnieszka jest w pełni wyszkolona, i szkoli młodszych kolegów, Joasia ma II stopień wyszkolenia. Te dwie nieustraszone kobietki, nie boją się niczego. – Na działaniach nie odczuwa się strachu, tam jest niesamowita adrenalina – twierdzi Agnieszka – życzyłabym sobie jak najwięcej takich właśnie akcji i szczęśliwych zakończeń. Główne zadania koni i jeźdźców to zadania prewencyjne. Mimo, że policjantom na koniach trudno zatrzymywać sprawców przestępstw, gdyż konia i widać i słychać z daleka, to Agnieszka wraz z kolegą, uczestnicząc w zabezpieczeniu jednej z imprez, zatrzymali sprawcę włamania. Panowanie nad rumakami w niecodziennych dla koni warunkach – przy huku petard, broni automatycznej, w dymie, ogniu i to zarówno w grupie, jak i indywidualnie – to duża sztuka, którą stale ćwiczą, doskonaląc swoje i koni umiejętności. - To są sukcesy, kiedy podczas zabezpieczenia meczy np. pomimo obecności tysięcy ludzi, huku, hałasu koń stoi i nie płoszy się i można z nim zrobić praktycznie wszystko – mówi z wypiekami na twarzy Agnieszka.
Święto kobiet, jak podkreślają policjantki, nie jest jakimś szczególnym dniem, ale w tym zabieganym życiu, miło jest kiedy koledzy zaakcentują ten dzień i dziewczyny otrzymają od nich kwiatka. A koledzy z plutonu zawsze pamiętają o tym święcie, tak jak i dziewczyny o dniu chłopaka.
Galeria zdjęć: Nasze dziewczyny >>
Rozmawiały: Magdalena Mocydlarz - Wicha i Justyna Stachniewicz
***
W Dniu Kobiet zapraszamy do przeczytania wywiadów z kobietami, które pracują w Policji na stanowiskach cywilnych